Andrzej Klemba, Interia: Grał pan zarówno przeciwko Barcelonie, jak i Realowi Madryt. Któryś klub wywoływał większe emocje? Cezary Kucharski: - Najpierw byłem zafascynowany Barceloną Johana Cruyffa między innymi z Christo Stoiczkowem i Romario. Później jednak odkryłem urok Madrytu i Realu. Kiedy grał tam np. Raul Gonzalez, zacząłem śledzić mocniej i zrozumiałem, że to największy klub na świecie. Wydaje mi się, że najmocniej budzi emocje także u większości piłkarzy. Grał pan w Sportingu i co się działo, jak do Gijon przyjeżdżały te drużyny? - To było jak mecze Dawida z Goliatem. Sporting w porównaniu do Realu czy Barcelony to był kopciuszek. Obie drużyny traktowane były podobnie. Z wielkim szacunkiem i radością, że można ich zobaczyć w Gijon. Zawsze bilety był najdroższe, a przyjazd rozpalał całe miasto. Byłem kiedyś w Walencji w dniu El Clasico. Poszedłem do baru obejrzeć ten mecz. I zastanawiałem się, komu będą kibicować miejscowi. Byli za Barceloną. Może jest tak jak w Polsce z Legią, że kibicują jej głównie na Mazowszu, a za Realem są ludzie z Madrytu i okolic a reszta przeciwko i sprzyja Barcelonie? - Tak, rzeczywiście jest. Jest podział w Hiszpanii. Królewscy osiągają największe sukcesy. To też najbogatsze miasto i stolica. Do tego historia tych klubów, powoduje, że jest podział. Mam hiszpańskich kolegów, jedni kibicują Barcelonie, drudzy Realowi. Tak pół na pół. Zawsze przed El Clasico jest gorąca dyskusja i nie brakuje szydery, zwłaszcza jeśli jedna z tych drużyn wygra. To największy mecz klubowy na świecie? - Zdecydowanie. Wydaje mi się, że został tak umiejętnie wypromowany. Dobrze to Hiszpanie zrobili. Historia klubów pomogła w wyniesieniu tego wydarzenia na szczyt zainteresowania. Znaczenie chyba też miało to, że Katalonia marzy o niepodległości. A Real jest z Madrytu, ze stolicy i to też pewnie wzmaga taką rywalizację. - Dokładnie. Wątek polityczny też jest istotny w historii obok klubów. Piłka nożna jest wykorzystywana w polityce. I tak było też w Hiszpanii. Zawsze politycy mają ciągotki, by używać sportu do własnej promocji. Do tej pory trwa czas spór między Realem a Barceloną o to, komu sprzyjało generał Franco. A także komu bardziej sprzyjają sędziowie - To też prawda. Pan ma jakieś wspomnienia szczególne z meczów przeciwko Realowi i Barcelonie ? - Pozytywnych to nie mam właściwie żadnych, bo wszystkie przegrałem. W Legii graliśmy przeciwko Barcelonie. Pozostają wspomnienia, że grałem na Camp Nou i koszulka chyba Savioli. Wróćmy do obecnych czasów. W sobotę El Clasico w Madrycie. Da się wskazać, kto ma silniejszy skład? - Wydaje mi się, że w wyższej formie jest Barcelona patrząc na to, jak gra w hiszpańskiej ekstraklasie i Lidze Mistrzów. Natomiast El Clasico będzie w Madrycie i to jest mocny atut Realu. Ma też jeden dzień więcej wypoczynku od piłkarzy Barcelony. To jest jednak taki mecz, że każdy wynik jest możliwy. Gdyby Barcelona wygrała, będzie miała sześć punktów przewagi w tabeli. I choć to początek sezonu, to byłby to niezły kapitał. - W Madrycie mają świadomość wagi tego spotkania. Tyle że bez tego nie trzeba nikogo specjalnie motywować. Ranga spotkania jest znana. Nikt w Madrycie nie kalkuluje, oczywiście oprócz kibiców. Natomiast jeśli chodzi o piłkarzy, to myślę, że oni nie patrzą w tabelę. Oba kluby zagrały bardzo dobrze w Lidze Mistrzów. Więc to też powoduje, że emocje wśród kibiców będą duże. Pokaz mocy dał najpierw Real, a potem Barcelona. Hat-trick Viniciusa Juniora, a potem hattrick Raphinhi. To przed El Clasico jeszcze mocniej buduje napięcie? - Dokładnie tak jest. Te spotkania pokazały, kto z piłkarzy jest w najwyższej formie i może zdecydować o wyniku El Clasico. Real kolejny raz pokazał wielkość w Lidze Mistrzów. Nie pierwszy raz potrafił odwrócić losy meczu. Im trudniejsza sytuacja na boisku, tym piłkarze Realu lepiej reagują. W ich wykonaniu mieliśmy wiele takich powrotów. W tym sezonie w Barcelonie renesans formy przeżywa Robert Lewandowski. 15 goli w 13 meczach - dawno nie był tak skuteczny. Pomogło przyjście trenera Hansiego Flicka? - Wszyscy piłkarze ofensywni Barcelony są w formie. Myślę, że to zasługa niemieckiego trenera, z którym się Lewandowski dobrze się dogaduje. A także żony Ani, który przestała tańczyć bachatę, a przynajmniej tego nie pokazuje w mediach społecznościowych. Robert ma spokój. Głowa u piłkarza to duża część sukcesu? - Tak jest. Barcelona trenera Flicka stwarza też więcej sytuacji do strzelenia goli. Robert jest tam już dość długo i lepiej rozumie się z kolegami. Każdy piłkarz w Barcelonie skorzystał z przyjścia Flicka. Widać poprawę gry w stosunku do poprzedniego sezonu. Jaki będzie wynik El Clasico? - Padnie dużo bramek i obstawiam zwycięstwo Realu. Rozmawiał Andrzej Klemba