Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lewandowski znów kluczowy dla Barcelony. Hiszpanie zaskakują. "Jego problemem jest"

Robert Lewandowski po dość długim, bo ponad rocznym przestoju wrócił do formy. Polak pod wodzą Hansiego Flicka odnalazł swoją najlepszą dyspozycję i regularnie prowadził FC Barcelonę do kolejnych zwycięstw, strzelając bardzo ważne gole. Tak samo miało być podczas wyjazdowego starcia z Celtą Vigo i tak się stało. Polak w drugiej połowie strzelił gola na 2:0, ale ostatecznie zespół zremisował 2:2, a "Lewy" zebrał dość wysokie noty. "Jako napastnik czasem potrzebujesz tylko jednej szansy" - ocenili dziennikarze "Goal.com".

Robert Lewandowski
Robert Lewandowski/Salvador Sas /PAP

Robert Lewandowski swój pierwszy sezon w barwach FC Barcelona rozpoczął w sposób zjawiskowy, a właściwie taki, jakiego wszyscy oczekiwali. Polak bowiem w trakcie swoich pierwszych miesięcy w Katalonii zachwycał absolutnie wszystkich, regularnie strzelając gole i notując asysty. Coś się jednak bardzo wyraźnie zepsuło, gdy nasz napastnik wrócił z mundialu w Katarze. Od tego momentu "Lewy" nie potrafił już tak regularnie zachwycać obserwatorów, a jego pensja rosła zgodnie z zapisami w umowie. 

Ta niemoc trwała ponad rok. Wszystko zakończyło się wraz ze zmianą na stanowisku trenera FC Barcelona. Latem "Blaugrana" rozstała się ze swoją legendą, a więc Xavim. W miejsce Hiszpana zatrudniono Hansiego Flicka, z którym "Lewy" znał się doskonale z czasów wspólnej pracy w Bayernie Monachium. Wówczas Polak był na poziomie wręcz galaktycznym i właściwie pewne wydawało się, że kapitan naszej kadry dostanie Złotą Piłkę, ale galę niespodziewanie odwołano. 

Lewandowski z golem i niewiele więcej. Hiszpanie łaskawi dla Polaka

Przyjście Niemca do Katalonii oznaczało nowe otwarcie dla "Lewego" i jego pierwsze efekty są znakomite. Polak w tym sezonie znów prezentuje galaktyczny poziom. Wystąpił łącznie w 17 spotkaniach, w których strzelił 19 goli i dwa razy asystował. Kolejna okazja na bramki przyszła w spotkaniu z Celtą Vigo w 13. kolejce La Liga. "Lewy" ją wykorzystał, ale poza golem nie zrobił wiele więcej, a FC Barcelona jedynie zremisowała 2:2 z zespołem z Vigo. 

Portal "Goal.com" wystawił naszemu napastnikowi notę sześć w dziesięciostopniowej skali. "Niewidoczny, dopóki Raphinha nie wysłał mu doskonałej prostopadłej piłki. W sytuacji bramkowej zachował się bardzo dobrze i zrobił wszystko, co w jego mocy, aby podwyższyć prowadzenie Barcelony. Jako napastnik czasem potrzebujesz tylko jednej szansy. Zmieniony przez Pau Victora w 82. minucie" - czytamy w uzasadnieniu takiej noty. 

Nieco wyżej występ "Lewego" ocenili dziennikarze katalońskiego "Sportu". Ci wystawili Polakowi notę siedem. "Podobnie jak w San Sebastian. Miał w pierwszej połowie jedną okazję i ją wykorzystał, ale tym razem również był na spalonym. Był trochę zbyt mało precyzyjny poza polem karnym. W drugiej połowie wreszcie zdobył gola po akcji klasowej dziewiątki" - czytamy. 

Katalońskie "Mundo Deportivo" tradycyjnie nie zdecydowało się na wystawienie not punktowych. "Jego misją było strzelenia gola i to zrobił. Zrobił to z niesamowitą jakością, ale nie było to tego warte, bo był na spalonym. W drugiej połowie był już dobrze ustawiony i podwyższył wynik na 2:0, strzelając 15. gola w tym sezonie La Liga. Jego problemem jest to, że jest dziewiątką, która potrzebuje sytuacji do wykończenia, a tych było niewiele" - tak oceniono występ Polaka. 

Gdy spojrzymy w statystyki, tam Lewandowski również nie wygląda źle. Polak oddał jeden celny strzał, który zakończył się golem. Miał 30 kontaktów z piłką, 15 celnych podań, aż trzy kluczowe podania, jeden udany drybling oraz jeden wygrany pojedynek na cztery stoczone. Teraz przed "Blaugraną" i "Lewym" kilka dni przerwy, a w środku tygodnia spotkanie z Brestem, w którym nasz napastnik będzie polował na swojego setnego gola w Lidze Mistrzów

Bartosz Kurek - jak zagrał w meczu z Barkomem?/Polsat Sport/Polsat Sport
Robert Lewandowski/Jose Breton/Pics Action/NurPhoto/AFP
Robert Lewandowski/Alberto Gardin / NurPhoto / NurPhoto via AFP/AFP
Robert Lewandowski i Gavi/ANDER GILLENEA / AFP/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem