Cała "afera" wybuchła w marcu 2021 roku, gdy Robert Lewandowski został odznaczony przez prezydenta RP Andrzeja Dudę Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. To cenne wyróżnienie, przyznawane za wybitne osiągnięcia w różnych dziedzinach. Uroczystość odznaczenia ówczesnego piłkarza Bayernu Monachium miała miejsce w Pałacu Prezydenckim, a wizyta Roberta Lewandowskiego w Polsce miała związek z początkiem zgrupowania naszej kadry narodowej. Sprawdź również: Cios dla Roberta Lewandowskiego. Radykalna decyzja FC Barcelona. Szykują transfer Maja Staśko skrytykowała Roberta Lewandowskiego. Poszło o zegarek Jak zauważyli później eksperci, na spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą "Lewy" założył niezwykle ekskluzywny zegarek, wyceniany na bagatela 400 tysięcy złotych. Maja Staśko błyskawicznie zareagowała na tan fakt, publikując post w mediach społecznościowych. "Robert Lewandowski odebrał nagrodę od prezydenta w zegarku o wartości mieszkania. 2021, pandemia, ludzie tracą prace, nie mają na czynsze, kobiety mieszkają ze swoimi oprawcami, czekając latami na mieszkania socjalne. Zegarek. O. Wartości. Mieszkania" - pisała znana aktywistka. Zobacz również: Nagła wiadomość dla Roberta Lewandowskiego. Rywal przyznaje wprost. Polak może spodziewać się najgorszego Jej wpis wywołał burzę i spotkał się z ostrą falą krytyki. "Ze strachu wymontowałem zegarek w piekarniku", "Zarobił uczciwie i sobie kupił. Tak to działa", "Lewandowski powinien rozdać cały swój majątek potrzebującym i zamieszkać z rodziną w mieszkaniu socjalnym. Tak byłoby najsprawiedliwiej" - można było przeczytać w komentarzach, w których nie brakowało ironii. Zobacz także: A więc to prawda! Wiceprezes Barcelony wprost o Robercie Lewandowskim. Już tego nie kryje Zegarek Roberta Lewandowskiego? "Poczułam niesprawiedliwość" Teraz w rozmowie przeprowadzonej w ramach podcastu "Wykolejeni" Maja Staśko została zapytana o tę kwestię i o to, czy oceniła całą sytuację, patrząc przez pryzmat własnych wartości. Kiedyś stwierdziła bowiem, że pieniądze nie są jej priorytetem. "Szczerze mówiąc, nie wydaje mi się, żebym oceniła - przynajmniej tak jak teraz to pamiętam - fakt, że on ma zegarek, bo każdy może mieć zegarek jaki chce. Nie nawet zachowanie, że założył ten zegarek, tylko dysproporcję. Akurat byłam po wspieraniu kobiety, która szukała mieszkania socjalnego i walczyłam o to tygodniami. I zobaczyłam sobie taki zegarek, który sprawiłby, że ona by go miała od razu, w sekundę. I poczułam taką niesprawiedliwość" - przyznała Maja Staśko.