O możliwym rozbracie Polaka z Bawarczykami mówi się od co najmniej kilku tygodni. Nie jest tajemnicą, że parol na napastnika zagięła FC Barcelona, gotowa zapłacić za niego ponad 30 milionów euro. Póki co jednak - jak się wydaje - sprawa utkwiła w "martwym punkcie". Media informowały, że klub z Monachium odrzucił ofertę "Dumy Katalonii", choć z drugiej strony pozostaje bardzo aktywny na rynku transferowym. Media: Zwrot akcji ws. transferu Lewandowskiego Jego przedstawiciele mieli się już spotkać z otoczeniem gwiazdora Liverpool FC, Sadio Mane. Dziennikarze przekazywali, iż obie strony są bliskie porozumienia, a reprezentant Senegalu wydawał się być (przynajmniej w oczach mediów) piłkarzem, którego sprowadzenie może dać "zielone światło" na transfer Lewandowskiego. Doniesienia "Kickera" zadają jednak takim teoriom kłam. Magazyn przekazał bowiem, że władze Bayernu nie uznają 30-latka za naturalnego następcę "Lewego". Jak czytamy, ten nie zostanie sprzedany, póki klub nie sprowadzi kogoś na jego miejsce. Jednocześnie, 32 miliony euro (tyle dokładnie zaproponowała Barcelona) to dla Niemców zbyt mało. Zobacz TOP 5 bramek i interwencji z Ligi Mistrzów - obejrzyj już teraz! Umowa Roberta Lewandowskiego z Bayernem wygasa latem 2023 roku. Dla klubu letnie okno transferowe to w zasadzie ostatni dzwonek, by cokolwiek na Polaku zarobić. On sam na temat swojej przyszłości wypowiedział się w niedzielę, w rozmowie z "Eleven Sports". - Myślę, że moja sytuacja jest jasna, nie ma co się nad tym rozczulać i mówić o tym więcej - stwierdził.