"To był mój największy kompleks" - powiedział Jan Tomaszewski z uśmiechem obejmując pulchnego milczka mierzącego 176 cm wzrostu. W ramionach byłego bramkarza o wzroście 193 cm, Niemiec wyglądał na zupełnie bezbronnego. Ćwierć wieku temu na Stadionie Śląskim w Chorzowie rozegrano mecz weteranów Polska - Niemcy reklamowany jako rewanż za Frankfurt 1974, którego stawką był finał mundialu. Obok Wembley’73 to właśnie słynny "pojedynek na wodzie" jest największą legendą polskiej piłki. Legendą bolesną. Legenda wśród legend Gdy Gerd Mueller pojawił się w Chorzowie miał już problemy z alkoholem. Zarówno polscy jak niemieccy piłkarze traktowali go z niesamowitą atencją. Nie mówił prawie nic, ale z zachowania innych można było wywnioskować, że jest legendą wśród legend. W mojej dziecięcej pamięci zapisał się na zawsze, tym golem, którego wbił Tomaszewskiemu 46 lat temu. Polski bramkarz rzucił się w przeciwną stronę, Niemiec poczekał i popchnął piłkę do siatki. Miałem wtedy 12 lat i nie znosiłem Gerda z całej duszy. Potem zrozumiałem jak był wyjątkowy. Miała drużyna Kazimierza Górskiego wielkich napastników: Grzegorza Lato, Andrzeja Szarmacha, Roberta Gadochę. Gdyby jednak Gerda Muellera postawić wtedy po drugiej stronie barykady, to Polska zagrałaby o złoto z Holendrami. I wygrała. Czyli historia piłki potoczyłaby się inaczej. Gerd 15 lat grał w Bayernie, z czego 14 w Bundeslidze. Wychowanek TSV 1861 Nordlingen trafił do bawarskiego klubu w 1964 roku jako dziewiętnastolatek. Po roku w lidze regionalnej awansował z klubem do najwyższej klasy rozgrywkowej, gdzie tworzyli jedną z najświetniejszych futbolowych historii. Wywalczyli trzy razy Puchar Europy i cztery razy mistrzostwo Niemiec. Z reprezentacją Gerd Mueller sięgnął po tytuł mistrza świata w 1974 roku zdobywając w sumie 68 goli w 62 meczach. Aby poprawić to osiągnięcie Miroslav Klose musiał rozegrać 137 spotkań w niemieckiej kadrze. Trafił do siatki 71 razy. Gerd Mueller jest do dziś wzorem środkowego napastnika. Gdy Leo Messi pobił jego rekord goli zdobytych w roku kalendarzowym, wysłał mu swoją koszulkę z dedykacją. Niemiec zdobył 85 bramek w 1972 roku, Argentyńczyk 91 cztery dekady później. Gerd jest punktem odniesienia dla wielu pokoleń. Pogoń chłopaka z Partyzanta Nie sądziłem, że znajdzie się piłkarz, który potrafi uczłowieczyć Bombera. Sprawić, że jego niesamowite rekordy przestaną wyglądać na dzieło przybysza z kosmosu. No i że tym kimś mógłby być chłopak z Polski, który pierwsze kroki na boisku stawiał w Partyzancie Leszno. A jednak. Lewandowski od lat mierzy się z dokonaniami Gerda Muellera. Niemiec był siedem razy królem strzelców Bundesligi, Polak pięciokrotnie, ale tytułów mistrzowskich ma dwa razy więcej, aż osiem. Kiedy Robert miał 19 lat awansował ze Zniczem Pruszków do II ligi. Droga do Bundesligi zajęła mu jeszcze trzy lata. Wystartował po swoje rekordy znacznie później niż Bomber. Polak rozgrywa właśnie jedenasty sezon w lidze niemieckiej. W ubiegłym media emocjonowały się tym, czy zdobędzie 40 goli jak Gerd Mueller w sezonie 1971-1972. Nie udało się. Może tym razem? Po 19 kolejkach Lewandowski ma aż 24 bramki. Musi jednak zdobyć kolejne 16 w 15 meczach. To niesamowicie trudne. Najważniejszego rekordu Gerda - 365 goli w Bundeslidze Polak nie poprawi. Ma ich 260. Jeszcze osiem i dogoni drugiego w klasyfikacji Klausa Fischera. Ze 150 najlepszych strzelców w historii ligi niemieckiej jest tylko jeden, który ma średnią lepszą niż Gerd Mueller. Lewandowski. Niemiec spędził na boiskach Bundesligi 38 157 minut, Polak 27 168. To Robert strzela częściej, co na pierwszy rzut oka nie mieści się w głowie. Dariusz Wołowski