Jeszcze w poniedziałek rzecz wydawała się prosta. Robert Lewandowski nie otrzymał od trenera Xaviego Hernandeza powołania do kadry meczowej FC Barcelona na wyjazdowe starcie w Lidze Mistrzów z ekipą Royal Antwerp FC, co było oznaczało, że będzie mógł zostać w Hiszpanii, by złapać nieco oddechu. Jak informował portal WP Sportowe Fakty, reprezentant Polski nie był zwolennikiem takiego rozwiązania, lecz po konsultacji ze swoim szkoleniowcem zaakceptował taki stan rzeczy. Dzień później jednak nastąpił spektakularny zwrot akcji - FC Barcelona opublikowała nową listę powołanych, na której już znalazło się nazwisko Roberta Lewandowskiego. Poza Polakiem do reszty zespołu dołączyli także ostatecznie Ronald Araujo oraz Ilkay Gundogan. Wszystko z powodu niespodziewanej zmiany planu "Dumy Katalonii", a na dołączenie podstawowych graczy do delegacji miał naciskać sam prezes klubu - Joan Laporta. Liga Mistrzów. Robert Lewandowski interweniował u Xaviego, poprosił o grę Robert Lewandowski wsiadł więc na pokład samolotu i poleciał wraz z drużyną do Antwerpii. Można było jednak zakładać, że mimo wszystko odpocznie na ławce rezerwowych, a tymczasem trener Xavi Hernandez zdecydował się oddelegować go do gry od pierwszej minuty, co w kontekście wcześniejszych wydarzeń można uznać za zaskakujący ruch. Dlaczego hiszpański szkoleniowiec zdecydował się na takie rozwiązanie? Na to pytanie odpowiedział tuż przed meczem w rozmowie z reporterami "Movistaru". Mecz Royal Antwerp FC - FC Barcelona rozpoczął się w sensacyjny sposób. Gospodarze objęli bowiem prowadzenie już w drugiej minucie, gdy Arthur Vermeeren wykorzystał katastrofalny błąd obrony "Blaugrany". Jeszcze przed przerwą do wyrównania doprowadził jednak Ferran Torres. Xavi Hernandez i jego podopieczni na dobrą sprawę nie musieli jednak martwić się o wynik tego spotkania. Już w poprzedniej kolejce zagwarantowali sobie bowiem awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów, a w praktyce także pierwsze miejsce w grupie, które - w teorii - gwarantuje "łatwiejsze" losowanie przez fazą play-off.