Harry Kane przez wiele lat gry w Tottenhamie udowodnił, że jest jednym z najlepszych napastników na świecie. Anglik gromadził na swoim koncie hurtową liczbę bramek, jednak nigdy nie wygrał żadnego poważnego trofeum. To właśnie niemoc jego byłego pracodawcy sprawiła, że gwiazdor zdecydował się dołączyć do Bayernu Monachium. Nie jest żadną tajemnicą, że ekipa ze stolicy Bawarii jest zaprogramowana, by wygrywać. Dominacja na niemieckim podwórku nie jest dziełem przypadku, ponieważ rokrocznie konstruowanie kadry jest przeprowadzane z niezwykłą dokładnością. Tuż po odejściu Roberta Lewandowskiego, ekipie brakowało typowego strzelca, który będzie gwarantem kilkudziesięciu goli we wszystkich rozgrywkach. Roczne bezkrólewie irytowało fanów, bo drużyna początkowo prowadzona przez Juliana Nagelsmanna, a następnie Thomasa Tuchela nie dysponowała zbyt okazałą siłą w ofensywie. Harry Kane zabrał głos nt. legend Bayernu. Padły ważne słowa Działacze mistrzów Niemiec, chcąc by ich klub był konkurencyjny na arenie europejskiej, postanowił ściągnąć na Allianz Arenę wielką gwiazdę. Ostatecznie kilka tygodni wymagających negocjacji przyniosły pożądany efekt i finalnie Harry Kane wylądował w stolicy Bawarii. Transfer Kane'a obnażył błędy Bayernu. Pojawia się wątek Roberta Lewandowskiego Kwota transferu wyniosła ponad 100 milionów euro, jednak Anglik ma być gwarancją skuteczności, a co najważniejsze, ma wzmocnić siłę rażenia Bayernu w Lidze Mistrzów. Nie ma żadnych wątpliwości, że były napastnik Tottenhamu ma z marszu stać się największą gwiazdą drużyny. Wielu kibiców i ekspertów zajmujących się klubem porównuje go do Roberta Lewandowskiego. W jednym z wywiadów dla "Sky Sports" został on nawet zapytany o kapitana reprezentacji Polski. Napastnik dodał również, że w chwili obecnej niemieckie realia są dla niego nową rzeczywistością, a on sam nie chce wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Zawodnik wyznał, że woli się skupić na tym, co jest tu i teraz. Następca Lewandowskiego w Bayernie już pobił pierwszy rekord. Kibice oszaleli Harry Kane dał jasno do zrozumienia, że nie zależy mu na porównaniach do innych piłkarzy, którzy w przeszłości stanowili o ofensywnej sile Bayernu.