Już w sobotę okaże się, który z gigantów będzie wiódł prym w Hiszpanii przez najbliższych kilka miesięcy. Fantastycznego widowiska spodziewa się Tomasz Ćwiąkała, który wyraził też zdecydowaną tezę na temat przyszłości Wojciecha Szczęsnego w FC Barcelona. Paweł Paczocha, Interia Sport: Odnosząc się do jednego z twoich ostatnich filmików: czy można już chwalić FC Barcelonę, czy jeszcze na to za wcześnie? Tomasz Ćwiąkała, CANAL+ Sport: Oczywiście, że można. Barcelona wypracowała sobie na tyle mocną pozycję w dotychczasowych meczach ligowych, ale też spotkaniem z Bayernem Monachium, że nawet gdyby Barça zgubiła punkty w El Clasico, nawet gdyby przegrała, to moim zdaniem nie wydarzyłaby się żadna tragedia, ponieważ drużyny na tym poziomie po prostu mogą ze sobą przegrywać. Zazwyczaj decydują o tym drobne detale, a zmiana jaką przeszła Barcelona w porównaniu z okresem pracy Xaviego jest nieprawdopodobna. To jest kompletnie inny zespół o 180 stopni, wykonano wielki skok pod względem taktycznym, mentalnym, fizycznym, eksponowania poszczególnych piłkarzy. Wzasadzie trudno jest wskazać jakikolwiek minus pracy Hansiego Flicka, z kolei w Realu Madryt mam wrażenie, że mamy do czynienia z takim okresem zawieszenia, gdzie wciąż to wszystko jeszcze nie kliknęło po przejściu Kyliana Mbappe. Przede wszystkim to wszystko nawet nie jest tyle związane z Mbappe, co właśnie z odejściem Toniego Krosa, bo takiego zawodnika nie da się zastąpić jeden do jednego. Ja nawet podejrzewałem, że tak będzie i mówiłem w którym z programów, że Real dużo bardziej odczuje odejście Toniego Krossa niż przyjście Kyliana Mbappe. I de facto tak się stało, dlatego Real jest trochę rozchwiany. A w przypadku Barcelony, to tak jak mówię, no sielanka wręcz nieprawdopodobna. W tym tygodniu obie te drużyny przeszły taką podobną drogę: wielki niemiecki rywal, taka sama różnica bramek, hattricki Brazylijczyków. A jednak odbiór po tych spotkaniach był całkowicie inny i to pomimo tego, że Real dokonał remontady, pokonał finalistę Ligi Mstrzów. Tak, ale wydaje mi się, że patrzenie na Borussię Dortmund przez pryzmat bycia finalistą Ligi Mistrzów, a na Bayern przez pryzmat bycia trzecią siłą w Niemczech, byłoby trochę niesprawiedliwe i nie do końca oddawałoby realną pozycję i status tych klubów, więc nie ma co ukrywać, że Borussia Dortmund nie jest bardziej wymagającym rywalem niż Bayern Monachium. Jeśli chodzi o Real, odbiór tego spotkania jest zupełnie inny niż w przypadku Barcelony, ponieważ kibice Realu też widzieli fatalną pierwszą połowę w wykonaniu zawodników Carlo Ancelottiego, gdzie sam Włoch miał pretensje do swoich zawodników, gdzie w pierwszej połowie Real naprawdę wyglądał przesłabo praktycznie pod każdym względem. Słabe przygotowanie do meczu, słaby pressing, słaba organizacja, bardzo kiepska pierwsza połowa w wykonaniu także, między innymi, Viniciusa. Do tego jeszcze cała ta dyskusja na temat Kyliana Mbappe, dlaczego nie gra tak dobrze jak w PSG? Dlaczego Jude Bellingam nie strzela tyle goli co wcześniej? Więc nawarstwiło się naprawdę sporo problemów Realu Madryt, natomiast w przypadku Barcelony, wyszła błyskawicznie