34-lata to wiek, w którym wielu zawodników myśli już o zawieszeniu butów na kółku lub po prostu odcinaniu kuponów w MLS, Chinach lub na Bliskim Wschodzie. Właśnie w wieku 34 lat z FC Barcelona odszedł do Japonii legendarny Andres Iniesta. O rok starszy był obecny trener "Dumy Katalonii" - Xavi Hernandez, gdy przenosił się do Kataru. 33 wiosny liczył sobie natomiast ikoniczny napastnik Wayne Rooney, gdy opuszczał Everton, chcąc spełnić swój amerykański sen w ekipie D.C United. Robert Lewandowski świętuje 34. urodziny Tymczasem Robert Lewandowski nieustannie udowadnia że wiek to tylko liczba. A skoro już o cyferkach mowa, "Lewy" często podkreśla, że jego ciało jest znacznie "młodsze", niż wskazywałaby na to metryka. - Skoro rok temu miałem biologicznie 27 lat, to teraz mam 25 lub 26. Moje wyniki badań fizycznych i szybkościowych są lepsze niż kiedykolwiek - stwierdził Robert Lewandowski jeszcze kilkanaście miesięcy temu. Dodał przy tym, że przez najbliższe cztery - teraz już trzy - lata zamierza grać na najwyższym poziomie, a później zastanowi się, co dalej Robert Lewandowski - niczym stereotypowy Polak - może zastanawiać się także nad tym "co by było gdyby...". W jego karierze wydarzyło się bowiem (lub mogło się wydarzyć) wiele sytuacji, które mogłyby sprawić, że dziś 34. urodziny świętowałby w zupełnie innym miejscu. Jedną z nich jest słynny, niedoszły transfer do ekipy Blackburn Rovers. Na drodze tej transakcji stanął w 2010 roku... wybuch wulkanu Eyjafjallajokull. Byliśmy zachwyceni piłkarzem, wraz z szefem klubu ustaliliśmy, że zapłacimy około 8 milionów euro, na co zgodził się Lech, a Lewandowski miał przylecieć do Blackburn. Czekaliśmy na lotnisku, loty się nie odbywały, a tydzień czy dwa później Lewandowski już był zawodnikiem Borussii Dortmund - wspominał w rozmowie z "Talk Sport" ówczesny menedżer ekipy "Wędrowców" - Sam Allardyce. Robert Lewandowski... mógł trafić do Włoch! Pracownik klubu wyznał to po latach W transferowej historii Roberta Lewandowskiego znajduje się jednak także inny, mało znany fakt. Otóż niewiele brakło, by młody, obiecujący napastnik Znicza Pruszków w 2008 roku trafił nie do Lecha Poznań, a... na Półwysep Apeniński. O zakontraktowanie "Lewego" starali się przedstawiciele Palermo, lecz ostatecznie weto postawił sam piłkarz. - Lewandowski to mój największy żal, jeśli chodzi o działalność na rynku transferowym. Gdy pracowałem w Palermo, on grał w polskim klubie z drugiej ligi (Zniczu Pruszków - przyp. red.). Opowiedział mi o nim agent Sergio Berti. Spodobał mi się i próbowałem go namówić na transfer. Robert powiedział nam, że wolałby spędzić kolejny rok w Polsce, aby mieć ciągłość grania. Do dziś żałuję, że na tej wiadomości sprawa się zatrzymała. Żałuję, że nie poleciałem do jego domu, aby osobiście go przekonać. Lewandowski to niezwykły napastnik - wspominał po latach na łamach "Tuttosport" Walter Sabatini. W przeciwieństwie do byłego pracownika Palermo Robert Lewandowski nie ma chyba czego żałować. Jego kariera w wielu aspektach prowadzona była wzorcowo i koniec końców udało mu się spełnić sen o grze w Hiszpanii. Polak wciąż czeka jednak na swoją pierwszą bramkę w La Liga. I czy urodziny nie są idealnym pretekstem do tego, by sprawić sobie wyjątkowy prezent? Już o 22.00 będzie ku temu okazja. Wtedy bowiem rozpocznie się mecz FC Barcelona z Realem Sociedad San Sebastian. W tym wyjątkowym dla niego dniu uwaga kolejny raz skupiona będzie przede wszystkim na Robercie Lewandowskim. Czy tym razem nasz reprezentant trafi do siatki? Odpowiedź poznamy już niebawem!