To nie są dobre dni i tygodnie dla Roberta Lewandowskiego i jego klubu. Po raz pierwszy w historii Barcelona pożegnała się z fazą grupową europejskich pucharów na dwa spotkania przed jej zakończeniem. Już bowiem po zwycięstwie Interu Mediolan nad Viktorią Pilzno (4-0) było jasne, że Katalończycy zajmą co najwyżej trzecie miejsce i "zostaną skazani" na wiosnę w Lidze Europy. A dla Lewandowskiego było to tym bardziej bolesne, że jego nowy klub po raz drugi został upokorzony przez byłego pracodawcę Polaka. I to upokorzony przed kibicami na słynnym Camp Nou. Kicker zauważył, że już w trakcie meczu kibice Bayernu głośno ironicznie skandowali: "Kim jest, k..., Barcelona"? Podkreślali tym samym, że w ciągu nieco ponad 13 miesięcy oba zespoły spotkały się w Lidze Mistrzów czterokrotnie - wyniki to: 3-0, 3-0, 2-0 i 3-0 dla Bayernu. A wcześniej było przecież... 8-2 w ćwierćfinale Ligi Mistrzów w Lizbonie. "Bayern pokazał muskuły". De Ligt chwalił "Lewego" "To był dzień do zapomnienia dla Roberta Lewandowskiego. Bayern pokazał muskuły i nie zlekceważył meczu w Barcelonie" - zauważył portal sport1.de i dodał: "To drugie takie niepowodzenie dla Lewandowskiego w starciu z byłymi kolegami, ale też napastnik Barcelony miał pecha, gdy rzut karny za powalenie go przez Mathijjsa de Ligta został odwołany". Portal przytacza też słowa holenderskiego obrońcy: "Z Lewandowskim zawsze jest bardzo ciężko, bo jest najlepszym napastnikiem na świecie. Trzeba w każdym momencie zachować koncentrację" - mówił de Ligt. I podkreślał świetną zespołowość Bayernu, a także fakt, że jego zespół zagrał agresywnie. "Tak się powinno grać przeciwko Barcelonie". Portal Sport1 zaznaczył, że Bayern zademonstrował siłę, która pozwala mu realnie marzyć o wygraniu całej Ligi Mistrzów. "Te marzenia powoli dojrzewają" - konkludują dziennikarze. Trzeba jednak pamiętać, że Bawarczycy wielokrotnie w poprzednich sezonach prezentowali się znakomicie jesienią, a w marcu czy kwietniu dopadał ich kryzys i przegrywali dwumecze z PSG czy Villarrealem. - Jeśli połączymy tę intensywność z jakością, którą mamy, to jesteśmy w stanie to osiągnąć - zauważył dyrektor sportowy Bayernu Hasan Salihamidzić. Lewandowski znów bez gola, Choupo-Moting za to trafił "Bild" pisał, że pierwsi fani Barcelony zaczęli opuszczać stadion tuż po zakończeniu pierwszej połowy. Bayern prowadził wtedy 2-0, a drugą bramkę zdobył dla mistrza Niemiec Eric Maxim Choupo-Moting, czyli piłkarz, który w poprzednich dwóch sezonach był wyłącznie zmiennikiem "Lewego". I gdy grał kapitan reprezentacji Polski, rzadko podnosił się z ławki. "Lewandowski znów bez gola, za to z golem Choupo-Moting" - podkreślił Bild. Portal Welt.de podkreślił, że Lewandowski osiąga w Barcelonie bardzo dobre wyniki, o czym świadczy 17 zdobytych bramek, ale jego zespół - już niekoniecznie. "Bayern świętował piąte zwycięstwo w fazie grupowej po bardzo łatwym dla siebie spotkaniu. Nastroje Lewandowskiego i jego kolegów były kiepskie już przed rozpoczęciem tego meczu. A Bayern jest już pewny pierwszego miejsca i tego, że nie wpadnie w kolejnej rundzie na innego zwycięzcę grupy - zauważył Welt. Nagelsmann rozgrzeszył piłkarzy. Tego od nich oczekiwał Kicker przytacza m.in. słowa Juliana Nagelsmanna, że "Barça się tego nie spodziewała". A nie spodziewała się tego, że Bayern - pewny już awansu - zagra na Camp Nou tak agresywnie. Efektem ostrej gry mistrza Niemiec były choćby trzy żółte kartki jego piłkarzy już po 35 minutach gry, ale też prowadzenie 2-0. Później już Bawarczycy mogli spokojnie kontrolować spotkanie. - Taki był nasz pomysł na to spotkanie. Gdy grasz na wyjeździe z tak silnym zespołem, który często szuka pojedynków jeden na jednego, musisz mieć na to sposób - stwierdził Nagelsmann, rozgrzeszając kartki swoich graczy.