na prowadzenie, później mieliśmy lepszy okres Bayernu, który trwał pewnie koło 20 minut a później "Barça" szła po prostu po swoje i Bayern sprawiał wrażenie zespołu wręcz oszołomionego klasą, jakością i taką intensywnością gry Barcelony, więc moim zdaniem dużo większe wrażenie zrobiło zwycięstwo Barcelony nad Bayernem, niż Realu nad Borussią Dortmund. Oczywiście, wrażenie zrobiło to, jak ta ekipa po raz kolejny się podniosła, jak pokazała charakter, natomiast wydaje mi się, że to już nikogo nie zaskakuje szczególnie, ponieważ w przypadku Realu to już się staje normą, że jeśli strzelisz mu zbyt szybko gola w Lidze Mistrzów, to możesz za chwilkę mieć kłopot. I Real pokazał w drugiej połowie zupełnie inną twarz, tak jakby naprawdę dwie drużyny wyszły na to spotkanie. Ale Barcelona ogólnie potrzebowała takiego meczu o tyle, że zwycięstwo nad Bayernem jest czymś symbolicznym, ponieważ Bayern wcześniej ograł Barcelonę 8:2, to jest jedna kwestia, czyli historyczny wynik. Po drugie, Barcelona ostatnio nawet jeśli dobrze radziła sobie w rozgrywkach ligowych, to momentami wręcz kompromitowała się w europejskich pucharach. Oczywiście ja myślę, że z PSG nie odpadliby, gdyby nie czerwona kartka Ronalda Araujo, ale były różne bolesne mecze, jak z Eintrachtem Frankfurt, z Manchesterem United, a dzisiaj trafili na rywala jednak ze zdecydowanie innej półki, rywala, który siłą rzeczy zawsze będzie postrzegany jako jeden z faworytów do zdobycia Ligi Mistrzów. I tego rywala ograli naprawdę bardzo pewnie to pod każdym względem. więc to zwycięstwo Barcelony moim zdaniem robi dużo większe wrażenie. Poruszyłeś temat adaptacji Kyliana Mbappe, ja przyznam, że zanim on zadebiutował, spodziewałem się, że największym problemem może być właśnie kanibalizowanie się z Viniciusem, ale także problemy z okiełznaniem ego. Tymczasem Vinicius odgrywa wielką rolę w tym, żeby przywitać tego Mbappe w Madrycie, zarówno boiskowo, jak i pozaboiskowo, oddaje nawet Francuzowi rzuty karne. Mimo tego adaptacja byłego gwiazdora PSG idzie dość opornie pomimo całkiem niezłych statystyk. To są statystyki w dużej mierze nabite po rzutach karnych, nie ma co się oszukiwać. W Realu Madryt, mimo że to są młodzi galacticos, w ogóle nie widzę problemu z ego. To jest wielki kapitał i taki wielki walor Carlo Ancelottiego, że on potrafił zbudować drużynę, w której po prostu ego w żaden sposób nie jest problemem. Że raczej ci młodzi piłkarze się napędzają, lubią się, spędzają ze sobą czas poza boiskiem. Tu można wspomnieć o relacji Viniciusa z Bellingamem, gdzie przecież miałeś tam kilku zawodników, którzy naprawdę mogliby walczyć o Złotą Piłkę po tym ostatnim sezonie, a nie widać tam niezdrowych emocji poza jakimiś pojedynczymi sytuacjami, gdzie Jute Bellingam w jednym z ostatnich meczów zracacał uwagę Viniciusowi, że mógł podać piłkę, ale tam nie ma w ogóle grama złych emocji czy czegoś w tym stylu. I w kontekście Mbappe jest podobnie; oni wszyscy zdawali sobie sprawę, zarówno Kylian, jak i ci pozostali piłkarze, że kluczem do odniesienia sukcesu w Realu jest to, żeby oni się dogadali. To znaczy, jeśli się okaże, że Vinicius