Przypomnijmy: 27 października 2020 roku funkcjonariusze Komendy Stołecznej Policji zatrzymali Cezarego Kucharskiego. Tego samego dnia Prokuratura Regionalna w Warszawie zarzuciła mu popełnienie przestępstwa określonego w art. 191 §1 KK, czyli użycia groźby bezprawnej w celu zmuszania innej osoby do określonego działania. Zatrzymanie Kucharskiego było bezpośrednim efektem złożonego przez Roberta Lewandowskiego trzy tygodnie wcześniej zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia wspomnianego przestępstwa. Decyzja piłkarza nie była jednak wyjęta z kontekstu: 11 września 2020 roku Kucharski złożył pozew przeciwko byłemu podopiecznemu na kwotę 39 mln zł. Miałaby to być zapłata za udziały w spółce RL Management, do której Kucharski w 2014 roku wniósł prawa do wizerunku napastnika. To właśnie brak porozumienia w tej kwestii był paliwem późniejszych wydarzeń. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij!Zawiadomienie złożone w Prokuraturze Krajowej przez profesora Tomasza Siemiątkowskiego, pełnomocnika Lewandowskiego, zawiera kopie trzech nagrań rozmów z Kucharskim, które reprezentant Polski zarejestrował bez jego wiedzy. Są to: telefoniczna rozmowa z 12 lutego 2018 roku, rozmowa nagrana 12 września 2019 roku w hotelu Kempinski w Monachium oraz nagrana 6 stycznia 2020 roku rozmowa w restauracji Baczewskich w Warszawie. To w trakcie tej ostatniej padło słynne już zdanie, które poznaliśmy dzięki przeciekowi nagrania do mediów. Na opublikowanej przez Business Insider taśmie słyszymy, jak Kucharski odpowiada na pytanie Lewandowskiego "O jakiej my emocjonalnie mówimy kwocie?", "To jest 20 mln euro. Tyle jest jakby warty myślę twój spokój, nie?". Interii udało się dotrzeć do niepublikowanych wcześniej zeznań Kucharskiego, Lewandowskiego i Anny Lewandowskiej oraz stenogramów kluczowych rozmów, które na sprawę rzucają nowe światło. Lewandowska: - "Wpadłam w panikę, miałam koszmary, nie mogłam spać" Najgorętszym wątkiem w sprawie jest rzekomy szantaż, którego Kucharski miał dopuścić się podczas spotkań w Monachium i w Warszawie. W obu rozmowach Lewandowski w mniej bądź bardziej bezpośredni sposób elementy negocjacji z Kucharskim nazywał właśnie "szantażem". W rozmowie ze śledczymi zasugerował także ewentualny udział w spisku Rafaela Buschmanna, dziennikarza niemieckiego tygodnika "Der Spiegel", który na łamach gazety opisywał sprawę rzekomych nieprawidłowości podatkowych piłkarza Bayernu Monachium. Zdaniem piłkarza ten odezwał się do niego "nie jako dziennikarz, a na "negocjacje" ["Spiegel" opublikował na temat Lewandowskiego kilka artykułów, w tym te z 18 września i 25 września, dotykających m.in. rozliczeń Kucharskiego z Lewandowskim - red.]. Czytaj także: Świąteczna akcja Anny Lewandowskiej! Ruszyła na pomoc polskiej gastronomii! Co ciekawe, słów o szantażu w kierunku przeciwnej strony używał także Kucharski. Gdy w monachijskim hotelu Kempinski temperatura wzrosła, a Lewandowski zarzucał menadżerowi różne nieprawidłowości, 48-letni agent w końcu stwierdził: - "Skoro to mówisz, to teraz mnie szantażujesz". Wątek szantażu pojawił się także w zeznaniu żony Lewandowskiego, Anny, która ma status świadka. Efekty konfliktu z Kucharskim opisała w emocjonalnych słowach. W zeznaniu, do którego udało się dotrzeć Interii, jako pierwszemu medium w Polsce, Lewandowska mówiła, że "dręczono jej męża", "dręczono nas", "dręczono także mnie". Jej zdaniem, po rozmowie w Monachium, mąż "był przerażony", a "sytuacja związana z rozmowami (...) spowodowała strach, przerażenie, to był obłęd". "Ja przez tę całą sytuację wpadłam w panikę, miałam koszmary, nie mogłam spać, miałam szczękościski (...) Żałuję, że nie poszliśmy na policję, że nie naciskałam męża bardziej (...) Ten stan psychiczny, że się boję, trwa w zasadzie od spotkania męża z Kucharskim w Monachium" - kontynuowała Lewandowska i