Lewandowski we wtorek zjawił się w Monachium, by pożegnać się z kolegami i oficjelami klubu, a także zrobić sobie pożegnalne zdjęcie na tle wszystkich zdobytych z Bayernem trofeów. Gdy wyjeżdżał z klubu miała miejsce nawet humorystyczna sytuacja, bo jeden z kibiców Bawarczyków krzyknął do odjeżdżającego piłkarza "Hala Madrid". Niemcom od początku nie podobało się bezpośrednie nastawienie Lewandowskiego, który wprost mówił o tym, że chce odejść z klubu i apelował, by działacze nie robili mu z tym większych problemów. Właśnie do tej sytuacji wracają dziennikarze niemieckiego portalu. - Lewandowski od dłuższego czasu chciał zagrać w Hiszpanii. Dlatego zrobił wszystko, co mógł, aby to życzenie się spełniło - i kilka razy celowo przesadził. Po całym publicznym cyrku, zwłaszcza po stwierdzeniach typu "coś we mnie zgasło", pomimo wszystkich zalet sportowych, pozostaje mdły, nieświeży posmak - możemy przeczytać na stronie Sport1. Niemieccy dziennikarze chłodno o Lewandowskim Pojawił się także argument wykorzystywany dosyć regularnie przez niemieckich ekspertów czy byłych piłkarzy, mianowicie mowa o mitycznym zżyciu się Lewandowskiego z klubem, a raczej jego braku. - Lewandowski jest pamiętany w Monachium jako jeden z najwybitniejszych piłkarzy, ale również jako ktoś, kto nie był zżyty z klubem. Widział tylko siebie i swoje potrzeby. Nie bez powodu większość kibiców Bayernu była bardziej smutna, gdy pożegnali się na przykład z Philppem Lahmem - piszą niemieccy dziennikarze. Przed kapitanem reprezentacji Polski teraz pierwszy występ na Camp Nou. W niedzielę 7 sierpnia, o 20:00, Barcelona zagra z meksykańskim UNAM Pumas, w tradycyjnym meczu o Puchar Gampera.