Trzęsienie ziemi. Probierz czy Lewy - kto wyjdzie cało?
Największą ofiarą najpotężniejszego od lat zawirowania wokół reprezentacji Polski jest ona sama.

Nie ma wątpliwości, że jesteśmy świadkami starcia ego. Selekcjonera, którego pod ścianą postawiły rezultaty niemal dwuletniej kadencji, a także kapitana, tracącego ten status w wieku 37 lat. Michał Probierz zabrał Robertowi Lewandowskiemu opaskę - a Lewandowski stwierdził, że u Probierza już nie będzie grał. Wszyscy analizują, jak do tego rozłamu doszło. Niczym w szkole: "proszę pani, to on zaczął!".
To nie wydaje się takie trudne. Lewandowski powinien przyjechać na pożegnanie Grosickiego i zagrać z Finlandią. Jeśli czuł się wyczerpany, mógł zrezygnować z końcówki rozstrzygniętego sezonu w Barcelonie i zostawić tę resztkę fizycznych oraz mentalnych możliwości tego sezonu na dobro, zdawałoby się, najważniejsze - czyli drużynę narodową. Ta czeka na być może najważniejszy mecz tych eliminacji.
Michał Probierz, jeśli już chciał "w nagrodę" Lewandowskiego pozbawić opaski kapitańskiej, powinien to zrobić w Chorzowie, na żywo, a nie przez telefon, rozpętując dwa dni przed tym najważniejszym meczem burzę, która na pewno naszym reprezentantom nie pomoże się skupić na robocie.
Nasz najlepszy w historii piłkarz być może też mógł wstrzymać się z natychmiastową odpowiedzią, czekając z rezygnacją gry w kadrze do środy. Ale tu znów wracamy do starcia ego. Można odnieść wrażenie, że ta wojna na linii selekcjoner - kapitan (już były), o to czyje będzie na wierzchu, stała się ważniejsza od punktów zbliżających nas na mundial. Dość smutny to wniosek.
Tylko zakładamy przy tym, że oni tego, o czym napisałem, nie wiedzą. Ryzykowna to teza. Prędzej skłaniałbym się do tego, że o prawdziwych przyczynach tej burzy dopiero usłyszymy. A najlepsze będą wyjaśnienia najprostsze - choćby takie, że Lewandowskiemu po prostu nie odpowiada Probierz i to, co z tą kadrą robi od kilkunastu miesięcy.
Polska - Finlandia już jutro. PR-owa paplanina
Jutro gramy arcyważne spotkanie w Helsinkach, a jesteśmy w samym środku bałaganu. Przegrywając w żałosny sposób z Finlandią, cały ten projekt prawdopodobnie zakończymy szybko, tak jak szybko Lewandowski wróci do kadry.
I znów zaczniemy od zera. Może o to Lewandowskiemu, który nie ma przed sobą wielu lat grania, chodzi? By na ten ostatni mundial nie tylko pojechać, wyczołgać się z grupy jak w Katarze, ale zostać dobrze zapamiętanym? Być może wie, że z Michałem Probierzem u steru jest to niemożliwe - i stąd ta cała afera?
Cała reszta może okazać się politycznie poprawną, PR-ową paplaniną. Paradoks polega na tym, że jednocześnie nie poprawia ona wizerunku ani Lewandowskiego, ani Probierza, ani całej reprezentacji Polski z Polskim Związkiem Piłki Nożnej na czele.
Przy takiej burzy, w takich okolicznościach, powinny zostać rzucone karty na stół. Niezależnie od tego, jaka jest prawda - zasługują na nią kibice, którzy widocznie są do klaskania i kupowania produktów PZPN, a nie od partnerskiego traktowania, którym należy się uczciwe postawienie sprawy w jakimkolwiek temacie, choćby afery premiowej.
Lewandowski szczerze o powodach rezygnacji z tego zgrupowania powiedział dopiero, jak na nie przyleciał, w studio TVP Sport. Przyznał tam zresztą, że "nie musiał się tłumaczyć". PZPN wychodzi z takiego samego założenia. Szkoda, bo na samym końcu każdej komunikacyjnej wpadki czy kompromitacji, będącej zarzewiem każdego zamieszkania, jest reprezentacja Polski. Drużyna narodowa, do której coraz większa część narodu traci nerwy, a na koniec - serce.
Wkurzeni muszą być sponsorzy, jeśli spośród twarzy tej kadry stracili najsławniejszą. Wyobrażam sobie, że wcale nie tak jednomyślnie hurraoptymistycznie na wieść o zmianie kapitana zareagowała szatnia - na pewno są tacy, dla których Lewandowski był ważnym ogniwem, w końcu "trochę" tej drużynie na boisku pomagał. Martwią jednak takie sygnały, jak przebywającego na urlopie z Grosickim Kamila Glika, który wiwatował tę decyzję Probierza na X.
Wiwatować awans na mistrzostwa świata będą w Jordanii, do której właśnie lecę, by z bliska poczuć tę euforię. I będzie mi wstyd, jeśli nas na tym mundialu zabraknie.