Przez długi czas wydawało się, że mimo powrotu do treningów urlop Roberta Lewandowskiego zostanie nieco przedłużony, a raczej - że Polak będzie musiał poczekać na kolejny występ w barwach FC Barcelona nieco dłużej od kolegów. Tuż po ostatnich zajęciach przed starciem z Espanyolem Polak dowiedział się jednak, że kara zawieszania, jaką otrzymał, została "zamrożona", dzięki temu może wystąpić w sylwestrowych derbach stolicy Katalonii. Ta decyzja - delikatnie mówiąc - nie spodobała się Espanyolowi, który przygotowywał się na grę z rywalem pozbawionym swojej największej gwiazdy. Klub postanowił więc szybko zareagować, wyrażając swoje oburzenie i nazywając decyzję o dopuszczeniu Roberta Lewandowskiego do gry "niesprawiedliwością". Władze Espanyolu poinformowały także, że w ramach protestu nie zamierzają zjawić się w sobotę w loży honorowej na Camp Nou, ale są pewni, że ich drużyna zagra w starciu z FC Barcelona "na 110 procent". FC Barcelona - Espanyol. Robert Lewandowski i spółka muszą mieć się na baczności? Te ostatnie słowa zwróciły uwagę hiszpańskich dziennikarzy. Kataloński "Sport" obawia się, czy nie zwiastuje to brutalnej gry wymierzonej w Roberta Lewandowskiego i spółkę. Zwłaszcza, że zawody poprowadzi znany i głównie nielubiany sędzia Mateu Lahoz. - Zdanie z oświadczenia Espanyolu może budzić liczne interpretacje. I to nie wszystkie pozytywne. Z sędzia Mateu Lahozem na boisku i Espanyolem "w stanie wojny" wszystko może się zdarzyć. Zawieszenie Lewandowskiego na trzy mecze za dotknięcie nosa nie było właściwe, podobnie jak reakcja Espanyolu, który podpaliła atmosferę. Miejmy nadzieję, że wszystko ograniczy się tylko pogawędki i ostrych słów - czytamy na łamach internetowego wydania znanego dziennika.