FC Barcelona we wtorek prawdopodobnie straciła szansę na uratowanie sezonu. Porażka z Paris Saint-Germain i odpadnięcie z Ligi Mistrzów oznacza bowiem, że najprawdopodobniej klub może zakończyć ten sezon bez trofeum. Na dodatek to kolejne spotkanie które uwidoczniło problemy w szatni "Dumy Katalonii". Ronald Araujo, który przez czerwoną kartkę osłabił zespół, naraził się na ostrą krytykę nie tylko ze strony kibiców, ale też kolegów. Z ust Ilkaya Gundugana padło kilka mocnych słów, które nie spodobały się Urugwajczykowi, a ich konflikt przeniósł się do mediów. A przecież już wcześniej atmosfera była daleka, od sielskiej... Pół drużyny odmówiło Lewandowskiemu. "To chyba wiele mówi" O tym, że w drużynie ze stolicy Katalonii nie dzieje się najlepiej, było wiadomo od dawna. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" doskonale zorientowany w realiach hiszpańskiego futbolu Guillem Balague opowiada o kulisach tego, jak wygląda codzienność piłkarzy w FC Barcelona. Wspomniał też o pozycji, jaką ma tam Robert Lewandowski. "Przede wszystkim rozgraniczmy dwa słowa: sympatia i szacunek. Lewy ma szacunek szatni, bo jest piłkarzem z wybitnymi osiągnięciami. Z drugiej strony ma duże ego, myśli o sobie, o swoich golach. Nie powiedziałbym więc, że jest powszechnie lubiany. Jak w tej historii z grillem..." - mówił dziennikarz. Po meczu z PSG i czerwonej kartce dla Araujo Polak również, choć nie wprost, stanął po jednej ze stron. W takiej sytuacji ciężko budować "team spirit" i walczyć o najwyższe cele. Nie można jednak też demonizować "Lewego" i wskazywać go jako jednego z głównych winowajców konfliktu w drużynie. Nałożyło się na to wiele spraw i choć jak zdradził Balague, działania kapitana reprezentacji Polski nie zawsze przynoszą pożądany efekt, a jego pozycja nie jest taka, jak w kadrze, to nie można też zapominać, że wielu młodych graczy jest zachwyconych współpracą z nim i możliwością nauki od jednego z najlepszych snajperów świata.