Robert Lewandowski wszedł w obecny sezon w nowych barwach jak maszyna. Maszyna obdarzona sztuczną inteligencją najnowszej generacji. Polak nie tylko strzelał gola za golem, ale porażał także swoją wizją gry, pokazując szeroki wachlarz spektakularnych zagrań. To, co - z pozoru - łatwo mu przyszło, szybko jednak uciekło. Przez to po mistrzostwach świata w Katarze nasz reprezentant nie był sobą. Z zawodnika absolutnie topowego, popadł w przeciętność. FC Barcelona - Real Madryt. Robert Lewandowski wraca na dobre tory Aż przychodzą na myśl słowa, które zamieściła w mediach społecznościowych Iga Świątek po porażce z Barborą Krejcikovą w finale tegorocznego turnieju WTA w Dubaju. "Rzadko czytam o sobie w Internecie, ale tym razem to zrobiłam. Widziałam, że wielu z Was miało wyższe oczekiwania co do mojej dyspozycji tego dnia. Mogę tylko powiedzieć, że jestem po prostu człowiekiem, nie robotem" - napisała wówczas Iga Świątek. Pod tymi słowami Robert Lewandowski mógłby się zapewne podpisać z czystym sumieniem. Sam Polak przed El Clasico w rozmowie, którą dla Eleven Sports przeprowadził Mateusz Święcicki, podchodził do swojego kryzysu formy z dużym dystansem. "Jestem w takiej formie, że mógłbym być w lepszej" - żartował "Lewy". "Jestem w dobrej dyspozycji, ale wiem, że zdecydowanie te ostatnie tygodnie nie były dla mnie łatwe z wielu różnych powodów. To jest piłka nożna, czasem takie momenty przychodzą, tym bardziej ze jako klub i zespół przechodzimy proces" - dodał już poważniej. Na murawie Camp Nou od samego początku nie było mowy o figlach z uśmiechem na ustach. Polak chciał rozpocząć mecz od mocnego uderzenia i już w początkowej fazie spotkania kropnął z dystansu, lecz na jego drodze stanął Thibaut Courtois. "El Clasico" dla FC Barcelona! Robert Lewandowski błysnął w kluczowym momencie Nie był to jeszcze Robert Lewandowski ze swoich topowych, jesiennych spotkań. Przestał jednak irytować prostymi błędami technicznymi i być do bólu bezbarwny. Już od samego początku "harował" na rzecz drużyny. W wielu fragmentach - choćby na początku meczu - wcielał się w rolę skrzydłowego na obu flankach, potrafił także zejść do rozegrania. Nie ciągnął nieustannie za uszy swojej drużyny, nie był ciągle połączony do tlenu, ale w końcu "był". Polak urządził sobie "mecz momentów". A jeden z nich przeszedłby do niezwykle bogatej historii "Klasyków", gdyby po jego strzale "nożycami" piłka zatrzepotała w siatce. No właśnie - można mieć do "Lewego" pretensje o nieskuteczność - oddał sporo strzałów (bo aż 17), lecz na kolejnego gola wciąż musi poczekać. Ostatni raz trafił do siatki w La Liga ponad miesiąc temu - 19 lutego w wygranym 2:0 spotkaniu z Cadiz. Kataloński "Sport" był po niedzielnym meczu bezlitosny dla reprezentanta Polski pisząc, że ten "zaprezentował swoją najsłabszą wersję". Jeśli tak, była to najlepsza z najsłabszych wersji Roberta Lewandowskiego, który swoim geniuszem pomógł drużynie zamknąć spotkanie, a tym samym najprawdopodobniej zakończyć dyskusję w kwestii walki o mistrzostwo Hiszpanii. "No hay liga" - mogą powiedzieć sobie piłkarze i kibice FC Barcelona. "Teraz misja Czechy" - powinien dopowiedzieć sobie pod nosem Robert Lewandowski.