dodała: - "Dochodziło między nami [między nią a R.L. - red.] do napięć, których wcześniej nie było, to wynikało ze stresu". O stanie nerwów Lewandowskiego mówiła natomiast: - "Mąż był przerażony, zestresowany, ale on tak ma, że nie mówi o emocjach, tylko dusi je w sobie".Nie tak emocjonalne jak Lewandowska, ale dość podobne sensem słowa, w rozmowie z prokuratorem wypowiedział sam Lewandowski: - "Wywołało to we mnie strach, o mnie, o żonę, o rodzinę". Lewandowski kontratakuje. Wyłudzenie kredytu i pieniądze z Liechtensteinu To właśnie w związku z domniemanym szantażem Kucharski został zatrzymany, a następnie zastosowano wobec niego ostre środki zapobiegawcze: milion euro poręczenia majątkowego, zakaz opuszczania kraju i kontaktowania się z Lewandowskimi oraz sześcioma innymi osobami (menadżerem Maikiem Barthelem, przyjacielem Lewandowskiego Tomaszem Zawiślakiem, prawnikiem Kamilem Gorzelnikiem, mężem siostry Lewandowskiego Radosławem Mirosem, doktorem Emilem Jędrzejewskim, a także wspomnianym dziennikarzem "Der Spiegel" Buschmannem).Teorię szantażu miała potwierdzać taśma opublikowana przez Business Insider, która była fragmentem spotkania w restauracji Baczewskich. Po pierwsze: okazało się jednak - o czym jako pierwszy poinformował Sport.pl - że była ona pocięta. Po drugie: nagranie liczy tylko 2 minuty i 11 sekund, a ze stenogramu, do którego dotarła Interia, wiemy, że rozmowa trwała przynajmniej 1 godzinę i 20 minut. Czytając oba stenogramy - pierwszy z Monachium i drugi z Warszawy - z łatwością można wyczuć panujące między stronami napięcie. Po tym, jak Kucharski wypowiedział publicznie znane słowa "Za to, że będę krył do końca życia, że jesteś i twoja żona oszustami podatkowymi", do ofensywy przeszedł Lewandowski. Na zarzuty o rzekomych nieprawidłowościach podatkowych zasugerował menadżerowi, że ten wyłudził kredyt na kwotę 35 mln zł na budowę biura (chodzi o biurowiec w Krakowie, który Kucharski ze spółką Moonoffice zbudował i sprzedał Narodowemu Centrum Nauki). "I mówisz to ty, który jako prezes zarządu Moonoffice robił fikcyjne dokumenty, żeby dostać kredyt? Jako polityk brał pieniądze, brudne pieniądze z zagranicy, tak?" - mówił w Monachium Lewandowski. Kucharski odpowiedział: - "Jakie fikcyjne pieniądze? (...) Transakcje Moonofficu przebadało CBA". Lewandowski skonkludował: - "No wiem". I urwał wątek, który kontynuował następnie w Warszawie. Lewandowski powiedział: - "I wyłudziła [osoba, tj. C.K. - red.] kredyt na biuro w Krakowie, tak? I pracowała z kolejnymi osobami, które są oszustami i wyłudzały pieniądze ode mnie". W pewnej chwili Kucharski nie wytrzymał i zareagował bardzo nerwowo, mówiąc Lewandowskiemu: - "Robert, przestań pier... głupoty".To nie wszystkie zarzuty, które Lewandowski wypomniał Kucharskiemu. W stenogramach mowa jest o niejasnych transferach finansowych związanych z nieokreśloną spółką z Liechtensteinu. Lewandowski mówił: - "Ja też cię mogę nazwać [oszustem - red.], jeśli z Liechtensteinu ściągasz pieniądze". Kucharski odpowiedział: - "Jak ściągam pieniądze z Liechtensteinu, to płacę podatek". I wątek znów się urywa. Eurosportsmanagement, czyli agencja menadżerska Barthela, współpracownika Kucharskiego i niemieckiego agenta Lewandowskiego, zarejestrowana jest właśnie w Liechtensteinie i wiele wskazuje na to, że w tej rozmowie chodzi właśnie o nią.Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij! Kolejnym zarzutem jest ten, że Kucharski - jako poseł - zwlekał rzekomo z przyjęciem prowizji za przedłużenie umowy piłkarza z Bayernem Monachium, aby nie wykazywać jej w obowiązkowym oświadczeniu majątkowym [Kucharski był posłem Platformy Obywatelskiej w latach 2011-15 - red.].Ze stenogramów nie wynika jednak kluczowa kwestia: czy były to tylko gry negocjacyjne, czy chodziło o realne nieprawidłowości. Nie wynika także to, jakie konkretnie zarzuty wobec piłkarza miał na myśli Kucharski, mówiąc, że Lewandowski i jego żona są "oszustami podatkowymi". Kucharski: - "Powtórzył, że mi się nic nie należy" Za co i dlaczego Lewandowski miałby w ogóle Kucharskiemu zapłacić? Wszystko zaczęło się w 2008 roku, gdy młody napastnik spieniężył prawa do swojego wizerunku, otrzymując za nie od Kucharskiego 50 tys. zł [tygodnik "Der Spiegel" niedawno zarzucił antydatowanie tej umowy, która w rzeczywistości miała powstać dopiero w 2014 roku - red.]