Końca dobiega trwająca od kilku miesięcy saga transferowa Roberta Lewandowskiego. Polak jest o krok od FC Barcelony, która w piątek doszła do porozumienia z Bayernem Monachium w sprawie przenosin 34-letniego króla strzelców Bundesligi. O możliwym transferze reprezentanta Polski na Camp Nou informowaliśmy od kwietnia, ale dopiero teraz można napisać niemal z pewnością: Lewandowski już wkrótce będzie grał w Hiszpanii! Decyzja zapadła w marcu Według informacji Interii z 11 kwietnia Lewandowski już wtedy był po słowie z katalońskim klubem. Piłkarz miał za sobą między innymi wideokonferencję z wiceprezydentem Rafaelem Yuste, prawą ręką Joana Laporty, a także rozmowę z Xavim. Szkoleniowiec Barcy od początku był wielkim zwolennikiem transferu Lewandowskiego i to on wykonał tytaniczną pracę przy przekonywaniu 34-latka do postawienia się Niemcom. Jak ustaliliśmy, decyzję o tym, żeby odejść z Bayernu, napastnik podjął nie w kwietniu, ale jeszcze wcześniej - w marcu. Nieoficjalnie usłyszeliśmy wtedy, że szefowie Bayernu wiosną zdawali sobie sprawę z tego, że Lewandowski będzie chciał opuścić Monachium. Ale zlekceważyli te informacje i uporczywie zwlekali z rozmowami dotyczącymi przedłużenia kontraktu "Lewego". Sprawa mogła być załatwiona pozytywnie jeszcze jesienią, kiedy Polak faktycznie czekał na ofertę nowej umowy. Mówił o tym między innymi na spotkaniu z polskimi dziennikarzami zorganizowanym w jego warszawskiej restauracji. Telefon jednak milczał, z najlepszy strzelec Bundesligi zaczynał się niecierpliwić. W końcu zdecydował, że chce opuścić Allianz Arenę. PSG, Chelsea, Manchester... Barcelona nie była jedyną opcją, jaką miał na stole Polak. W grze przez wiele miesięcy było choćby Paris Saint-Germain, które kusiło "Lewego" ogromną ofertą - paryżanie proponowali znacznie większe pieniądze niż Barcelona. Tu jednak weto po raz kolejny postawiła żona Lewandowskiego, Anna, która od dawna powtarzała, że nie zamierza mieszkać w stolicy Francji. Podobne zdanie miał na ten temat sam Lewandowski, który nigdy nie zapałał miłością do Francuzów. Do "Lewego" odzywali się także jego byli trenerzy Jürgen Klopp i Pep Guardiola. Poza Liverpoolem i Manchesterem City Lewandowskiego chciał jeszcze jeden angielski klub, Chelsea. Decyzja była jednak już podjęta: Robert chciał trafić na legendarny stadion Camp Nou. Zaprzeczający Oliver Kahn Co istotne: wiosną Lewandowski otrzymał ustną obietnicę od działaczy Barcy, że ci znajdą pieniądze nie tylko na jego pensję, ale także wykupienie go z Bayernu (już wtedy była mowa o kwocie rzędu 40-50 mln euro). I chociaż Katalończycy musieli się nieźle nagimnastykować, aby pieniądze zebrać, to w końcu się to udało. Kluczowa dla całej sprawy była operacja Laporty, który na czerwcowym spotkaniu z socios Barcelony przekonał ich, aby uruchomić mechanizmy finansowe pozwalające zgromadzić odpowiednie środki na ruchy kadrowe (między innymi przekazanie przychodów z przyszłych praw telewizyjnych). To pozwoliło zdobyć pieniądze, które zaoferowano Bayernowi. W tym samym czasie trwała gra prezesa Olivera Khana, który opowiadał mediom, że Lewandowski jest nie na sprzedaż. 12 kwietnia: "Z pewnością Robert pozostanie z nami na kolejny sezon". 15 maja: "Fakty są takie: Lewandowski ma kontrakt i go wypełni. Basta!". 22 czerwca: "Ma kontrakt do 2023 roku i nie rozważamy innych opcji". Był to jednak tylko i wyłącznie teatr Khana, bo od pewnego czasu pomiędzy Barceloną a Monachium grzała się linia telefoniczna. Medialną bombę zdetonował także sam Lewandowski, który na konferencji prasowej reprezentacji Polski przyznał wprost: - "Moja historia z Bayernem dobiegła końca. Po wydarzeniach z ostatnich miesięcy nie wyobrażam sobie dalszej współpracy. Transfer będzie najlepszym rozwiązaniem dla obu stron. Wierzę, że Bayern nie zatrzyma mnie tylko dlatego, że może". Kurs na port w Barcelonie Rozmowy nie były jednak łatwe, bo Bayern długo ignorował Barcelonę. Menadżer Lewandowskiego Pini Zahavi nie poddawał się jednak i uporczywie dążył do zbliżenia stanowisk obu klubów. W międzyczasie Khan i dyrektor sportowy Bayernu Hasan Salihamidžić odwiedzili Polaka na Majorce i jeszcze raz spróbowali przekonać go do przedłużenia umowy. Robert nie chciał jednak o tym słyszeć. Okręt Lewandowskiego miał już obrany kurs i na końcu czekał port w Barcelonie. Kluczowe było ostatnie dziesięć dni. Po długich namysłach w obozie Lewandowskiego zapadła decyzja, że piłkarz pojawi się na Säbener Straße i nie będzie urządzał żadnych strajków, o których pisały media. Zachowanie Lewandowskiego po powrocie do klubu od początku narzuciło na Niemców dodatkową presję. Przed Bayernem była przecież oficjalna prezentacja drużyny oraz wylot na tournée do Ameryki. Lewandowski żegna się z Monachium Negocjacje przyspieszyły w piątek i - jak poinformował Tomasz Włodarczyk z portalu Meczyki.pl - przed północą oba kluby doszły do porozumienia. Według naszych ustaleń ostateczna oferta Katalończyków opiewa na 45 mln euro plus dodatkowe pięć milionów, które Niemcy mogą dostać w postaci bonusów W sobotę rano Lewandowski oficjalnie pożegnał się z kolegami z Bayernu i wyruszył do swojego domu na Majorce, a już wkrótce udać się do Miami, gdzie będą czekać na niego jego nowi koledzy z Barcelony (Hiszpanie, podobnie jak Bayern, odbędą tournée po USA). Można się więc spodziewać, że Lewandowski już w poniedziałek zostanie zaprezentowany jako nowy gracz Dumy Katalonii. I tym samym zakończy trwający od kwietnia serial transferowi. Sebastian Staszewski, Interia