Tegoroczny sezon Ligi Mistrzów jest dla polskich kibiców wyjątkowy. Pierwszy raz w historii mogliśmy na etapie półfinałów oglądać w akcji nasz pięciu naszych reprezentantów. Ostatecznie awans do finału wywalczyło "tylko" dwóch z nich - grający w barwach Interu Piotr Zieliński i Nicola Zalewski. Ale cudzysłów użyty w poprzednim zdaniu nie jest przypadkowy. Bo obecność Polaków w składzie finalisty - w dodatku z realnymi szansami na występ w decydującym starciu - nigdy nie była sprawą oczywistą. Absolutnym rekordzistą wśród Polaków w kwestii awansów do finału Ligi Mistrzów jest Tomasz Kuszczak, który aż trzykrotnie oglądał z bliska pojedynek o słynny "uszaty puchar". No właśnie - oglądał. Bo jego rola we wszystkich trzech finałach (w 2008, 2009 i 2011 roku) ograniczała się do dopingowania z ławki rezerwowych Manchesteru United Edwina van der Sara. I tylko raz mógł później świętować z Holendrem zdobyty tytuł, po tym jak "Czerwone Diabły" ograły na Łużnikach po serii rzutów karnych Chelsea. Odnotujmy przy tym, że za każdym razem nasz rodak dokładał cegiełkę do zdobytego medalu - w każdej z trzech wymienionych edycji Champions League notował bowiem występy w spotkaniach grupowych. Z Monachium - Tomasz Brożek Trener Interu zaskoczył tuż przed finałem Ligi Mistrzów. Fatalne wieści ws. Polaków Piłkarskie kroniki Ligi Mistrzów potwierdzają, że polski futbol bramkarzami stoi. W 1987 roku po Puchar Europy sięgnął Józef Młynarczyk, który w finale zatrzymał w barwach FC Porto wielki Bayern Monachium (1:2). W bawarskiej ekipie brylowali wówczas między innymi Lothar Matthäus, Jean-Marie Pfaff czy obecny trener FC Barcelona - Hansi Flick. Między innymi dlatego nasz rodak wciąż jest czczony w Portugalii jak prawdziwa legenda, a w klubowym muzeum można podziwiać jego podobiznę, dumnie dzierżącą trofeum wywalczone w Wiedniu. Piękną kartę w historii Ligi Mistrzów zapisał także inny z naszych bramkarzy - Jerzy Dudek. W minioną niedzielę obchodziliśmy 20. rocznicę jego słynnego "tańca", którym doprowadził do furii i rozpaczy piłkarzy AC Milan w serii rzutów karnych wieńczącej szalony finał w Stambule. Sam jednak dwa lata później musiał przełknąć gorycz porażki, w dodatku tylko jako zmiennik Pepe Reiny, gdy ekipa z Mediolanu brała rewanż na ekipie Rafy Beniteza. Lewandowski, Boniek, Dudek i inni. Czyli Polacy w finałach Ligi Mistrzów W roli rezerwowych finały Ligi Mistrzów oglądało także dwóch innych bramkarzy - mający za sobą występy w młodzieżowej reprezentacji Polski Marcel Lotka, którego Borussia Dortmund przegrała przed rokiem 0:2 z Realem Madryt oraz Marcin Bułka, który bezradnie patrzył, jak Robert Lewandowski i reszta jego kolegów z Bayernu Monachium pokonuje w 2020 roku PSG. Dla "Lewego" tamten triumf w pandemicznych rozgrywkach rozstrzygniętych w Lizbonie był wyjątkowy. Nasz napastnik mógł bowiem w końcu spełnić swoje wielkie, piłkarskie marzenia i powetować sobie przegrany finał z 2013 roku, gdy jeszcze jako piłkarz Borussii Dortmund, sam poległ w finałowym boju przeciwko Bayernowi, mają u swego boku dwóch rodaków - Łukasza Piszczka i Jakuba Błaszczykowskiego. Tamtego wieczoru Robert Lewandowski nawiązał do wielkiego sukcesu Zbigniewa Bońka - który jako pierwszy z Polaków sięgnął po Puchar Europy. Dokonał tego w 1983 roku z Juventusem, ogrywając w finale Liverpool. Tamten mecz zapisał się jednak w historii nie ze względu na wynik i triumf "Starej Damy", a zamieszki, do których doszło jeszcze przed spotkaniem na stadionie w Brukseli. Podczas starcia kibiców zawaliła się część trybun, w wyniku czego zginęło 39 osób. Ta katastrofa mogła skutkować przełożeniem meczu, lecz ostatecznie mimo oporu samych piłkarzy, wybiegli oni na murawie, by walczyć o najcenniejszy skalp w europejskim futbolu. Zbigniew Boniek mógł go zdobyć już dwa lata wcześniej, lecz wówczas Juve poległo w finałowych starciu z HSV (0:1). Wcześniej włoski klub ograł w półfinale Widzew, w którego bramce stał wówczas wspomniany już wcześniej Józef Młynarczyk.