Kończy się powoli grudzień 2023 roku, w nocy z czwartku na piątek swoje boiskowe poczynania w tym roku zakończy Robert Lewandowski. Śmiało można powiedzieć, że to było najgorsze 12 miesięcy Polaka od dekady. W okolicach 2013 roku obecny kapitan naszej kadry rozpoczął proces wchodzenia na piłkarski szczyt, gdy pokazywał światu swojej umiejętności w barwach niemieckiej Borussii Dortmund. Fatalne sceny na boisku. Piłkarz trafił do szpitala. Są nowe informacje Polak rósł właściwie z roku na rok. Od sezonu 2012/2013 bez kłopotów można umieścić go na szczycie listy najlepszych napastników na świecie. To właśnie wtedy popisał się strzeleniem czterech goli przeciwko Realowi Madryt. Wówczas jednak nie mieliśmy do czynienia jeszcze ze snajperem, który pod względem fizycznym nie ma sobie równych. Tak się stało po przejściu Roberta Lewandowskiego do Bayernu Monachium w 2014 roku. Robert Lewandowski pewny powrotu na szczyt. Jeden ważny szczegół Forma fizyczna Polaka w stolicy Bawarii rosła z roku na rok i imponowała właściwie wszystkim. Snajper swoją doskonałą dyspozycję w tym aspekcie przeniósł także na swoje początki w FC Barcelonie. Do listopada 2022 roku Lewandowski wyglądał zjawiskowo. Wówczas z pewnością był jednym z najlepszych na świecie w swoim fachu. Po mistrzostwach świata w Katarze w grze Polaka popsuło się praktycznie wszystko i nawet forma fizyczna stała się problemem. W obecnym sezonie jest to wyjątkowo widoczne. "Lewy" regularnie przegrywał pojedynki siłowe, biegowe, skocznościowe z piłkarzami, z którymi nie powinien mieć żadnych problemów. W ostatnich kilku meczach widać było jakąś delikatną poprawę w tym aspekcie, a kończące ligowy rok spotkanie z Almerią jedynie potwierdziło takie wnioski. Polak kilkukrotnie był szybszy od rywali, lepiej wyglądał w pojedynkach siłowych i skocznościowych. Co za wyróżnienie Kamila Grabary, zdeklasował konkurencję. Jego reakcja zaskakuje Według Piotra Koźmińskiego z "WP SportoweFakty" właśnie to jest powód do optymizmu w kontekście Lewandowskiego, który płynie z jego obozu, a może nawet samego piłkarza. "Lewy nie spóźniał się do piłek, rywale go nie wyprzedzali. Polak oddał sześć strzałów i zaliczył kilka ładnych podań. Jeśli ścigał się z obrońcą, to właśnie Lewy był z reguły o ułamek szybszy. To ma być dowód na to, że poziom fizycznej formy kapitana kadry znów/wciąż jest na wysokim poziomie. Tak to właśnie widzi sam Robert i to dobry znak, bo zimowa przerwa wcale nie jest taka długa" - czytamy. Lewandowski w tym sezonie wystąpił w 21 meczach. Strzelił dziewięć goli i pięć razy asystował. Jego liczby na tym etapie sezonu wyglądają marnie, jak na napastnika, którego jeszcze rok temu zaliczaliśmy do ścisłej światowej czołówki.