Film dokumentalny "Nieznany" o Robercie Lewandowskim właściwie już przed premierą można byłoby nazwać hitem. Bo tego, że przyciągnie przed ekrany setki tysięcy kibiców, zainteresowanych karierą piłkarza FC Barcelona i, a może głównie, jego życiem prywatnym, chyba wszyscy byli pewni. Nie było jednak pewności, czy produkcja spełni oczekiwania, które były mocno wygórowane, ale i trudne do spełnienia, bo "Lewy" to temat obecny w mediach od wielu lat i ograny właściwie ze wszystkich stron. Dużo zależało od tego, jak szeroko Lewandowski i jego bliscy otworzą drzwi do swojego domu, rozumianego szerzej niż budynek, w którym mieszkają, przed twórcami filmu. Nic nowego? To była chyba największa wątpliwość, towarzysząca fanom, oczekującym na tę produkcję. Że o Lewandowskich już wszystko wiadomo, że Robert wraz z Anną pokazali i opowiedzieli już wszystko, co tylko mogli film dokumentalny będzie tylko zlepkiem rzeczy, które już wcześniej poznaliśmy, połączonych w spójną narracyjnie całość. I właściwie już pierwsza scena filmu przekreśla te wątpliwości. Nagranie kręcone amatorską kamerą z lat 90., w formacie znanym właściwie w większości polskich domów i scena również wyglądająca bardzo swojsko. Fragment świąt u Lewandowskich, w którym ojciec Roberta składa mu świąteczne życzenia. Kawałek prywatnego życia, do którego tak naprawdę nikt wcześniej nie miał wstępu. Co innego przeczytać o tym, że obecny kapitan reprezentacji Polski był blisko związany z ojcem, a co innego zobaczyć, jak wyglądała ich relacja. To zresztą bardzo mocny punkt całej produkcji. Dużo obrazków z rodzinnego archiwum, właściwie bardzo zwyczajnych, które pewnie na kasetach VHS można byłoby spotkać u niemal każdego z nas. No ale właśnie, nie każdy potem został jednym z najlepszych piłkarzy świata i nie o każdym kręci się filmy dokumentalne, na które czekają setki tysięcy kibiców. "Nieznany" pokazuje wiele aspektów życia Roberta Lewandowskiego i jego rodziny, których do tej pory nie widzieliśmy. Piłkarz otworzył drzwi do swojego życia nieco szerzej, opowiadając nie tylko o słynnych już naleśnikach, które przygotowywała mu żona. Przemiana, jaką przeszedł po narodzinach córki, szczere opowieści o problemach ojca czy stracie dziecka. Tutaj "Nieznany" sprawia, że "Lewy" staje się coraz bardziej znajomy. "Nieznany". Nowe spojrzenie na Lewandowskiego Jest też wiele fragmentów, które były już znane, ale zostały opowiedziane na nowo. Niektóre zupełnie na nowo. Bardzo ciekawie słucha się opowieści Juergena Kloppa, z którym Lewandowski współpracował w Borussii Dortmund. Niby każdy kibic, choć trochę śledzący karierę piłkarza, zdaje sobie sprawę z wpływu, jaki niemiecki szkoleniowiec miał na "Lewego", ale... No właśnie, usłyszenie od Kloppa o filozofii, jaką kierował się w pracy trenerskiej i o stosunku, jaki miał do polskiego piłkarza, nieco zmienia optykę i pozwala naprawdę docenić jego wkład we wszystkie sukces, które stały się udziałem Roberta Lewandowskiego. On sam zresztą wspomina rozmowę z trenerem pracującym obecnie w Liverpoolu, jak rozmowę z ojcem, którego mu bardzo brakowało. Dodaje, że Klopp przypominał go nawet z postury, co zresztą ułatwiło im wzajemny kontakt. Twórcy filmu nie unikali tematów związanych z reprezentacją Polski. Bardzo ważną dla Lewandowskiego, ale też stanowiącą zadrę, której zresztą piłkarz nie ukrywa. Czuje ciężar odpowiedzialności, wie, że to na niego patrzą kibice. I wie, że marzenia, swoje i całej piłkarskiej Polski, wciąż goni. Posłuchanie, jak Lewandowski opowiada o kadrze, zobaczenie emocji na jego twarzy, nieudawanych, czasem skrajnie różnych, to też temat znany, który dokument odkrywa na nowo. I pokazuje to wszystko nieco inaczej. Bliżej. Czytaj także: Przełom w karierze Roberta Lewandowskiego. Ta rozmowa zmieniła wszystko Wznieść się ponad przeciętność Czy Robert Lewandowski odkrył przed widzami wszystko? Na pewno nie. I dobrze, bo nie każda sfera życia powinna być upubliczniana. "Nieznany" pokazuje jednak Lewandowskiego i jego bliskich oczami ludzi, którzy towarzyszyli mu w drodze na szczyt, ale i jego samego. Piłkarz FC Barcelona dostał szansę opowiedzenia o niektórych sprawach, czasem bolesnych, czasem mniej, ze swojego punktu widzenia. I z pewnością nie wszystkim przypadnie do gustu to, co mówi, jak mówi, jakie emocje za nim przemawiają. Tyle, że to właśnie jest mocnym punktem tej produkcji. Lewandowski już na początku mówi, że zawsze chciał wznieść się ponad przeciętność. I to mu się udało, jest tego świadomy, stwierdza nawet, że kiedyś zabrakło mu arogancji, tej boiskowej, ale i takiej zwyczajnej, życiowej. Pewnie niektórych to rozdrażni. Tylko co z tego? "Nieznany" to też dokument o niezwykłe pasji do futbolu. To, jak opowiada o nim Lewandowski, jego matka, ale także Juergen Klopp czy Oliver Kahn sprawia, że aż chce się wyjść na zewnątrz i pograć w piłkę. Tak po prostu, z dziecięcą radością, bez żadnych oczekiwań. Lewandowskiego ta pasja zaprowadziła, przez Warszawę, Poznań, Dortmund i Monachium do Barcelony. Do triumfu w Lidze Mistrzów, ale i do rozczarowania na mistrzostwach Europy czy świata. Na galę "France Football" i na boisko w Katowicach, gdzie po raz pierwszy poczuł aurę futbolowego święta. Resztę zaprowadzi przed ekrany, bo "Nieznany" to nie jest standardowa laurka wobec wielkiego piłkarza. Nie jest to też teatr jednego aktora, bo film pokazuje, jak ważni dla Lewandowskiego są jego bliscy i jak wielki wpływ na niego wywarli. Od kilkuletnich córek, po nieżyjącego od wielu lat ojca. W pewnym momencie Lewandowski mówi, że osobą, która najbardziej zmieniła jego postrzeganie futbolu, był Josep Guardiola. Oglądając ten film, ma się wrażenie, że zmienia on postrzeganie "Lewego". "Nieznany" daje szansę spojrzenia na niektóre rzeczy jego oczami. W pewnym momencie, jadąc do domu swojej matki, Lewandowski opowiada o tym, jak wyglądała jego droga na trening i z powrotem. W tle słychać kawałek Piha. Raper w jednym ze swoich utworów rymuje "Ja mam swój zamknięty świat z własnym Olimpem". Na pewno "Lew" tą produkcją swój świat nieco otwiera. A na Olimp, ten piłkarski, zabrał nas już nie raz.