Po 31. kolejkach Lewandowski ma na koncie 36 bramek i pewnie prowadzi w klasyfikacji króla strzelców. Polak jednak już od dawna nie patrzy za plecy na swoich rywali, bo jego przewaga jest ogromna, choć... spogląda w przeszłość. Napastnik Bayernu ściga się bowiem z legendarnym rekordem Gerda Muellera, który w jednym sezonie zdobył 40 bramek. Choć przez lata wydawało się, że nikt nie jest w stanie się do tego osiągnięcia zbliżyć, to "Lewy" był w takiej formie, że gdyby nie kontuzja, pewnie wyśrubowałby rekord do jeszcze bardziej niebotycznych rozmiarów.Niestety, Polak z powodu kontuzji odniesionej w starciu reprezentacji z Andorą musiał przez kilka tygodni pauzować i stracił kilka spotkań w Bundeslidze. Zostały mu jednak trzy mecze i na pewno będzie starał się choć zrównać z Muellerem.Jeżeli mu się to uda, to może paradoksalnie oznaczać, że zacznie myśleć o szukaniu nowych wyzwań i odejściu z Bayernu. Tak przynajmniej uważa jeden z ekspertów "Bilda" Jan Age Fjortoft. Były reprezentant Norwegii i uczestnik mistrzostw świata w 1994 roku na Twitterze sugerował, że w 2022 roku miejsce Polaka w Bayernie może zająć jego rodak Erling Haaland, a klub z Bawarii pozwoli Polakowi odejść. Skontrował go wtedy jego kolega z redakcji Christian Falk, który przyznał, że to ciekawa roszada, ale raczej nierealna, bo Lewandowski zapewne nie myśli o odejściu.Jednak Fjortoft nie odpuszczał i powiedział, że jego zdaniem pobicie rekordu Muellera byłoby dla Lewandowskiego i sukcesy w kolejnym sezonie mogłyby sprawić, że Polak szukałby nowych przygód. Zapewne w Premier League, bo to zdaniem niemieckich dziennikarzy, jedyne miejsce, w którym mógłby nie tylko liczyć na sporą podwyżkę, ale także na kolejne wyzwania.KK