15 grudnia w Sądzie Rejonowym w Warszawie odbyło się posiedzenie w sprawie zażalenia w kwestii zastosowania wobec Cezarego Kucharskiego środków zapobiegawczych, o które wniosła prokuratura. Miało to związek ze złożonym przez Roberta Lewandowskiego zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. W jego efekcie 27 października 2020 roku Kucharski został zatrzymany. Po pełnym emocji posiedzeniu sędzia zdecydował o zmniejszeniu poręczenia majątkowego z 4,6 mln zł do 500 tys. zł, zniósł także zakaz opuszczania kraju oraz dozór policyjny. Tu przeczytaj tekst Sebastiana Staszewskiego z fragmentami zeznań Roberta i Anny Lewandowskich oraz Cezarego Kucharskiego. Jak poinformował portal Sport.pl, przy okazji posiedzenia adwokaci menadżera zarzucili prokuraturze nierzetelność w sprawie stenogramu rozmowy Kucharskiego z Lewandowskim i podważyli autentyczność dowodu, czyli nagrania. Interia dotarła do zleconej przez Kucharskiego ekspertyzy fonoskopijnej, która - zdaniem jego prawników - pracę prokuratury stawia w niekorzystnym świetle. Kucharski kwestionuje autentyczność nagrania i rzetelność stenogramu Podczas pierwszego starcia prawników Kucharskiego z prokuratorami - wspieranymi przez prof. Tomasza Siemiątkowskiego, pełnomocnika Lewandowskiego - nie zabrakło iskier [tu przeczytaj naszą relację z sądu]. Zaczęło się od cytowania sceny z filmu "Miś" Stanisława Barei, a zakończyło na zarzucie o brak lektury Tolkiena. Spór wyszedł jednak daleko poza uszczypliwości i figury retoryczne. Przedstawiciele Kucharskiego, Krzysztof Ways, Oskar Sitek oraz Łukasz Gładki zakwestionowali autentyczność nagrania i rzetelność stenogramu, którym wspierała się prokuratura, a który w całej sprawie jest kluczowym dowodem. Chodzi o rozmowę przeprowadzoną 6 stycznia 2020 roku w restauracji Baczewskich w Warszawie, a dokładnie o jej liczący około dziewięć i pół minuty fragment. Podstawą do ataku na pracę prokuratury była ekspertyza fonoskopijna z której wynika - co jako pierwszy ujawnił Kacper Sosnowski ze Sport.pl - że stenogram załączony do akt przez przedstawicieli Lewandowskiego oraz ten zaprezentowany przez prokuraturę są niemal identyczne. Mają się w nich pojawiać takie same błędy czy literówki. To natomiast świadczyłoby o tym, że - mimo istnienia protokołu odsłuchania - prokurator nie sporządził swojego stenogramu, a jedynie skorzystał z dokumentu dostarczonego przez pełnomocnika Lewandowskiego. Dodatkowo Kucharski i jego mecenasi powątpiewają w to, czy prokuratura dysponuje oryginałem nagrania Lewandowskiego, bo kopia - którą otrzymali wraz z aktami - nosi nazwę "OczyszczoneMonachium1.mp3". Ich zdaniem może to sugerować, że materiał został zmanipulowany. Ways: - "Przychodzą na myśl dwa scenariusze". Prokuratura odmówiła komentarza O zarzuty wobec prokuratury zapytaliśmy adwokata Kucharskiego, mecenasa Waysa. Na pytanie o to, czy potwierdza, iż obrona zakwestionowała w sądzie autentyczność nagrania i rzetelność stenogramu, odpowiedział krótko: - "Potwierdzam". Natomiast na pytanie o czym może świadczyć zbieżność stenogramów, odpowiedział: - "Mnie osobiście przychodzą na myśl dwa scenariusze: albo osoby wskazane jako faktycznie odsłuchujące mają dokładnie tak samo skonstruowane aparaty słuchowe, w efekcie czego nie słyszą lub słyszą odmiennie pewne słowa i frazy dokładnie w tych samych momentach odsłuchiwania, albo, że w rzeczywistości stenogram był sporządzany tylko raz. A drugi jest jego kopią" i dodał: - "Przede wszystkim oczekujemy [od prokuratury - red.] obiektywizmu, a co za tym idzie właściwego dla tej instytucji dystansu do oceny dowodów". Skontaktowaliśmy się również z rzecznikiem prasowym Prokuratury Regionalnej w Warszawie Marcinem Sadusiem, który w krótkiej rozmowie telefonicznej przyznał Interii, że prokuratura nie chce obecnie komentować medialnych informacji związanych z postępowaniem przygotowawczym sprawy, aby "nie dolewać paliwa". - W pojawiających się w mediach zarzutach są kwestie dotyczące protokołu oględzin nagrania. Zakładając, że mamy jedną treść, to chyba dobrze, że stenogramy są zbieżne. Same wątpliwości dotyczą natomiast tego, czy dane zdanie jest zdaniem twierdzącym czy pytającym, a nie treści zdań. Przyznam szczerze, że patrząc na przebieg tej sprawy i ilość jej elementów w przestrzeni publicznej, nie chcemy dolewać paliwa i nie będziemy tego jako prokuratura komentować - powiedział nam Saduś. Ekspertyza fonoskopijna pokazuje pewne różnice. Dotarliśmy do całości Interia dotarła do zamówionej przez Kucharskiego ekspertyzy fonoskopijnej, którą zlecono doświadczonemu biegłemu z Krakowa, Arkadiuszowi Lechowi. Wynik jego badania różni się od stenogramu, którym posługuje się prokuratura. Czasem chodzi o pojedyncze słowo, a czasem o krótkie zdanie, które - według opinii mecenasów Kucharskiego - zmieniają sens wypowiedzi. Z czego wynikają różnice i czy są faktycznie one istotne dla interpretacji całości? Opinię na ten temat będzie musiała wydać sama prokuratura. Pewne różnice jednak są. Na przykład w stenogramie prokuratury Lewandowski mówi w sprawie kwot, które wstępnie mieli ustalić prawnicy obu stron (12-15 mln zł): "Wątpię w to, ale ok. Na pewno nie PODALI żadnej kwoty, ale dobra". Według analizy Kucharskiego piłkarz odpowiedział: "Wątpię w to, no ale okej. No dobra. Na pewno nie PODAŁEŚ żadnej kwoty, ale dobra". A więc chodzić miałoby nie o ofertę prawników, a Kucharskiego. Takich niuansów pojawia się w tym fragmencie przynajmniej kilka. Analiza fonoskopijna, której całość Interia publikuje jako pierwsza w Polsce, liczy łącznie 16 stron. Możecie zobaczyć je w naszej galerii. O co chodzi w sprawie Kucharski-Lewandowski? Przypomnijmy: stołeczna policja zatrzymała Kucharskiego w związku ze złożeniem przez Lewandowskiego zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa (chodzi o rzekome użycie groźby bezprawnej). Decyzja Lewandowskiego nie była jednak wyjęta z kontekstu: 11 września 2020 roku Kucharski złożył pozew przeciwko byłemu podopiecznemu na kwotę 39 mln zł. Miałaby to być zapłata za udziały w spółce RL Management, do której Kucharski w 2014 roku wniósł prawa do wizerunku piłkarza. Brak porozumienia w tej kwestii był paliwem późniejszych wydarzeń. Sebastian Staszewski, Interia