będzie problemem dla Mbappe, no to w którymś momencie Vinicius zacznie być problemem dla Realu Madryt i coś takiego nie nastąpiło. Nie ma czegoś takiego, żeby żebyśmy mogli dostrzec jakieś negatywne emocje pomiędzy tymi piłkarzami. Moim zdaniem problem jest strikte taktyczny. Po prostu ci zawodnicy lubią operować w podobnym sektorze na boisku. Da się zauważyć sporo takich momentów, kiedy na przykład Vinicius posyła otwierające podanie do Killiana Mbappe, wciela się w rolę rozgrywającego. To dało się zauważyć na przykład w meczu z Atalantą, ale także w tym ostatnim przeciwko BVB. Natomiast nie ma tam, mimo wszystko, takiej chemii i takiej płynności, jaką da się dostrzec obecnie pomiędzy ofensywnymi piłkarzami Barcelony. I to w zasadzie niezależnie od tego, o którym piłkarzu mówimy. Czy mówimy o Raphini, czy mówimy o Yamalu, czy mówimy o Ferminie Lopezie, który zaliczył świetny powrót, czy Robercie Lewandowskim. Tam ci zawodnicy po prostu nadają na tych samych falach i patrząc na grę ofensywną Barcelony, da się zauważyć pewną myśl przewodnią. Jak patrzę na Real Madryt, nie widzę żadnej myśli przewodniej, poza tym, że jeśli gra ci się nie będzie kleiła, to za każdym razem możesz oddać piłkę do Viniciusa, a on zrobi jakieś cuda, tak jak zrobił w meczu z Borussią Dortmund. Tam nie ma takiej kolektywnej gry w ofensywie, a w Barcelonie jest. Natomiast Real ma tak potężne indywidualności, że po prostu czasem tak jest, że jeden piłkarz jest w stanie ci wygrać nawet takie spotkanie jak z Borussią, czyli Vinicius. Natomiast moim zdaniem nikogo to w Realu nie powinno zadowalać. Widać, że w przeciągu dwóch - trzech miesięcy Hansi Flick był w stanie wdrożyć swoją myśl przewodnią, taktykę, zaimplementować to drużynie. Natomiast Real, który był poukładany i wygrał ostatnio ligę hiszpańską oraz Ligę Mistrzów jest bardzo rozregulowany na początku tego sezonu. Czy uważasz, że za wszystko to można winić brak Toniego Kroosa i czy przy tym, jak wiele Real zainwestował w ostatnich latach w pomocników, czy to nie powinno być z ich strony przygotowane lepiej, niż wygląda to obecnie? Teoretycznie może i powinno być, no bo Toni Kroos wysyłał takie sygnały w ostatnich latach, że on będzie chciał zakończyć tę karierę dość szybko i być może w Realu Madryt nie zakładali, że zrobi to aż tak szybko, że zakończy ten tę karierę już po ostatnim sezonie. Natomiast problem polega na tym, że moim zdaniem trudno jest trochę mieć pretensje do Realu Madryt to, że nie zadbał o zastąpienie Toniego Kroosa, ponieważ Real jest klubem, który potrafi w fenomenalny sposób przeprowadzić wymianę pokoleniową. I Real wprowadził w ostatnich kilku latach cały szereg młodych zawodników, z których każdy praktycznie się rozwinął. Teraz to samo się dzieje w kontekście Ardy Guelera, Endricka. Więc generalnie Real jako klub, który przeprowadza wymianę pokoleniową, jest absolutnym fenomenem. Jeśli spojrzymy sobie w tym momencie na średni wiek piłkarza z obecnej kadry Realu Madryt w momencie przechodzenia do klubu, to są to najmłodsi piłkarze w rozgrywkach La Liga. Dlatego trudno jest wskazać jednego piłkarza na rynku, który przypominałby