Latem wiele mówiło się o tym, że Robert Lewandowski zostanie jednym z kapitanów FC Barcelona. Wtedy Polak został pominięty, ale w meczu z Valencią (7:1) wreszcie otrzymał okazję do założenia opaski. Co za przełamanie FC Barcelona. Lewandowski przez dłuższy czas tylko się przyglądał FC Barcelona zachwyca w krajowych pucharach i Lidze Mistrzów, ale zawodzi na całej linii w La Lidze. Tak można krótko określić dyspozycję "Blaugrany" w ostatnich tygodniach. Dość powiedzieć, że aż do niedzielnego spotkania z Valencią CF, podopieczni Hansiego Flicka czekali na ligowe zwycięstwo od początku grudnia. Mecz przeciwko "Nietoperzom" okazał się przełomowy. Szkoleniowiec zostawił na ławce wielu podstawowych graczy, w tym Roberta Lewandowskiego, ale zmiennicy pokazali, na co ich stać. Jeszcze przed przerwą wbili rywalom pięć bramek. Po zmianie stron na murawie pojawił się też Polak, który dorzucił kolejnego gola, a wynik na 7:1 ustaliło trafienie samobójcze Cesara Tarregi. Piękny wieczór Lewandowskiego pomimo że zaczął mecz na ławce rezerwowych Zostawienie Lewandowskiego wśród rezerwowych było kontrowersyjną decyzją Flicka. Tym bardziej, że w sobotę Kylian Mbappe ustrzelił hat-tricka, zbliżając się do Polaka na dystans jednej bramki w klasyfikacji ligowych strzelców. 36-latek odskoczył Francuzowi dzięki trafieniu po wejściu na boisko, ale śmiało można założyć, że w starciu z tak zdezorganizowaną Valencią stać go było na więcej - gdyby otrzymał od trenera więcej minut. Taki stan rzeczy sprawia również, że "Lewy" ma coraz większą konkurencję w walce o Złotego Buta. Ale ostatni kwadrans niedzielnego spotkania był dla Polaka wyjątkowy. Po zejściu z boiska Frenkiego de Jonga, Holender przekazał starszemu koledze opaskę kapitańską. To pierwszy raz, gdy Lewandowski pełnił tę rolę w barwach "Blaugrany". Przypomnijmy, że latem rozgorzała dyskusja, czy Polak znajdzie się w oficjalnym gronie kapitanów. Wówczas napastnik otrzymał cios, bo nie znalazł się nawet wśród pięciu wybranych. W tym gronie znaleźli się Marc-Andre ter Stegen, Ronald Araujo, Frenkie de Jong, Raphinha oraz Pedri. W niedzielę, gdy żaden z nich nie znajdował się na murawie, ten zaszczyt przypadł 36-latkowi, co oznacza, że również jest wysoko w hierarchii szatni.