Piątkowy werdykt sądu administracyjnego w Madrycie zaskoczył wszystkich. Wydano decyzję, która zawiesza karę trzech meczów dla Roberta Lewandowskiego. Nieco ponad 24 godziny przed meczem okazało się, że Polak może w sobotę (godz. 14) zagrać przeciwko Espanyolowi w derbach Barcelony. Portal Marca twierdzi, że ta decyzja zupełnie zaskoczyła hiszpańskiego odpowiednika PZPN - RFEF. Działaczom nie podoba się to, że do sprawy miesza się sąd powszechny, który nie do końca zna realia przepisów sportowych. Podkreślają, że kara dla Lewandowskiego składa się z dwóch sankcji (jeden mecz zawieszenia za czerwoną kartkę i dwa za gesty wobec sędziego), a na dodatek Barcelona skorzystała z prawa od odwołania. Kataloński klub walczył o zmniejszenie kary najpierw przed Komisją Odwoławczą RFEF, a potem do administracyjnego sądu sportowego. "Trzy razy decyzje były dla niej niekorzystne, a potwierdził to trybunał arbitrażowy (TAD)" - podkreśla Marca. W związku chcą współpracować z Najwyższą Radą Sportu, by więcej nie powtórzyła się sytuacja, w której "sąd podejmie decyzję zapobiegawczą w sprawie trzech poprzednich orzeczeń właściwych władz sportowych posiadających pełne uprawnienia do podejmowania decyzji w tym zakresie". RFEF twierdzi, że werdykt sądu ws. Lewandowskiego jest "bezprecedensowy" i niesie za sobą "konsekwencje, których zakresu nikt nie odważy się teraz ocenić, ale było to akt nieodpowiedzialności". Espanyol jest oburzony decyzją i podkreśla ogromną niesprawiedliwość. Zdecydował nawet, że na derbach Barcelony na Camp Nou nie pojawi się oficjalna delegacja klubu. Hiszpańskie Radio Cope podało, że rozważano nawet, by zespół nie wyszedł na boisko. Dosadnie decyzję sądu ocenił Joan Collet, były prezydent Espanyolu. "To co się dzieje w piłce to wstyd. Pomoc otrzymują zawsze te same kluby. Chodzi o ich korzyści i interesy. W Katalonii dorastaliśmy wciąż słysząc, że Barcelona jest najbardziej poszkodowanym klubem. Co teraz powiedzą? Federacja jest taka samo zaskoczona decyzją jak my" - twierdzi. "Jeśli sąd tego typu angażuje się w tę sprawię to nie wiemy, kiedy będzie ostateczny werdykt. To może potrwać miesiącami". I dodaje: "Gdybym był prezydentem w ramach protestu ja bym nie poszedł na taki mecz, ani nikt z zarządu ani drużyna. To jednak sprawa obecnych władz, które robią wszystko dla dobra klubu".