Toniego Kroosa. Żeby można było powiedzieć, że Real zawalił, iż nie wziął tego gościa, bo on przypominał Toniego Kroosa. Niemiec jest jedyny w swoim rodzaju, jest piłkarzem całkowicie unikatowym, natomiast moim zdaniem bardzo wiele kłopotów Realu Madryt w tym sezonie i w ofensywie, i w defensywie, bezpośrednio wynika z odejścia Toniego Kroosa. To był piłkarz nieprawdopodobnie wpływowy i uważam, że gdyby Kroos był w Realu Madryt, w którym jest też Kylian Mbappe, to odbiór Francuza byłby zupełnie inny, miałby więcej goli i stwarzałby jeszcze więcej zagrożenia, choć samych strzałów oddaje bardzo dużo. Więc moim zdaniem jak najbardziej można wiele tych kwestii zrzucić właśnie na odejście Toniego Kroosa, ponieważ ja tutaj widzę bezpośredni wpływ. Nie ma Niemca, gra z przodu szwankuje, jest za mało momentów, kiedy Real potrafi przytrzymać sobie piłkę, wprowadzić taki element pauzy, uspokoić grę, nie ma tego po prostu. Od lat byłem przekonany się, że gegenpressing i to legendarne "DNA Barcelony" można łatwo połączyć w coś, co będzie mega skuteczne, bo przecież założenia są bardzo podobne, by wspomnieć tylko wysoki pressing. Jak się okazało, udało się to zgrabnie połączyć w kilka miesięcy, a ci radykalni działacze czy kibice Barcelony praktycznie nie mogą narzekać na Hansiego Flicka pod żadnym względem. Dlaczego, czy to Josep Maria Bartomeu, czy Joan Laporta, tak długo wzbraniali się przed tym rozwiązaniem? Tak naprawdę, jeśli spojrzysz na sposób grania Barcelony za Xaviego, to też nie była tiki-taka i to też nie odpowiadało tak do końca DNA Barcelony, bo tam też było sporo takiego bezpośredniego futbolu. Moim zdaniem te wszystkie gadki o DNA Barcelony po prostu są całkowicie zdezaktualizowane od dłuższego czasu. Dzisiaj nikt nie gra stricte tiki-taki, przecież Pep Guardiola też nie gra tiki-taki w Manchesterze City. I tak jak mieliśmy w pewnym momencie modę na tiki-takę, później mieliśmy modę właśnie na wysoki pressing, która nie przeminęła, to dzisiaj mamy modę na fazy przejściowe, czyli błyskawiczne atakowanie. I dzisiaj ten futbol Barcelony kibicom będzie się podobał, ponieważ on jest nieprawdopodobnie atrakcyjny, jest nieprawdopodobnie skuteczny. Natomiast jest to futbol bardzo bezpośredni. Barcelonie nie zależy na tym, żeby utrzymywać się przy piłce dla samego utrzymywania się przy piłce. Barcelona utrzymuje się przy piłce w momentach, w których albo potrzebuje oddechu, albo nie ma koncepcji akurat na konkretny atak. Natomiast generalnie to jest permanentna gra do przodu i w pionie, co da się zauważyć po rosnących statystykach chociażby prostopadłych podań, po rosnącej intensywności, to widać na pierwszy rzut oka, tu nie trzeba się posiłkować statystykami. Moim zdaniem Hansi Flick ma w tym momencie narzędzia i taką siłę, żeby wywrócić całą dyskusję wokół Barcelony, ponieważ nawet ci konserwatywni "kibice Barcy", którzy gadają te farmazony o DNA Barcelony od wielu lat, po prostu przekonali się, że dzisiaj ta szkoła niemiecka, zkoła trochę powiązana z Red Bullem, trochę powiązana z Juergenem Kloppem, to jest modny futbol. I to jest futbol, przeciwko któremu trudno jest się