Nowe wieści o kontuzji Lewandowskiego. Reakcja Polaka miała być wymowna
Sprawa kontuzji Roberta Lewandowskiego - jak słyszymy zakulisowo - jest "dziwna". Napastnik Barcelony miał sam nie spodziewać się takiego przebiegu zdarzeń. Wiele wskazuje na to, że Polak, który słynie z tego, że doskonale zna swoje ciało, tym razem został przez nie "oszukany". Takich wyników badań miał się nie spodziewać się ani on, ani sztab reprezentacji Polski.

Robert Lewandowski przez lata unikał jakichkolwiek kontuzji, a już na pewno takich, które nie wynikały ze starć z rywalami. Tymczasem przed obecnym sezonem musiał pauzować ze względu na mięśniowy uraz mięśnia dwugłowego uda, który wykluczył go z gry w 1. kolejce La Ligi. Odkąd wrócił, po kontuzji nie było śladu, a od poprzedniego zgrupowania reprezentacji Polski, zdołał rozegrać aż cztery mecze w pełnym wymiarze czasowym - w tym trzy w barwach Barcelony i jedno z orzełkiem na piersi. Po tym ostatnim znów jednak nie będzie dostępny, gdyż odnowiła się mięśniowa kontuzja.
Robert Lewandowski miał być zaskoczony
Pytając o tę kontuzję, pada określenie "dziwna sprawa", gdyż prawie nic nie wskazywało na to, że na Litwie wrócił problem sprzed dwóch miesięcy. Faktycznie Robert Lewandowski w przerwie spotkania w Kownie poprosił o opatrunek na lewej nodze, jednak miał być przekonany, że to czysta profilaktyka po "poczuciu" mięśnia. Spotkanie dograł do końca, strzelił nawet gola, nie odstawał fizycznie, nie prosił o zmianę. Bezpośrednio po meczu nie zgłaszał urazu, a następnego dnia pojawił się na niewielkim evencie zorganizowanym przez Lotto. Jak słyszymy, miał tam nawet lekko "potańcowywać".
Później przeszedł badania i okazało się, że przez najbliższe tygodnie nie będzie do dyspozycji Hansiego Flicka, a jego udział w kolejnym zgrupowaniu reprezentacji stanął pod bardzo dużym znakiem zapytania. Sytuacja jest tym dziwniejsza, że Lewandowski na wyniki badań miał zareagować zaskoczeniem - spodziewał się zupełnie innych. W reprezentacji - podobnie, nikt nie spodziewał się urazu. Można wnioskować, że Polak, który zawsze słynął z doskonałej znajomości własnego ciała, tym razem został przez nie "oszukany".
To nie pierwszy raz
Problemem jest to, że to już kolejna mięśniowa kontuzja Roberta Lewandowskiego. Czwarta w ciągu kilkunastu miesięcy, w tym trzecia licząc ostatnie pół roku. Problemy zaczęły się przed Euro 2024, na którym nie mógł wystąpić w dwóch pierwszych meczach. Następnie miał ponad dwa tygodnie przerwy w końcowej fazie ostatniego sezonu La Ligi. Trzeci uraz mięśniowy zdarzył się przed obecnymi rozgrywkami, teraz jest czwarty. Możemy zatem mówić już o pewnej tendencji, która wcześniej szerokim łukiem omijała Lewandowskiego.
Być może wynika to ze sposobu gry, na jaki stawia Hansi Flick - oczekujący od swoich piłkarzy dużej intensywności. Wspominał ostatnio o tym w rozmowie z Interią Adria Corominas, kataloński dziennikarz zajmujący się od lat Barceloną.
- To nie jest niespodzianka, że Lewandowski siedzi na ławce rezerwowych w Barcelonie. Nie chodzi jego grę, bo wciąż jest kluczowy pod kątem strzelania goli, ale styl Flicka wymaga dużej presji, a Lewandowski nie jest już w stanie włożyć tyle wysiłku w defensywę, co Ferran - mówił nam Corominas.
Uraz Roberta Lewandowskiego jest wielkim problemem dla Jana Urbana, u którego piłkarz Barcelony to nie tylko kluczowa postać, ale też taka, którą trudno zastąpić. Do kadry wróci zapewne Adam Buksa, ale on sam jest po złamaniu kości jarzmowej w meczu ligowym Udinese. Krzysztof Piątek w starciu z Nową Zelandią wyglądał jak cień piłkarza sprzed lat. Zostaje jeszcze Karol Świderski i pod ewentualną nieobecność Roberta Lewandowskiego, to pewnie on zagra w ataku w meczu z Holandią. Stawka jest ogromna, bo nawet jeśli nie jest nią pierwsze miejsce w grupie (szansa na to jest właściwie zerowa ze względu na gigantyczną różnicę w bilansie bramek - niestety na korzyść rywali), to najwyższe rozstawienie w barażach (według wyliczeń, aby utrzymać pierwszy koszyk, trzeba przynajmniej zremisować z Pomarańczowymi).













