Niedawna porażka z Villarrealem (3:5) przelała czarę goryczy. Krótko po meczu Xavi Hernandez ogłosił, że z końcem sezonu pożegna się z Barceloną. "Od 30 czerwca nie będę kontynuował pracy w Barcelonie. Myślę, że klub potrzebuje zmiany dynamiki. Gracze się uwolnią. Myśląc jak culé, uważam, że najlepiej jest odejść 30 czerwca. Uważam, że nadal możemy rozegrać dobry sezon" - przekazał.Zdradził, że w pierwszej kolejności o swojej decyzji poinformował Joana Laportę. "Nie kieruję się sprawami finansowymi, tylko sercem. Nie chcę być problemem dla klubu. Byłem rozwiązaniem 2 lata temu. Ogłoszenie tego załagodzi ogólną sytuację, czuję się za nią najbardziej odpowiedzialny. Wykonana została świetna praca, ale myślę o klubie. Tę decyzję podjąłem już kilka dni temu" - wyjaśnił. Z takim obrotem spraw trudno pogodzić się piłkarzom, w tym Robertowi Lewandowskiemu, który - wedle hiszpańskiej prasy - ma mocno przeżywać całą sytuację i być nią niezwykle poruszony. Pilnie zwołał w swoim domu naradę drużyny, by przedyskutować temat odejścia trenera. Na miejscu stawili się prawie wszyscy. Zabrakło jedynie Marcosa Alonso, który przechodzi rehabilitację po kontuzji pleców, oraz przebywającego w Finlandii Alejandra Balde. Teraz na główną scenę z powrotem wkracza Xavi. Podczas wtorkowej konferencji prasowej objaśnił powody swojej decyzji o rozstaniu z katalońskim klubem. Wyjawił również, że zaskoczyła go reakcja podopiecznych. W Hiszpanii aż huczy. Sceny sprzed domu Lewandowskich trafiły na okładkę Xavi Hernandez znów zabiera głos i tłumaczy powody swojego odejścia z Barcelony. Presja i brak docenienia Xavi Hernandez - przy okazji pierwszej konferencji prasowej od momentu ogłoszenia swojego rozstania z Barceloną - wspominał o tym, że objął drużynę w jednym z najtrudniejszych momentów w historii klubu, a praca jego i wszystkich zawodników do tej pory niekoniecznie została należycie doceniona. I właśnie to wpłynęło na fakt, że w pewnym momencie poczuł się zmęczony krytyką oraz całą otoczką wokół niego i zespołu. A to z kolei przyczyniło się do decyzji o rezygnacji z prowadzenia "Dumy Katalonii". Absolutnie nie chodzi tu o trudną sytuację finansową klubu, ta zresztą nigdy go nie zniechęcała. Od początku pracował przy Camp Nou z sercem i zaangażowaniem, priorytetem nie były dla niego pieniądze, a przywiązanie do Barcy. Zresztą, jak zapewnia, dobrem klubu kieruje się i teraz. Na uwadze ma również własny komfort psychiczny. Ostatnie lata nie były dla niego łatwe, musiał mierzyć się bowiem z wieloma krytycznymi i obciążającymi komentarzami. Mimo że dobrze dogaduje się z piłkarzami, i tak był zszokowany ich reakcją na decyzję o pożegnaniu z Barceloną. "Na co dzień widać, że w szatni panuje jedność, ale jestem zaskoczony telefonami, deklaracjami, słowami, z którymi przychodzili do mnie piłkarze. Zależy mi na kontaktach interpersonalnych. Jestem wzruszony. Reakcja jest spektakularna" - ujawnił. Na koniec zadeklarował, że nie wyklucza powrotu do Barcy. Ale na razie zespół powinien przejąć inny szkoleniowiec. To jest - jego zdaniem - najlepsze rozwiązanie dla wszystkich. Łzy Roberta Lewandowskiego. Tak Polak miał zareagować na zaskakujące wieści