przeciwstawić. Z tego tzw. DNA Barcelony, Hansi Flick zachował na przykład wysokie ustawienie linii obrony. Mało tego, nawet jeszcze to podkręcił, ponieważ ta linia obrony jest ustawiona niesamowicie wysoko. To jest momentami wręcz proszenie się o stratę gola, natomiast jest to futbol na tyle odważny, że nawet jeśli stracisz gola, no to strzelisz cztery - tak to w tym momencie wygląda. Hansi Flick pokazał kibicom Barcelony, że nie trzeba grać barcelońskiego DNA, żeby prezentować nieprawdopodobnie atrakcyjny futbol. Futbol, który eksponuje atuty ofensywne poszczególnych piłkarzy, futbol, przy którym piłkarze świetnie się bawią. Czy w takiej formie Robert Lewandowski ma szansę na Złotą Piłkę w przyszłym roku, czy jednak w pewnym momencie sezonu wiek o sobie znać? Bo gdyby "Lewemu" się ta sztuka udała, to wyprzedziłby Leo Messiego, który ostatnią Złotą Piłkę zdobył mając 36 lat. I tylko pierwszy zdobywca tej nagrody, Stanley Matthews w 1956 roku był starszy. Na razie to są zbyt daleko idące słowa. Podobne pytanie mogliby zadać Brazylijczycy w kontekście Raphinhi i przy utrzymaniu takich statystyk to na pewno znalazłby się gdzieś wysoko. Natomiast nie ma co ukrywać też, że Złota Piłka jest mocno zależna od tego, po jakie trofea ty sięgniesz. Gdyby się okazało, że Barcelona zdobędzie Ligę Mistrzów, no to będzie kilku kandydatów do zdobycia Złotej Piłki z Barcelony. Zwłaszcza, że nie mamy w tym momencie mistrzostw Europy ani mistrzostw świata, więc nie masz jakby tej dodatkowej weryfikacji w postaci triumfu z drużyną narodową. "Lewy" gra fenomenalnie, już abstrahując nawet od samych goli, po prostu gra znakomicie. A u "Lewego" zazwyczaj tak jest, że jeśli zgadza się ta tak zwana "fizyka", no to zgadza się mental, zgadza się technika i dużo lepsze rozumienie jeszcze roli napastnika w Barcelonie. Pod tym względem widzę gigantyczny postęp, ponieważ za kadencji Xaviego sporo było takich momentów, kiedy widziałem pewien rozdźwięk pomiędzy tym, jak Lewandowski widzi swoją rolę, a jak widział ją Xavi. Za Flicka w ogóle nie ma takich dyskusji. "Lewy" może sugerować, że czasami fajnie byłoby opuścić pozycję numer dziewięć, po to żeby uczestniczyć w rozegraniu, ale jeśli on ją opuszcza, to naprawdę za każdym razem robi to z rozsądkiem, te akcje mają sens. Do tego jest ustawiony w pressingu niekiedy pięterko niżej właśnie, niż Yamal i Raphinia, potrafi bardzo dobrze zagrać tyłem do bramki i często uczestniczy ostatnio w akcjach bramkowych jako taki piłkarz, który posyła jedno z kluczowych podań, które nie musi być asystą, ale on po prostu bierze siebie obrońcę, rozgrywa, robi to bardzo dobrze. Ja jestem pod wielkim wrażeniem Roberta Lewandowskiego, bo powiem szczerze, nie wierzyłem, że uda się tego piłkarza odbudować jeszcze w taki sposób. Przede wszystkim ze względu na jego wiek, nie ze względu na jakiś brak wiary w umiejętności Lewandowskiego. Nie ma napastników obecnie, którzy w tym wieku prezentowaliby taką formę. Natomiast, kto byłby faworytem do zdobycia Złotej Piłki? Ja myślę, że bardzo wysoko w tej klasyfikacji będzie Erling Haaland, bo strzela gola za golem, natomiast koniec