Szalony mecz w Barcelonie. Hiszpanie ocenili "Lewego" i Szczęsnego. Tak nazwali jednego z nich
Piłkarze FC Barcelona i Atletico Madryt stworzyli we wtorek niezapomniane widowisko, a ich bezpośrednie starcie w półfinale Pucharu Króla zakończyło się wynikiem 4:4. Mecz od początku trzymał w napięciu i obfitował w zwroty akcji, przez co hiszpańskie media szeroko rozpisują się na temat tego, co działo się na Stadionie Olimpijskim w stolicy Katalonii. Przy okazji oceniają też występ poszczególnych zawodników, w tym Roberta Lewandowskiego i Wojciecha Szczęsnego. Pierwszego z nich jeden z serwisów wprost nazwał "łowcą bramek".

Kibice, którzy we wtorkowy wieczór postanowili śledzić mecz FC Barcelona z Atletico Madryt w ramach półfinału Pucharu Króla, z pewnością nie mogli czuć się zawiedzeni. Spotkanie rozgrywane na Stadionie Olimpijskim w stolicy Katalonii, rozpoczęło się od mocnego uderzenia - przyjezdni wykorzystali opieszałość rywali w obronie i po sześciu minutach prowadzili już 2:0. Na listę strzelców wpisywali się Julian Alvarez i Antoine Griezmann.
Podopieczni Hansiego Flicka błyskawicznie otrząsnęli się po szokującym początku i odzyskali kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Grali wysokim pressingiem, nie pozwalali piłkarzom z Madrytu na wymienianie podań, a sami kreowali kolejne akcje. Te przynosiły efekt, bo najpierw w 19. minucie świetną akcję golem wykończył Pedri, a dwie minuty później centrę z rzutu rożnego wykorzystał Pau Cubarsi.
Jeszcze przed przerwą FC Barcelona wyszła na prowadzenie dzięki kolejnemu świetnie rozegranemu stałemu fragmentowi gry. Kibiców zgromadzonych na trybunach uszczęśliwił Inigo Martinez i wydawało się, że "Duma Katalonii" już w pełni kontroluje przebieg wydarzeń na boisku.
Po zmianie stron zespół prowadzony przez Diego Simeone odzyskał jednak rezon. Wprawdzie w 74. minucie było już 4:2 dla gospodarzy za sprawą trafienia wprowadzonego kilka minut wcześniej na boisko Roberta Lewandowskiego, ale stołeczny klub zdołał jeszcze odpowiedzieć golami Marcosa Llorente i Alexandra Sorlotha. Wynik 4:4 sprawia, że przed rewanżem (2 kwietnia w Madrycie) kwestia awansu do wielkiego finału pozostaje otwarta.
4:4 w meczu FC Barcelona - Atletico Madryt. Hiszpańskie media oceniają
O meczu szeroko rozpisują się hiszpańskie media, które też tradycyjnie oceniły występ poszczególnych zawodników. W tym Wojciecha Szczęsnego, który wystąpił między słupkami od początku spotkania oraz Roberta Lewandowskiego, któremu Flick dał kilkanaście minut.
"Sport" najwyżej ocenił Pedriego, dając mu "9" w skali 1-10, Lamine Yamal i Raphinha otrzymali z kolei "8". Jak na tle kolegów wypadli Polacy? Grę Szczęsnego oceniono na "6".
"Polak zaczął dobrze. Przy pierwszym golu dla Atletico nie był w stanie nic zrobić, a przy drugim był bliski obrony. W drugiej połowie popisał się kluczową interwencją. Przytłoczony ostatnimi dwoma golami" - czytamy. "Oczko" więcej przyznano Lewandowskiemu.
Wszedł i zrobił to, co potrafi najlepiej, będąc we właściwym miejscu o właściwym czasie. Wykorzystał asystę Lamine'a i zdobył 33. gola w sezonie. Wyrównał swój rekord
"Mundo Deportivo" również przyjrzało się grze Polaków. Jak zauważyli tamtejsi dziennikarze, Szczęsny zaliczył słaby początek oraz końcówkę spotkania. "W końcowych fragmentach cierpiał z powodu Sorlotha. W międzyczasie zaliczył kilka dobrych interwencji. Co za rollercoaster" - zaznaczono.
Lewandowskiego z kolei wprost nazwano "goleadorem", czyli "łowcą bramek". "Był na boisku zaledwie chwilę, a już pokazał się jako '9', podnosząc prowadzenie na 4:2. To łatwe, gdy ma się taki instynkt" - stwierdzono.
"Marca" pryznała Szczęsnemu "5" w skali 1-10. Taką notę Polak otrzymał zarówno po pierwszej połowie, jak i pod koniec spotkania.
Polski bramkarz, mimo że stracił cztery gole, nie spisał się źle . Szczęsny błyszczał w pierwszych sekundach, ale nie zdołał nic zrobić ani po strzale Juliána Álvareza, ani przy drugim golu czerwono-białych
Lewandowski z kolei został oceniony na "6,5". "Wszedł na boisko w 69. minucie zastępując Ferrana . I praktycznie już w pierwszej akcji, w której brał udział, zdobył bramkę na 4:2. Był blisko strzelenia piątego gola dla Barcelony" - przypomniano.


