Niemiłe były wspomnienia piłkarzy Barcelony z ostatniej rywalizacji z Getafe. Grająca w ostry, a często nawet brutalny sposób drużyna spod Madrytu w 1. kolejce La Liga urwała punkty mistrzowi Hiszpanii, remisując 0:0. Katalończycy mieli wówczas po spotkaniu wiele pretensji do arbitra, który mógł, a zdaniem większości ekspertów powinien nawet podyktować dla nich przynajmniej jeden rzut karny. Po przywitaniu Xaviego Hernandeza i Jose Bordalasa widać jednak było, że nie ma już między nimi "złej krwi". W sierpniu zagotowało się w trakcie spotkania nie tylko między zawodnikami, lecz również trenerami obu drużyn. Sobotni mecz toczył się w skrajnie innej temperaturze. W pierwszej połowie FC Barcelona stosunkowo szybko znalazła drogę do siatki. Radość kibicom sprawił Raphinha, który wykorzystał świetne podanie na wolne pole od Julesa Kounde. Roberta Lewandowskiego widzieliśmy częściej w roli rozgrywającego. Polak rzadko był przy piłce, ale kiedy już ją zagrywał, niemal każde podanie generowało okazje bramkowe. Przełomowe doniesienia z Anglii. Giganci już działają, Polak u progu wielkiego transferu Krótka radość z bramki Lewandowskiego. Polak może mówić o pechu Po zmianie stron "Duma Katalonii" dopełniła dzieła zniszczenia Getafe. W 53. minucie trafienie dołożył Joao Felix, a defensywa gości kompletnie się już posypała. Kolejne bramki strzelili Frenkie de Jong, a także Fermin Lopez, a Barca rozbiła rywali 4:0. Drogę do siatki znalazł także Robert Lewandowski, jednak reprezentantowi Polski gola odebrał... arbiter. W 57. minucie "Lewego" w bój wypuścił Raphinha. Polak świetnie zabrał się z piłką, obrócił i posłał strzał tuż przy słupku, nie dając najmniejszych szans Sorii. Powtórki wykazały, że 35-latek znajdował się na spalonym. Sędzia Ruiz nie potrzebował nawet interwencji systemu VAR, żeby podjął decyzję o anulowaniu gola. Mimo że Lewandowski nie zapisał się w protokole meczowym bramką ani asystą, zdecydowanie może kolejne spotkanie zaliczyć do udanych. Polaka chwalili już w trakcie rywalizacji komentujący to spotkanie Tomasz Ćwiąkała i Michał Mitrut. Co ważne, "Lewy" nie obejrzał żółtej kartki, o co obawiali się kibice. Napastnik jest zagrożony zawieszeniem za kolejną kartkę, a jego brak w zbliżającym się starciu z Athletikiem mógłby być dla "Dumy Katalonii" bolesny.