końców to wszystko będzie uzależnione od rozgrywek Ligi Mistrzów. Bo możemy sobie wyobrazić sytuację, w której Robert Lewandowski strzela jakąś chorą liczbę bramek, ale Barcelona odpada na przykład na etapie ćwierćfinału czy nawet półfinału. I myślę, że nie zdobyłby tej Złotej Piłki właśnie przez to, choć pewnie znalazłby się bardzo wysoko. Natomiast, jeśli "Lewy" utrzyma takie taki rytm i takie tempo grania, to będzie bardzo wysoko. Natomiast ze Złotą Piłką bym nie szarżował. Ja jestem ciekaw, gdzie ta Barcelona wyhamuje o tyle, że "Barca" moim zdaniem, najtrudniejszy okres ma za sobą. To znaczy oni teraz zmagali się z bardzo dużą liczbą kontuzji, wciąż wielu piłkarzy nie może grać, ale jednak kolejni wracają. Wrócił Fermin, wrócił Gavi, wrócił Dani Olmo, wrócił Frenkie de Jong, za chwilkę wróci jeszcze Ronald Araujo. Więc w tym momencie z problemu, gdzie momentami nie było wiadomo, kogo wystawić. I na przykład Barcelona zapłaciła za to porażką z Osasuną, bo doszło do niej przez masowe rotacje. Teraz Hansi Flick będzie miał problem bogactwa, ja jestem sam ciekaw jak to wszystko poukłada. W poniedziałek Vinicius odbiera Złotą Piłkę w pełni zasłużenie, ale kto w chwili obecnej ma w lepszego Brazylijczyka w składzie: czy to jest Raphinha, czy Vinicius, oceniając po początku tego sezonu? Jeśli weźmiemy pod uwagę cały okres, to znaczy od pierwszej kolejki La Ligi do teraz, to dużo bardziej równy jest Raphinha, ponieważ Vinicius słabiej wszedł w ten sezon. To wynikało pewnie z Copa America i tak dalej, z całego zamieszania wokół jego osoby. Dużo bardziej równy jest Raphinha, natomiast dla mnie Vinicius jest lepszym piłkarzem, nie będę tego ukrywał. Dla mnie Vinicius jest jednym z najlepszych piłkarzy na świecie, natomiast Raphinha jest w tym konkretnim momencie jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Tak bym to ujął. Szczerze mówiąc mam trochę problem, żeby uwierzyć w to, że Raphinga taką formę utrzyma, bo ona jest niewiarygodna, ale on nigdy nie grał tak dobrze, jak teraz. A Vinicius grał. Natomiast, gdyby nawet Raphinha w najbliższych miesiącach prezentował 75 procent z tego, co daje teraz, to i tak byłoby dużo. Wiemy już, jakie jest podejście Hansiego Flicka do Wojciecha Szczęsnego, ale załóżmy, że Inaki Pena nie popełni żadnego spektakularnego błędu. Jak myślisz, w jaki sposób Flick podejdzie wówczas do Szczęsnego, czy Polak otrzyma szansę w jakichś pucharach, czy będzie musiał czekać na sytuację, gdy Barcelona przykładowo wygra już mistrzostwo i dopiero wtedy odhaczy sobie wymarzony debiut? Raz, że sam Polak sugeruje, że nie jest jeszcze gotowy na sto procent. Dwa, że Flick wyciągnął rękę do Inakiego Penii. Jest trenerem, który potrafi w kapitalny sposób mentalnie zbudować piłkarzy. I być może on chce zbudować mentalnie też Inakiego Penę. A to jest na dłuższą meczę za krótki bramkarz na "Barcę", natomiast tak naprawdę, poza jakimiś takimi drobnymi momentami nerwowości w ostatnich meczach, on nie wysłał takiego klarownego argumentu, że powinien zostać zmieniony. Niczego tak naprawdę nie zawalił spektakularnie, jest bardzo niepewny przy wyjściach do dośrodkowań, jest