Jeszcze na długo przed tym, jak Robert Lewandowski podpisał kontrakt z Barceloną, w marzeniach jego żony było zamieszkanie w Hiszpanii. W końcu namówiła męża, by kupili dom na Majorce. Razem z mamą zrobiła "objazdówkę" po wyspie, obejrzały dwadzieścia posiadłości, a jedna z nich skradła serce Anny. Mimo że dzięki życiu na Majorce z marszu pokochała hiszpańską codzienność, wcale nie narzucała mężowi swoich emocji podczas podejmowania decyzji o transferze z Bayernu do "Dumy Katalonii". Przyznaje jednak, że ważne były nie tylko aspekty czysto sportowe, ale w pewnym stopniu również rodzinne. "Jak przyszła propozycja z Barcelony, to rozpisaliśmy sobie plusy i minusy. Podeszliśmy do tego odpowiedzialnie, zastanawialiśmy się, co jest dla nas lepsze: zostanie w Monachium, FC Barcelona, a może PSG i Paryż. Natomiast od razu powiedziałam: 'Robert, mnie dwa razy pytać nie musisz, wiesz, że Barcelona to jest Hiszpania, a ja Hiszpanię kocham'. Kwestie sportowe były oczywiście kluczowe, ale patrzyliśmy też na tę zmianę pod kątem rodzinnym. My jesteśmy na co dzień z dziećmi i to było dla mnie najważniejsze" - tłumaczy. Klara i Laura, podobnie jak rodzice, świetnie odnalazły się w nowej, katalońskiej rzeczywistości. Ze zdjęć zamieszczanych w sieci przez Annę Lewandowską wyłania się obraz idealnej rodziny w idealnych okolicznościach przyrody w idealnym domu. Ale poza Instagramem wcale tak perfekcyjnie i kolorowo nie jest. Trudne chwile w domu Anny Lewandowskiej. Łzy za zamkniętymi drzwiami. "Przepłakałam wiele godzin" Problemy w domu Anny i Roberta Lewandowskich. "Mam kryzysy, poczucie winy, że jestem złą mamą" Niektórzy rodzice mogą poczuć się onieśmieleni obrazem Anny Lewandowskiej jako matki. Wydaje się, że zawsze ma czas dla dzieci, jest bardzo zaangażowana, nigdy nie krzyczy na córki, które są zresztą bardzo dobrze wychowane i nie sprawiają problemów. Jak jest w rzeczywistości? "Przecież jak wszyscy mamy też problemy z dziećmi. Ja czasami sobie z tym nie radzę. Mam kryzysy, poczucie winy, że jestem złą mamą, wyrzucam sobie, że macierzyństwo nie jest do końca takie, jak sobie wyobrażałam" - zdradza żona piłkarza reprezentacji Polski i Barcelony w wywiadzie w nieautoryzowanej biografii "Imperium Lewandowska". Przed tym, jak została mamą, wyobrażała sobie, że jej dzieci "będą grzeczne, będą się słuchać i nie będą pyskować". "Lubię mieć wszystko zaplanowane, a z dziećmi się tak nie da. Moje dziewczynki są kochane, ale potrafią pokazać swój charakter. Bunt dwulatka nie jest mi obcy. Jeśli ktoś mi mówi o trzecim dziecku, to się łapię za głowę. Podsumowując, nie wszystko jest w naszym życiu idealne, a ja nie jestem idealną matką, mierzę się z powszechnymi problemami rodzicielskimi" - przyznaje. Cieszy się, że Klara i Laura mają okazję zasmakować życia w Hiszpanii. Obie dziewczynki uczą się języka, a starsza - wedle słów Lewandowskiej - wykazuje wybitny talent lingwistyczny. A jednak to nie były tylko plotki o Lewandowskich. Zasadnicza różnica. "Robert nie chciał słyszeć" Tak Lewandowscy wychowują Klarę i Laurę. "Staramy się normalnie żyć" Robertowi i Annie Lewandowskim zależy, by córki wychować w szacunku do pieniędzy. "My naprawdę staramy się normalnie żyć, nie rozpieszczać dzieci materialnie. Kupuję córkom zwyczajne ciuchy. Może gdzieś kiedyś mi się zdarzyło kupić coś markowego, ale to było incydentalne. Jestem wychowana tak, że szkoda marnować pieniądze, dzieci się brudzą, niszczą szybko ubrania. Często też odmawiam dzieciom, jeśli jakiś zakup wydaje mi się nierozsądny" - przekonuje trenerka. Ostatnio ona i mąż rozmawiali nawet na ten temat i doszli do wniosku, że w przyszłości absolutnie nie zdarzy się tak, że Klara i Laura będą miały nielimitowany dostęp do finansów rodziców. "Stanowczy" w tym zakresie ma być zwłaszcza Robert. "Uważa, że dziewczynki w przyszłości nie wszystko powinny dostać na tacy, na wiele rzeczy powinny same zapracować. Ja nie jestem taka stanowcza, taka twarda jak Robert, ale w gruncie rzeczy wiem, że on ma rację. Trudno wychować dziecko, spełniając wszystkie jego zachcianki, dając mu wszystko, bo to nie stymuluje go do rozwoju" - podsumowuje. Fatalne wieści dla PZPN? Szykuje się problem. Dotkliwy cios dla "Lewego" i spółki