O domniemanym skandalu z Robertem Lewandowskim w roli głównej poinformował Mateusz Skierawski z portalu WP Sportowe Fakty. "Zamurowało mnie, gdy dowiedziałem się, że przed meczem z Francją na mundialu Lewandowski zszedł z treningu wcześniej, bo nie był zadowolony z poziomu zajęć" - napisał. Na te rewelacje szybko zareagował Polski Związek Piłki Nożnej w osobie Jakuba Kwiatkowskiego. Rzecznik prasowy oraz team manager reprezentacji Polski przyznał w rozmowie z Interią, że Robert Lewandowski podczas zajęć usiadł na ławce, ponieważ zabrakło dla niego miejsce w zespołach rywalizujących w siatkonodze i "ktoś z zewnątrz mógł to odebrać jako jego zejście z treningu". Reprezentacja Polski. Mateusz Michniewicz o aferze wokół Roberta Lewandowskiego. "To absurdalne" Taką wersję wydarzeń potwierdził syn byłego selekcjonera reprezentacji Polski Czesława Michniewicza - Mateusz Michniewicz w rozmowie z dziennikarzem Interii Tomaszem Chabiniakiem na kanale "Chabiniak i Michniewicz". "Nie wiem od czego zacząć, bo to jest tak absurdalne, że aż ciężko powiedzieć. Gdy ktoś mnie spytał na Twitterze, to odpisałem, że nie wiem co gorsze: to że ktoś to sobie wymyślił, czy że ktoś w to próbuje wierzyć. To była sytuacja nie tyle przed meczem z Francją, co po meczu z Argentyną. Był trening siatkonogi i wyszło lekkie nieporozumienie. Robert Lewandowski miał podczas tego treningu tylko się rozgrzać i zejść do fizjoterapeutów, ale stwierdził, że jest okej i chciałby pograć. A że pozostali zawodnicy wcześniej dobrali się do drużyn, dla 'Lewego' nie było drużyny. W jego miejsce grał jeden z bramkarzy" - rozpoczął swój wywód Mateusz Michniewicz. "Sytuacja była taka, że Robert Lewandowski stanął przy ławce, dostał pytanie od trenera co jest grane i powiedział, że nie ma dla niego drużyny, bo źle policzyli. Otrzymał odpowiedź, że nikt źle nie policzył, ale nie był po prostu brany pod uwagę. To było lekkie nieporozumienie, kompletnie normalna sytuacja. Lewandowski zszedł z treningu, żeby się napić wody przy ławce. Wrócił i grał. A że ktoś mówi, że trening był słabej jakości... to znaczy, że słabo w siatkonogę grali. Robert Lewandowski nie opuścił treningu, tylko stanął za linią na 3-4 minuty" - dodał. Całą sytuacją skomentował także na łamach Interii Tomasz Zawiślak - przyjaciel i bliski współpracownik Roberta Lewandowskiego. "To, co wydarzyło się w zeszłym tygodniu przelało czarę goryczy. Będę wypowiadał się w swoim imieniu: Mam dosyć tego, co się dzieje wokół Roberta Lewandowskiego, jeśli chodzi o reprezentację Polski" - powiedział.