FC Barcelona przyjechała do Pampeluny jako niepokonany w tym sezonie lider La Liga, mają na koncie siedem zwycięstw po siedmiu kolejkach. Trener Hansi Flick postawił jednak na mocno eksperymentalny skład. A że Osasuna w obecnej kampanii ligowej nie przegrała jeszcze meczu na własnym terenie, postanowiła ten fakt wykorzystać. I zrobiła to skutecznie. To był pogrom! 11 goli, brutalny pokaz siły FC Barcelona. Jest polski hat-trick Podopieczni trenera Vicente Moreno schodzili na przerwę do szatni przy pokaźnym, dwubramkowym prowadzeniu. Pierwszego gola, strzelił w 18. minucie po dośrodkowaniu piłki z lewej flanki Ante Budimir, a 10 minut później Inaki Pena - który najprawdopodobniej będzie niebawem rywalizował o miejsce w składzie z Wojciechem Szczęsnym - skapitulował po akcji Bryana Zaragozy. 23-latek stając oko w oko z Hiszpanem, minął go, przeciągając piłkę podeszwą buta, a następnie dopełnił formalności. La Liga: Osasuna - FC Barcelona. Lewandowski "zagubiony" w pierwszej połowie Ofensywna gra Barcelony w pierwszej połowie w zasadzie... nie istniała. Podopieczni trenera Hansiego Flicka w trakcie 45 minut oddali zaledwie dwa strzały, w tym jeden celny. Nie dziwi więc, że schodząc do szatni na przerwę, Robert Lewandowski nie mógł liczyć na pochlebne opinie hiszpańskich ekspertów. Ci zaznaczyli jednak, że Polak nie otrzymał odpowiedniego wsparcia i przede wszystkim podań od partnerów. - Napastnik taki, jak Polak, potrzebuje dobrych piłek do wykończenia. Nie miał takich - dodali eksperci "Mundo Deportivo". "Bunt" w Barcelonie. W Hiszpanii aż huczy. "Wiadomość dla Szczęsnego" Trudno nie ulec wrażeniu, że Robert Lewandowski cierpiał na tym, jak prezentował się cały zespół. Doszło nawet do tego, że w pierwszej odsłonie starcia z Osasuną, Polak zanotował więcej kontaktów z piłką we własnym polu karnym, niż w "szesnastce" rywala. Po zmianie stron Robert Lewandowski został zmieniony w 70. minucie przez Marca Casado. Wcześniej gola na 1:2 strzelił jeszcze Pau Victor. Także Polak miał swoją okazję, lecz jego uderzenie z pola karnego zatrzymał Sergio Herrera. Ostatecznie FC Barcelona została później rozbita, przegrywając 2:4.