Maciej Słomiński, Interia: Nie byliście faworytem finału Ekstraligi w Sopocie. Ogniwo, jako zespół wyżej sklasyfikowany, było gospodarzem decydującego meczu, poza tym w dwóch poprzednich sezonach zdobywało mistrzostwo. Pieter Willem Steenkamp, rugbista Orkana Sochaczew i reprezentacji Namibii: - Nie byliśmy faworytem, ale byliśmy bardzo dobrze do tego meczu przygotowani i skoncentrowani. Wierzyliśmy, że możemy zdobyć pierwszy tytuł w historii dla Orkana Sochaczew. Co czułeś w momencie, gdy kopałeś piłkę z podwyższenia? Ten moment decydował o mistrzostwie Polski. - Sytuacja była prosta - jeśli trafię zdobędziemy mistrzostwo Polski, jeśli nie - mistrzem będzie Ogniwo. Powtarzałem sobie, że nie mogę chybić, byłem spokojny i zrelaksowany. Wcześniej, podczas treningów starałem się odtworzyć warunki meczowe, ale oczywiście takie spotkanie to mecz inny niż wszystkie. Udało się trafić, to była dla mnie niezwykła chwila. Co czułeś podczas meczu? Finał nie układał się dla was idealnie, pomimo początkowego prowadzenia 10:0, Ogniwo dogoniło was i prowadziło tuż przed końcem meczu. - Jeśli mam być szczery, miałem chwile zwątpienia. Nie szło nam w młynach, decyzje sędziowskie były na korzyść Sopotu. Gra była bardzo wyrównana, gdzieś z tyłu głowy wierzyłem w zwycięstwo. To pierwszy tytuł mistrzowski dla Orkana Sochaczew, a jaka jest twoja historia? Czy wcześnie wygrywałeś tytuły i czy byłeś królem strzelców tak jak stało się w Ekstralidze? - Gdy byłem młodszy wygrywałem rozgrywki w Namibii, ale mistrzostwo Ekstraligi to największe osiągnięcie w mojej karierze. Tak samo z tytułem króla strzelców, zdarzało mi się nim być, ale ten z Polski stawiam najwyżej. Jestem szczęśliwy, że udało mi się spełnić oba cele, które stawiałem sobie przed sezonem - mistrzostwo dla Orkana i bycie najlepszym strzelcem indywidualnie w lidze. Jak oceniasz poziom polskiej Ekstraligi rugby? - To liga bardzo fizyczna, za to gra piłką nie stoi na wysokim poziomie, co bywało dla mnie frustrujące. Wydaje mi się, że w tym sezonie byłem najlepszym łącznikiem ataku w lidze. Z tego co widziałem bardzo dobry na tej pozycji jest zawodnik z Poznania (chodzi o Daniela Gdulę - przyp. red.) oraz "10" z Sopotu, który bardzo skutecznie kopie na słupy (Wojciech Piotrowicz). Jak to się stało, że znalazłeś się w Sochaczewie? - Zawodnicy z RPA Edwin Jansen i Andre Meyer zostali zakontraktowani przez Orkan. Skontaktowali się ze mną, mówiąc że klub poszukuje łącznika ataku. Wysłałem moje CV oraz film przedstawiający jak gram i dostałem kontrakt. To mój pierwszy klub zagranicą, to było zawsze moje marzenie, by zwiedzać świat, grając w rugby. Polska to niesamowity kraj, bardzo mi się podoba, a największą jego wartością są ludzie. Trochę czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do niskich temperatur, w Namibii jest ciepło przez większą część roku. Co zostanie z tobą z tego sezonu? - Z Polski zabiorę stąd mnóstwo ciepłych wspomnień. Jestem szczęśliwy, że nasza drużyna stała się częścią historii Orkana Sochaczew. To niezwykłe uczucie dać ludziom tyle radości, to zostanie ze mną do końca życia. Jakie są twoje plany na przyszłość? - Z planów krótkoterminowych - gram w eliminacjach do przyszłorocznego Pucharu Świata, jeśli pokonamy Zimbabwe będziemy o krok od gry we Francji. Te bardziej długoterminowe plany nie są jeszcze do końca sprecyzowane. Jest szansa, że wrócę na kolejny sezon, by grać dla Orkana Sochaczew. Rozmawiał Maciej Słomiński, Interia