Do tej pory FC Barcelona zakupiła tego lata zaledwie jednego nowego zawodnika, a przy tym wciąż nie udało się go zarejestrować do gry. Wygląda jednak na to, że wicemistrzowie Hiszpanii domykają drugi duży transfer w tym okienku. Kuriozalne okienko w FC Barcelona Od kilku dobrych lat FC Barcelona stała się obiektem drwin w świecie piłki nożnej. Przez fatalne zarządzanie klub, który jeszcze dekadę temu wyznaczał trendy w futbolu, musiał rywalizować na wiosnę w Lidze Europy, a jego ruchy transferowe wyglądają co najmniej na mało przemyślane. To, co w stolicy Katalonii dzieje się tego lata, wydaje się jeszcze bardziej kuriozalne niż wcześniej. Od początku okienka prezes "Blaugrany" Joan Laporta puszczał w eter informację, że wicemistrzowie Hiszpanii niebawem wrócą do zasady 1:1, pozwalającej im wydać tyle, ile zarobią. Choć do końca sierpnia został ledwie tydzień, kibice wciąż się tego nie doczekali. A jeśli chodzi o zmiany personalne, to nadzieję może wzbudzać jedynie przybycie Hansiego Flicka, który jawi się jako niezwykły profesjonalista, a do tego zaczął swoją przygodę na ławce od zwycięstwa nad Valencią CF. W kontekście roszad wśród piłkarzy jest już znacznie gorzej. FC Barcelona nie zdołała przekonać do siebie Nico Williamsa, ale za to zapłaciła ponad 55 milionów euro za Daniego Olmo. Problem w tym, że w środku pomocy jeszcze przed tym transferem było tłoczno, a do tego... klubu nie stać na zarejestrowanie byłego gracza RB Lipsk. Poza tym wykupiono Pau Victora z Girony FC po tym, jak napastnik spędził minioną kampanię na wypożyczeniu w zespole rezerw Barcelony. Żeby zadbać o płynność finansową "Blaugrana" została zmuszona do oddania za darmo swojego najlepszego piłkarza z ubiegłego sezonu, czyli Ilkaya Guendogana. A wiele wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec istotnych sprzedaży tego lata. Wydaje się jednak, że w najbliższym czasie do stolicy Katalonii trafi przynajmniej jedno duże nazwisko. Mistrz Europy zbawi Barcelonę? "Panuje optymizm" Roberta Lewandowskiego w piątek spotkał przykry cios. Polaka zabrakło w gronie pięciu nowych kapitanów FC Barcelona, a wyprzedził go, między innymi, Raphinha, który przecież trafił do stolicy Katalonii w tym samym okienku, co "Lewy". Jeśli jednak chodzi o boiskowe zmagania, 36-latek świetnie wszedł sezon, strzelając dublet przeciwko Valencii. A niebawem kapitan reprezentacji Polski powinien zyskać kolegę, który jest w stanie zagwarantować mu precyzyjne dośrodkowania w pole karne przeciwnika. Według Gianluci Di Marzio, Federico Chiesa jest już bardzo blisko przenosin z Juventus FC do FC Barcelona. "Blaugrana" marzy o wzmocnieniu pozycji skrzydłowego, a wielkim faworytem przez tygodnie był Nico Williams. Gdy sprowadzenie wychowanka Athleticu okazało się niemożliwe, klub zaczął rozglądać się za tańszymi opcjami. Nowy trener Juventusu, Thiago Motta, nie liczy na Chiesę, o czym powiedział wprost jeszcze podczas presezonu. Do tej pory mistrz Europy z 2021 roku nie znalazł jednak nowego pracodawcy. Wspomniane źródło przekonuje, że ze wszystkich stron zaangażowanych w operację bije optymizm. Włoch mógłby liczyć na pensję rzędu czterech milionów euro kwoty podstawowej i dwóch kolejnych zależnych od bonusów. "Stara Dama" pozbyłaby się jednej z najwyższych pensji w drużynie, a do tego mogłaby liczyć na zastrzyk kilkunastu milionów euro. Z kolei "Blaugrana" ma zwyczajnie zbyt krótką ławkę i sprowadzenie doświadczonego piłkarza z dużym nazwiskiem pozwoliłoby nieco uspokoić nastroje kibiców - przynajmniej dopóki nie stanie się jasne, że Chiesa w stolicy Katalonii nie będzie w stanie wrócić na swój najwyższy poziom. Włoski dziennikarz podkreśla jednak, że zanim dojdzie do ostatecznego etapu, wicemistrzowie La Ligi skupią się na zarejestrowaniu Daniego Olmo. Dopiero, gdy do tego dojdzie - a klub domknie kolejne sprzedaże lub wypożyczenia z klubu - 26-latek będzie mógł zmienić Turyn na Barcelonę.