Robert Lewandowski w swojej karierze kontuzji miał niezwykle mało. Jak na profesjonalnego piłkarza można powiedzieć wręcz, że okresy, w których Polak pauzował, są na przestrzeni całej jego przygody z piłką niezauważalne. Zwykle było to bowiem kilka, maksymalnie kilkanaście dni przerwy. Gwiazda Realu zakończyła sezon. Ależ cios tuż przed finałem z Barceloną Wraz z wiekiem i minutami spędzonymi na boisku, zdrowie ma prawo zacząć się "kruszyć", a przy coraz bardziej intensywnej piłce nożnej jest to coś wręcz nieuniknionego. Niestety zdaje się, że nawet Lewandowski przestał wytrzymywać obciążenia, jakie narzuca aktualny terminarz. Lewandowski musi czekać. Nie ma nic do powiedzenia W trwającym sezonie "Lewy" miał kilka różnych problemów. W większości wiązały się jednak one właśnie z przerwą rzędu kilkunastu dni. Ten zdecydowanie najpoważniejszy uraz przytrafił się kapitanowi reprezentacji Polski w najtrudniejszym i najważniejszym momencie sezonu, a więc na przełomie kwietnia i maja. W meczu ligowym z Celtą Vigo Polak doznał kontuzji ścięgna podkolanowego. Real w pościgu za Barceloną, trener stracił cierpliwość. "Nie może tak robić" Pierwsze diagnozy mówiły o trzech tygodniach przerwy, co oznaczałoby ewentualny powrót na rewanżowy mecz półfinałowy z Interem Mediolan w Lidze Mistrzów. Jak się jednak okazuje, wcale tak nie musi być. Najnowsze informacje w tej sprawie przekazał Tomasz Włodarczyk z portalu "Meczyki.pl". - Lewandowski nie zagra w El Clasico. Hiszpańskie media podają, że będzie pauzował 2-3 tygodnie, ale tak naprawdę nikt nie jest w stanie to określić. To zwykłe strzelanie - rozpoczął dziennikarz. - Robert Lewandowski będzie miał jeszcze kolejne badania, które sprecyzują jego czas powrotu na boisko. Dzisiaj nie wiemy, ile on będzie odpoczywał, ale to będzie co najmniej kilkanaście dni - dodał Włodarczyk. Kilkanaście dni od 24 kwietnia, gdy padły te słowa, sprawiają, że występ z Interem jest prawie niemożliwy. Spotkanie we Włoszech odbędzie się bowiem 6 maja, a więc za dokładnie 13 dni. Sformułowanie "co najmniej" użyte przez dziennikarza może z pewnością budzić jednak spory niepokój u kibiców "Blaugrany" oraz Hansiego Flicka.