Gdy pod koniec stycznia FC Barcelona w kompromitujący sposób przegrała z Villarrealem CF (3:5), Xavi Hernandez poinformował, że po zakończeniu sezonu zamierza opuścić klub. Od tamtej pory ruszyła giełda nazwisk, na której pojawiło się multum szkoleniowców. Wszystkie media w Hiszpanii są jednak zgodne: podczas środowego spotkania specjalnego podjęto decyzję o pozostawieniu trenera z Terrassy na stanowisku. Źródła bliskie klubu przyznają jednak, że doszło do nagłego zwrotu akcji. Na kilka godzin przed ostatecznym postanowieniem Joana Laporty i dyrektorów, do stolicy Katalonii pakował się już Hansi Flick. Niepoważne zachowanie FC Barcelony, a do tego fatalne wyczucie czasu Ten sezon dla każdego fana FC Barcelony mógłby już się zakończyć. Choć patrząc z odpowiedniej perspektywy awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów po czteroletniej przerwie należy uznać za sukces, okoliczności odpadnięcia z Paris Saint-Germain pozostaną w świadomości kibiców na długo. Dodajmy do tego szybkie odpadnięcie z Pucharu Króla, porażkę w finale Superpucharu Hiszpanii i uznanie wyższości Realu Madryt w La Lidze, a uzyskamy obraz rozpaczy. Xavi Hernandez, gdy w styczniu ogłaszał swoje odejście, liczył na reakcję zawodników. Ta rzeczywiście miała miejsce, bo aż do feralnego rewanżu z paryżanami, zespół pozostawał niepokonany. W tym okresie trener "Blaugrany" na każdej konferencji prasowej musiał mierzyć się z pytaniem o ewentualną zmianę decyzji. Za każdym razem odpowiadał jednakowo, twierdząc, że klamka zapadła. Tymczasem, po tygodniu "okraszonym" porażkami z PSG i Realem Madryt, które przekreśliły szanse na walkę o jakiekolwiek trofeum, doszło do zwrotu akcji. Pomijając już takie kwestie, jak branie odpowiedzialności za swoje słowa, wyczucie czasu w tym temacie nie mogło być gorsze. Hansi Flick do ostatniej chwili miał nadzieję W zalewie nazwisk, które łączono z przejęciem schedy po Xavim, jedno powtarzało się częściej i w bardziej pozytywnym kontekście. O ile bowiem klub szybko pożegnał się z wizją zatrudnienia Juergena Kloppa, Thomasa Tuchela czy Juliana Nagelsmanna, Hansi Flick wracał jak bumerang. Powód ku temu był prozaiczny: były szkoleniowiec Bayernu Monachium czuł niezwykłą ekscytację możliwością poprowadzenia takiego projektu, jak ten budowany w stolicy Katalonii, czego nie można było powiedzieć o jego rodakach. Już wiele tygodni temu, gdy informowano już o możliwym zwrocie akcji związanym z Xavim, niemieckie media donosiły, że Flick uczy się języka hiszpańskiego. Wszystko, by być gotowym, gdy przyjdzie pora podjąć wyzwanie. 59-latek otrzymał potężny cios. Wieści, które napłynęły wieczorem, musiały być dla niego, jak policzek. W czwartek na konferencji prasowej Joan Laporta i Xavi mają złożyć szersze wyjaśnienia. A później trener skupi się już na przygotowaniu drużyny do poniedziałkowego starcia ligowego z Valencią CF.