Robert Lewandowski rozpoczął strzelanie dla FC Barcelona już w ósmej minucie wtorkowego meczu. Pokonał wówczas bramkarza Young Boys z bliskiej odległości, dokładając nogę do piłki, którą dograł w jego stronę Raphinha. Drugie trafienie reprezentant Polski zanotował już po zmianie stron, podwyższając wówczas wynik na 4:0. Także w tamtej sytuacji nasz napastnik wykazał się kapitalnym wyczuciem, znajdując się w odpowiednim miejscu pola karnego, dzięki czemu skorzystał ze celnego strącenia piłki głową przez Inigo Martineza. FC Barcelona. Robert Lewandowski zażartował z kolegi. I to przed kamerą W tym samym wywiadzie Robert Lewandowski "zakpił" sobie jeszcze ze swojego klubowego kolegi, sugerując, że przy pierwszej akcji bramkowej, Raphinha wcale nie zamierzał podawać mu piłki, a chciał po prostu trafić do siatki. Niefortunnie jednak zamiast wpisać się na listę strzelców, zanotował asystę. I dodał: - Dla napastnika takie mecze są czasami bardzo trudne. Ale zachowując cierpliwość i szukając dobrego ustawienia, musisz w końcu zdobyć bramkę. Po wtorkowym spotkaniu FC Barcelona - Young Boys śmiało można powiedzieć, że był to "polski wieczór" na Stadionie Olimpijskim w stolicy Katalonii. Robert Lewandowski bowiem zapisał się do historii, goniąc w historycznych rankingach Cristiano Ronaldo, w ekipie gości na murawie pojawił się Łukasz Łakomy, a na wszystko patrzył z wysokości trybun Wojciech Szczęsny, który przed spotkaniem nie doczekał się jeszcze oficjalnego ogłoszenia swojego transferu do Barcelony. Wyjątkowy "debiut" Szczęsnego. Wywołał wielkie poruszenie. A Lewandowski zrobił show