niepewny przy wyjściach na przedpole, aczkolwiek uważam, że w tym ostatnim aspekcie trochę się ostatnio rozwinął. Ale moim zdaniem gdzieś na dłuższą metę, taki rozwój na treningach, codzienność na treningach sprawi, że Wojtek Szczęsny wskoczy do jedenastki Barcelony, bo jest po prostu dużo lepszym bramkarzem niż Pena i szczerze mówiąc myślę, że to się wydarzy w najbliższych tygodniach. Jakiego spotkania się spodziewasz? Spodziewam się jakiegoś zaskakującego manewru taktycznego ze strony Carlo Ancelottiego. Jestem bardzo ciekaw, w jakiej formie będzie Jules Kounde w kontekście rywalizacji z Vinicusem, bo Francuz ostatnich kilkanaście miesięcy ma fenomenalnych. A pamiętamy, jak wyglądały te ostatnie Klasyki, że często cała ta dyskusja skupiała się na rywalizacji Viniego z Araujo. Z początku Urugwajczyk sobie dobrze radził, później już bywało gorzej, Vinicius potrafił znaleźć na niego patent, więc spodziewam się meczu nieprawdopodobnie otwartego, widowiskowego. Biorąc pod uwagę, jakie kłopoty ma Real w defensywie, ale też, że potrafi strzelać dużo goli, zwłaszcza w drugich połowach, ale też pamiętając, ile się dzieje w meczach Barcelony, logika każe sądzić, że to może być bardzo atrakcyjny Klasyk. W ogóle mam takie wrażenie, że ze względu na to, co się wydarzyło w ostatnich tygodniach, ze względu na przyjście Mbappe, nierówną formę Realu Madryt, ze względu na spektakularną formę Barcelony, to jest chyba najbardziej wyczekiwany Klasyk od czasów Ronaldo i Messiego. I kibice Barcelony podchodzą do tego meczu z odliczaniem minut do samego spotkania, bo są ciekawi, co "Barca" pokaże, onaprzeszła już pozytywną weryfikację na tle Bayernu, więc nawet jeśli przegra z Realem, to żadna tragedia się nie przytrafi. Ale gdyby poszli za ciosem i gdyby w takim wielkim tygodniu ograli Bayern i Real, no to byłoby coś niebywałego. Z drugiej strony Real Madryt chciałby odgryźć się tak grającej Barcelonie i też ma swoje argumenty. Wystarczy, że Vinicius złapie odpowiednią formę i sam może sprawę załatwić, więc spodziewam się naprawdę bardzo otwartego meczu, ale spodziewam się też jakichś nietypowych ruchów taktycznych ze strony Carlo Ancelottiego. Czyli być może przerzucenia Jude'a Bellinghama w jakiś sektor, w którym kompletnie się tego nie spodziewaliśmy, być może Fede Valverde w zupełnie innym miejscu. Ciekaw jestem, jak będzie wyglądała prawa obrona Realu Madryt, czy zobaczymy tam Lucasa Vazqueza, który jest bardzo newralgiczny, jeśli chodzi o granie właśnie w tym sektorze. Gdyby na przykład taki Lamine Yamal grał na Vazqueza, to łatwo można przewidzieć efekt takiego starcia. Przede wszystkim jestem bardzo ciekaw pomysłów taktycznych Carlo Ancelotkiego, bo ze strony Barcelony wydaje mi się, że to raczej będzie dość przewidywalne w pozytywnym tego słowa znaczeniu, że my wiemy mniej więcej co ta Barcelona ma grać. Barcelona gra niesamowicie, gra tak intensywnie, tak szybko i tak skutecznie, że ty możesz wiedzieć czego się spodziewasz, natomiast koniec końców trudno jest się przeciwstawić tej Barcelonie. A Carletto myślę, że się głowi i będzie szukał jakichś takich łamigłówek taktycznych.