Pomocnikiem, którego zmienił Lewandowski, był natomiast Dimitrije Injac. Interia dotarła do niego i - z okazji 35. urodzin polskiego napastnika - namówiła na wspomnienia dawnych poznańskich czasów. Jakub Żelepień, Interia: Pamięta pan, w ilu meczach wystąpił wspólnie z Robertem Lewandowskim? Dimitrije Injac: Trudne pytanie na sam początek. Mógłbym zgadywać, ale nie wiem. 72 spotkania i - jak informuje - Transfermarkt - zaliczył pan w tym czasie dwie asysty przy bramkach Lewandowskiego. - Jedną pamiętam, to było na Wiśle, drugiej nie. Generalnie bardzo dobrze wspominam czas z Robertem. Kiedy do nas trafił, był kulturalnym i miłym młodym gościem. Od początku na treningach pokazywał, na co go stać, był pracowity. Anna Lewandowska przemówiła w mediach. Zapowiada zmiany. "Wyczyszczona głowa" Co go wyróżniało poza pracowitością? - Przede wszystkim był poukładany, wiedział, czego chce i po co jest w Lechu. Bardzo szybko uczył się też taktyki, a pamiętajmy, że był wówczas młodym piłkarzem. Z każdego treningu wyciągał wnioski, zbierał też nowe doświadczenia w meczach i z tygodnia na tydzień był lepszy. Robert był wycofany w szatni? - No nie gadał za dużo. To chyba wynika z tego, że jest bardzo kulturalny i nie chciał wychodzić przed szereg. Każdy jest inny, w drużynie nie mogą być sami krzykacze. Kolejne gole i osiągnięcia otwierały go czy pozostawał identyczny? - Zmieniał się przede wszystkim jako zawodnik, bo - jak mówiłem - był coraz lepszy. Jako człowiek też był bardziej pewny siebie, ale to działo się powoli. Trzymaliście się z Robertem blisko? - Tak, mieliśmy bardzo dobre relacje. Krótko po tym, gdy do nas dołączył, byliśmy na obozie przedsezonowym w Austrii i wraz z Ivanem Djurdjeviciem powiedzieliśmy sobie, że musimy zająć się młodymi: właśnie Robertem i Semirem Stiliciem. Staraliśmy się pomagać im obu, wprowadzać ich do drużyny, podpowiadać w razie potrzeby. Dziś wciąż poznalibyście się na ulicy? - Ja Roberta na pewno (śmiech). Mówiąc serio - mamy czasem kontakt, choć częściej teraz rozmawiam z jego przyjacielem Tomkiem Zawiślakiem. Lewandowski ma tego dość. Hiszpanie zauważyli problem. Co dalej? Wróćmy do przeszłości. Lewandowski w debiucie w barwach Lecha strzelił gola w trudnym meczu pucharowym w Azerbejdżanie. Wymarzony początek dla młodego napastnika. - To było bardzo ważne dla niego. Graliśmy na trudnym terenie, a młody zawodnik od razu nam wydatnie pomógł. Pamięta pan pierwszą kolejkę sezonu 2008/2009 i mecz z GKS-em Bełchatów? - Pamiętam doskonale, bo Robert zmienił mnie w drugiej połowie. Było 1:1, a młody strzelił gola krótko po wejściu na boisko. Uwielbiał chyba trafiać w debiutach. Co prawda przegraliśmy z Bełchatowem 2:3, ale dziś nikt tego nie pamięta. Lewandowski osiągnął tyle, ile powinien? - Sporo osiągnął i myślę, że zasłużył na to wszystko. Borussia, Bayern, Barcelona - to najwyższy światowy poziom, na którym on utrzymuje się od lat i strzela gole na potęgę. Czego można chcieć więcej od napastnika? Jakub Żelepień, Interia