. Gdy kilka lat później - właśnie w 2014 roku, kiedy powstawała spółka RL Management - agent wnosił prawa do tejże spółki, Gorzelnik, prawnik Lewandowskiego i jego kolega ze szkoły (a obecnie prezes RLM), wycenił je na kwotę 3,5 mln zł. Gdy kilka lat później strony chciały się rozstać, nie były w stanie osiągnąć sensownego porozumienia, jak powinno wyglądać ich pożegnalne rozliczenie.W całej aferze istotne są trzy kwoty: 39 mln zł - na tyle udziały w spółce RL Management wycenił Kucharski i ta kwota znalazła się w jego pozwie. Kwota wynika z zamówionej przez Kucharskiego ekspertyzy u pracowników Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie; 20 mln euro - na tyle udziały miał wycenić w prywatnej rozmowie z Kucharskim wspomniany Buschmann, dziennikarz "Spiegla", znajomy Kucharskiego oraz Lewandowskiego; 10 mln euro - tak udziały miał wycenić w podobnej rozmowie Barthel. Co istotne - w teorii każda z wymienionych kwot dotyczy tego samego roszczenia Kucharskiego, a więc rozliczenia kwestii wartości praw do wizerunku zawodnika. Jak było w praktyce? To rozstrzygnie sąd. Obóz Lewandowskiego do wyceny podszedł inaczej. Najpierw Gorzelnik zaproponował Kucharskiemu symboliczne 100 zł, a następnie - jak słyszeliśmy w opublikowanym przez Business Insider fragmencie, kapitan reprezentacji Polski te same udziały ocenił jako warte "zero euro, zero złotych". Sam piłkarz w dwóch rozmowach wielokrotnie powtarzał, że nie rozumie, za co właściwie jego dawny agent oczekuje kasy. "Powtórzył [Lewandowski - red.], że mi się nic nie należy, bo ja nic nie wniosłem" - pada w zeznaniach Kucharskiego. U Baczewskich Kucharski zapytał: - "Ale czy chcesz usłyszeć moje oczekiwania?", Lewandowski na to: - "Tak, właśnie ja chcę usłyszeć twoje oczekiwania". Kucharski więc kontynuował: - "Ale chcesz żeby to wynikało z emocji czy z pewnej metody, która będzie wynikała z zasad biznesowych?". Dalszy ciąg rozmowy znamy z nagrania Business Insidera. Kucharski mówi o 20 mln euro, piłkarz o zero euro. Między innymi na podstawie tego dialogu obóz lidera Bayernu Monachium sformułował tezę o szantażu. Czy porozumienie jest możliwe? Powstało już w 2019 roku Jak czytamy w stenogramach, Kucharski kilkukrotnie proponował Lewandowskiemu arbitraż, ale bez skutku. Gdy do porozumienia nie doszło, agent złożył pozew na 39 mln zł i praw postanowił dochodzić w sądzie. "(...) ja i moi prawnicy złożyliśmy wniosek o utajnienie posiedzeń, aby rozprawy nie odbywały się jawnie. Wiedziałem i to mówiłem Robertowi, że jak złożymy pozew do sądu to sprawy staną się jawne. Chciałem tego uniknąć" - zeznał agent. Wiadomo już, że wyprawy do sądu uniknąć się nie da. Udało się nam potwierdzić informację opublikowaną przez Sport.pl, że porozumienie pomiędzy Kucharskim a Lewandowski było przygotowane już w lipcu 2019 roku. Wypracowali je wynajęci przez obie strony prawnicy kancelarii Mylo, Resist oraz MWW. W porozumieniu znalazł się m.in. zapis o zachowaniu poufności do 2049 roku, co Kucharski powiedział w rozmowie z Sportowefakty.wp.pl. Brakowało tylko ostatecznej kwoty. Finalną wersję mieli ustalić byli partnerzy. I dlatego doszło do spotkań w Monachium i Warszawie. Zamiast do porozumienia, te doprowadziły do eskalacji, która finał prawdopodobnie znajdzie w sądzie. Komentarz obu stron do naszego tekstu opublikujemy w czwartek rano. Sebastian Staszewski, Interia