"Bayern gra z Barceloną partię szachów, ale to Barcelona atakuje białymi, Bayern broni się czarnymi" - napisał jeden z komentatorów barcelońskiego "Sportu". Jego zdaniem oczywiste jest, że szefowie bawarskiego klubu miękną: jeszcze niedawno, byli spokojni o to, że Lewandowski wróci do Monachium, teraz ustalili za niego cenę 50 mln euro. Lewandowski w Barcelonie. "Piłkarze grają tam, gdzie chcą" "Ci z Bayernu są twardzi jak gwoździe do trumny" - zauważa współpracownik "Sportu". Dodaje jednak, że atutem i wielką przewagą Barcelony w negocjacjach jest postawa samego Polaka, który tak jasno i kategorycznie postawił się klubowi z Bawarii jak to tylko było możliwe. I dodaje, że jeśli negocjacje transferowe będą się posuwały zbyt wolno, klub z Katalonii może liczyć na kolejne akty wsparcia ze strony Lewandowskiego. "Piłkarze grają tam gdzie chcą. Taka jest futbolowa rzeczywistość" - napisał. 50 goli w minionym sezonie dla Bayernu to wizytówka Polaka. Media w Hiszpanii uważają jednogłośnie, że będzie on dla klubu z Camp Nou ogromnym wzmocnieniem. Dziennik "Marca" podkreśla, że Lewandowski, poza tym, że jest kilerem w polu karnym, lubi cofać się po piłkę i nie ma kłopotu z grą kombinacyjną. Powinien poradzić sobie z tiki-taką. Jest specjalistą od karnych, a nawet wolnych - co czyni go napastnikiem uniwersalnym. Nie jest młodzieniaszkiem, ale jest o rok młodszy od Karima Benzemy - największej gwiazdy ostatniej edycji Ligi Mistrzów. Czy kwota transferu powinna wynieść aż 50 mln euro? Tu pojawiają się wątpliwości. Barcelona nie chce wydać aż tyle. Katalończycy postarają się wynegocjować cenę bliższą 40 mln. Ewentualnie zgodzić się na drugą część kwoty w wysokości uzależnionej od dokonań Lewandowskiego na Camp Nou. Lewandowski w Barcelonie. 10. na liście najdroższych na Camp Nou? Gdyby Polak kosztował 50 mln euro zająłby dziesiąte miejsce na liście najdroższych graczy w historii Barcelony. Numerem 1 (według "Sportu") jest Ousmane Dembele, który kosztował klub 140 mln euro. Philippe Coutinho jest drugi - 135 mln, trzeci Antoine Griezmann - 120 mln. Wszyscy trzej dali zespołowi z Camp Nou bardzo niewiele. Brazylijczyk już jest w Aston Villi, Griezmann w Atletico, Dembele toczy jeszcze negocjacje z szefami Barcy, ale bardzo prawdopodobne, że odejdzie, bo nie dostanie podwyżki. Czwarty na liście Neymar (88 mln) to oddzielna historia. Tamci trzej przybyli na Camp Nou, żeby go zastąpić. Ich misja zakończyła się fiaskiem, tak samo jak misja Neymara by w PSG stać się gwiazdą numer 1 w świecie piłki. Piąty na liście najdroższych jest Frenkie de Jong (86 mln), którego Barcelona chce teraz sprzedać do Manchesteru United. I dopiero szósty Luis Suarez (81,7 mln) to piłkarz, który odniósł niekwestionowany sukces na Camp Nou. Siódme miejsce zajmuje Zlatan Ibrahimović (69,5 mln), dla którego roczny pobyt w Barcelonie był traumą. Najbardziej dyskusyjna jest ósma pozycja zajmowana przez Miralema Pjanicia (60 mln), ale jego cena została zawyżona przy wymianie z Juventusem na Arthura Melo. Dziewiąty jest Ferran Torres sprowadzony zimą z Manchesteru City za 55 mln euro. Dziesiąty byłby Lewandowski. Póki co jest nim Malcom - 41 mln, którego już dawno nie ma na Camp Nou. Jak widać z tej listy, Barcelona chętnie wyrzucała wielkie pieniądze w błoto. Lewandowski wydaje jej się celem pewnym. Jaka będzie rzeczywistość? ZOBACZ TEŻ: 1 lipca Barcelona ma ogłosić dwa transfery. Co z Lewandowskim? "Mam nadzieję, że Lewandowski zagra w Barcelonie". Zaskoczenie Bayern ma zastępcę za Roberta Lewandowskiego