Trudno dziwić się rozgoryczeniu w szeregach Espanyolu. W piłce nożnej chodzi o wygrywanie, a to oznacza między innymi też wykorzystywanie słabości rywala. A taką słabością był brak Lewandowskiego. Bez Polaka w składzie szanse w derbach Barcelony Espanyolu po prostu byłyby większe. Podjęcie decyzji nieco ponad 24 godzinyprzed meczem to działanie na niekorzyść rywala Dumy Katalonii, a czym Espanyol zawinił? Dlaczego ma być pokrzywdzony? Nie mam wątpliwości, że od momentu słusznego wyrzucenia Lewandowskiego z boiska trener Diego Martinez przygotowywał się pod to spotkanie biorąc pod uwagę to, że Polak na pewno nie zagra. Przecież za czerwoną kartkę w konsekwencji dwóch żółtych w lidze hiszpańskiej pauzuje się jeden mecz. Z automatu. Taką przerwę miał choćby Sergio Busquets w drugiej kolejce, kiedy na inaugurację sezonu zobaczył dwie żółte i po chwili czerwoną kartkę w meczu z Realem Valladolid. Oczywiście Barcelona walczyła przed różnymi instancjami, by zmniejszyć karę dla napastnika, ale nie by ją całkowicie anulować. Lewandowski został bowiem zawieszony na jeden mecz za czerwoną kartkę, a na kolejne dwa za gesty w kierunku sędziego. I tylko to jest sprawą do podważenia, czy słusznie, czy nie. Dlatego decyzja sądu w Madrycie jest zwyczajnie niesprawiedliwa. Zaskoczony był nia nawt Xavi Hernadez, trener Barcelony. Sąd mógł zawiesić wykonanie kary Lewandowskiego z obawy przed "nienaprawialnymi szkodami" dla Barcelony, ale dotyczącą dwóch kolejnych spotkań (z Atletico Madryt i Getafe), a nie meczu z Espanyolem. "To dziwna sytuacja. Nie znamy przypadków takiego samego postępowania sądu wobec innych klubów. Pomimo takiej niesprawiedliwości, wierzę, że zespół zagra na 110 procent" - podkreśla Mao Ye, prezydent klubu. Jedno bowiem jest pewne - nie mogło być lepszej motywacji dla zawodników Espanyolu niż taka zaskakująca decyzja sądu.