"Lewy" 12 lipca rozpoczął przygotowania do kolejnego sezonu wraz z całą drużyną Bayernu. Spóźniał się jednak na każdy z trzech treningów, a w mediach pełno było pogłosek, dotyczących negocjacji na linii Monachium - Barcelona. Wyczekiwanego przełomu jednak nie było, a wszyscy stawali się sprawą powoli znużeni. Media reagują na przełom ws. transferu Lewandowskiego Sprawy gwałtownie przyspieszyły w piątkowe popołudnie, gdy zaczęły pojawiać się pierwsze informacje na temat tego, że "Duma Katalonii" jest bliska spełnienia oczekiwań Bawarczyków. Dopiero jednak słynne już "here we go", znak rozpoznawczy specjalisty od rynku transferowego, Fabrizio Romano sprawiło, że temperatura wokół transferu wzrosła. Jak przekazał dziennikarz, nasz rodak powinien podpisać z nowym klubem czteroletni kontrakt, a ostatecznie Barcelona zapłaci za niego łącznie (po uwzględnieniu bonusów) 50 milionów euro. O transferze "Lewego", mimo niezwykle późnej pory, w której Romano ogłosił szczegóły ruchu (tuż po północy) rozpisują się media na całym kontynencie. "Jedna z letnich oper mydlanych dobiegnie końca w ciągu najbliższych kilku godzin" - pisze "Marca" dodając, że Mateu Alemany i Joan Laporta "położyli kres oporowi niemieckiego zespołu", który długo nie dopuszczał do siebie wizji rozstania z kluczowym napastnikiem. "Mundo Deportivo" dodaje, że oficjalne ogłoszenie transferu powinno nastąpić już w sobotę. Potwierdza też informacje dotyczące finansowych detali: Barcelona zapłaci 45 milionów euro odstępnego plus pięć kolejnych w formie bonusów. "Nie jest jasne, czy Polak może od razu ruszyć z drużyną na tournee do Stanów Zjednoczonych" - przekazano. "Bild" tytułuje swój materiał o transferze Lewandowskiego krótkim "Adios, Bayern!". Niemcy ujawnili, że Barcelona przedstawiła włodarzom Bayernu dwa warianty wypłaty oczekiwanej kwoty: wspomniane "45+5" lub "40+10". Polak nie pojawi się już na sobotniej prezentacji topowego klubu Bundesligi. "Fani Bayernu już go nie zobaczą..." - czytamy. "Mówi się, że Pini Zahavi (menedżer Roberta Lewandowskiego - przyp.red.) opisuje transakcję jako jedną z najtrudniejszych i największych w swojej długiej karierze" - dodano.