Robert Lewandowski w Niemczach spędził 12 lat, czyli dwie trzecie dotychczasowej kariery zawodowego piłkarza. W barwach Borussii Dortmund, a później Bayernu Monachium aż dziesięciokrotnie zdobywał mistrzostwo Niemiec. Aż 12-krotnie zostawał królem strzelców Bundesligi, Pucharu Niemiec, bądź Ligi Mistrzów. Rok temu pobił mający długą brodę rekord Gerda Muellera, zdobywając 41 bramek w jednym sezonie. "Lewy" w Niemczech był i jest ikoną, miał krainę mlekiem i miodem płynącą. Co zresztą sam potwierdza i jego żona Anna Lewandowska także. Dlatego wielu kibiców nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego zdecydował się na ryzykowną - ich zdaniem - wyprawę do Barcelony, która boryka się z kłopotami finansowymi i którą Bayern w ostatnim czasie lał niemiłosiernie. Wystarczy wspomnieć, że trzy ostatnie konfrontacje Bawarczyków z Dumą Katalonii kończyły się wynikami: 3-0, 3-0, 8-2 z ćwierćfinału Ligi Mistrzów w 2020 r. Zatem z punktu widzenia niemieckiego kibica Robert Lewandowski podjął wręcz szaloną decyzję. Niektórzy, co bardziej rozżaleni, krzyczeli mu "Hala Madrid!", gdy wjeżdżał do bazy Bayernu, by się pożegnać z klubem z klasą i wyjaśnić nieporozumienia, jakie powstały między nim a dyrektorem sportowym "Die Roten" Hasanem Salihamidziciem. Doprawdy niewielu fanów Bayernu i Bundesligi może zrozumieć, że przyczyna transferu "Lewego" była iście prozaiczna. Już w sobotę Robert zadebiutuje w La Liga. Barcelona zmierzy się u siebie z Rayo Vallecano. Nowy pomocnik "Lewego". Anna Lewandowska podała nazwisko Anna Lewandowska zdradza kulisy przeprowadzki do Barcelony. To tu zamieszkali! Czytaj też: Co z jego teściową? Zaskakująca reakcja Lewandowskiego Rozpacz i łzy Lewandowskiego. To zdarzenie odmieniło jego życie