Robert Lewandowski bardzo dobrze wszedł w sezon La Liga. Polak pod wodzą Hansiego Flicka w końcu odżył, a przynajmniej tak wszystko wygląda w liczbach. Nasz napastnik był bowiem absolutnie kluczowy szczególnie na samym początku rozgrywek ligowych. W pierwszym spotkaniu Barcelona bardzo męczyła się z Valencią i w odpowiednim momencie "Lewy" był tam, gdzie tego potrzebował on i drużyna, dzięki czemu strzelił dwa gole, a Barcelona wygrała 2:1. Fatalne wieści dla Mbappe i spółki. Cios padł tuż przed Ligą Mistrzów Później nie było wiele gorzej, co sprawiło, że kapitan reprezentacji Polski na wrześniowe zgrupowanie kadry prowadzonej przez Hansiego Flicka jechał jako aktualny król strzelców La Liga z dorobkiem czterech strzelonych goli na koncie. Barcelona zaś w pierwszych czterech kolejkach zdobyła komplet punktów. W piątej serii gier na "Dumę Katalonii" czekało teoretycznie trudniejsze wyzwanie, bo takim wydawał się wyjazd do Girony. Nic bardziej mylnego, "Blaugrana" wygrała w znakomitym stylu, ale nie był to raczej okładkowy występ Lewandowskiego. Polak zszedł z murawy w 69. minucie. Lewandowski zdjęty w 69. minucie. Niejednoznaczna ocena występu Polaka Lewandowski od dziennikarzy katalońskiego "Sportu" otrzymał jedynie szóstkę. To najniższa nota w drużynie, spośród zawodników, którzy zaczęli ten mecz w wyjściowej jedenastce. "Nie był w stanie strzelić gola, ale jego obecność na boisku bardzo angażowała środkowych obrońców Girony. Nie angażował się zbyt mocno w grę, ale w każdej chwili stanowił zagrożenie ze względu na swoje umiejętności w wykańczaniu akcji. Miał dwie klarowne okazje do strzelenia gola, ale nie potrafił ich wykończyć. Na końcu dostał czas na odpoczynek" - czytamy w uzasadnieniu. Lewandowski zszedł na ławkę i... czerwona kartka. Wystarczyło 17 minut Dziennikarze "Mundo Deportivo" nie decydują się nigdy na wystawianie ocen, a jedynie opisują występy zawodników. O to, co napisano o grze "Lewego". "Tym razem największa cnota Pichichi, a więc umiejętność strzelania goli, zawiodła go. Grał z inteligencją i umiejętnością tworzenia zagrożenia, ale nie udało mu się wykończyć dwóch dobrych sytuacji, w tym jeden na jednego przeciwko Gazzanidze, których taki legendarny strzelec jak on nie powinien przegapić. Flick zdjął go w ostatnich minutach" - czytamy. Jak widać, ocena występu "Lewego" jest niejednoznaczna. Te 69 minut spędzonych na murawie w jubileuszowym meczu mogłoby być z pewnością lepsze, ale na końcu najważniejsze jest zwycięstwo drużyny. Ostatnio to Polak pomagał Barcelonie, tym razem koledzy zrobili swoje. "Duma Katalonii" pozostaje liderem z dorobkiem 15 punktów po pięciu meczach i już teraz ma aż cztery oczka zaliczki nad Realem Madryt. Lewandowski z kolei wciąż jest liderem klasyfikacji strzelców, ale za jego plecami zrobiło się bardzo ciasno.