Grobowa cisza i niedowierzanie - taki nastrój miał panować w szatni reprezentacji Polski tuż po zawstydzającej porażce z Mołdawią w Kiszynowie. Wcześniej "Biało-Czerwonych" pożegnały gwizdy i wulgarne okrzyki wściekłych kibiców, którzy słusznie oczekiwali korzystnego rezultatu, a w zamian musieli przełknąć gorzką pigułkę rozczarowania. Rozgoryczony i wstrząśnięty po blamażu był także Fernando Santos. Nie potrafił wyjaśnić, co się stało. Początkowo głosu nie chcieli zabierać natomiast piłkarze. Tuż po ostatnim gwizdku sędziego żaden z nich nie stanął przed telewizyjną kamerą, by standardowo udzielić wywiadu. Sprawę skomentował Jacek Kurowski z TVP. "Żaden z piłkarzy nie stanął do wywiadu flash tuż po meczu, wszyscy poszli do szatni. Po kilku minutach w strefie wywiadów pojawili się Piotr Zieliński i Jan Bednarek. Tylko. Gdy rozmawialiśmy z Kubą Wawrzyniakiem na antenie liczyliśmy, że ktoś jeszcze wyjdzie, ale tak się nie stało. Rozumiejąc emocje zawodników niestety nie potrafię tego wyjaśnić, bo właśnie w takich momentach trzeba stanąć i zmierzyć się z sytuacją, pytaniami. To również jest obowiązek reprezentanta Polski" - opisał na Twitterze. W końcu z dziennikarzami porozmawiali rzeczeni Zieliński i Bednarek. Bili się w piersi. Zwłaszcza pierwszy z nich. Wziął winę na siebie. "Na pewno to jest ciężkie. Ja biorę to na siebie. To wszystko zaczęło się ode mnie. Fatalna strata, po której podpaliliśmy Mołdawię. Później już nabrali wiatru w żagle i przegraliśmy mecz" - powiedział. Ale eksperci i kibice oczekiwaliby, że takie słowa padną z ust przede wszystkim kapitana reprezentacji Polski, Roberta Lewandowskiego. Zbigniew Boniek dosadnie o blamażu Polaków z Mołdawią. Wystarczyły dwa słowa Zieliński i Bednarek wzięli na klatę porażkę w Mołdawii. "Gdzie jest kapitan po takim meczu?". W końcu Lewandowski zabrał głos "Spytam jeszcze - gdzie jest kapitan po takim meczu? Czemu jaja mieli zawodnicy, którzy do wypowiedzi mogli wyjść, ale nie musieli? Kto to powinien wziąć na klatę? Lewandowski kapitanem nigdy nie był nawet średnim" - napisał w sieci reporter Mateusz Żelazny. "W takich momentach wyjść powinien kapitan" - dodał. "Bednarek znów wyszedł do dziennikarzy się pokajać, jeszcze dostał za to po uszach, a i tak nic to nie wskóra" - pisał Damian Smyk. "Ech, gdyby tylko kapitanem była jakaś rozpoznawalna gwiazda światowego formatu, która zwłaszcza w trudnych chwilach bierze ekipę na plecy a krytykę na klatę. No ale takiej nie mamy i pewnie nie będziemy prędko mieć" - odniósł się do tego Jakub Olkiewicz. "Ale Lewandowski jako kapitan powinien jednak wyjść do wywiadu i przynajmniej wymownie pomilczeć przez kilka sekund, jeżeli nie miał nic do powiedzenia", "Uważam, że Robert Lewandowski nie do końca rozumie, że kapitana drużyny poznaje się nie tylko po tym, że nosi na ramieniu opaskę. Kapitana poznaje się po tym, jak zachowuje się po takich meczach" - wtórowali inni. Ostatecznie Robert Lewandowski do wywiadu stanął. Jednak nie na boisku, przed kamerą telewizyjną i w pobliżu znajdujących się na stadionie polskich kibiców, z których wściekłością mierzyli się Bednarek i Zieliński, a później, już po wzięciu prysznica i szansie na opanowaniu emocji. W strefie mieszanej dla mediów był wyraźnie skonsternowany. "Ciężko ten mecz skomentować, patrząc na przebieg pierwszej połowy. Prowadziliśmy grę, strzeliliśmy dwie bramki... To, co się wydarzyło w drugiej..." - próbował zebrać myśli. "Gdy tracisz trzy bramki na wyjeździe i to jeszcze w taki sposób, bo sami te bramki podarowaliśmy, to na pewno boli. W tej chwili ten margines błędu jest naprawdę mały" - dodawał. W czym upatruje przyczyny porażki? Wygląda na to, że Mołdawia bez większego problemu... pozbawiła reprezentację Polski pewności siebie. Później piłkarz kadry i Barcelony poświęcił jeszcze chwilę na rozdanie autografów. Jan Tomaszewski grzmi po blamażu Polaków: Piłkarzy trzeba rozliczyć