FC Barcelona w poprzednim sezonie do ostatnich chwil walczyła o drugie miejsce w tabeli La Liga. Ta pozycja była niezwykle ważna z perspektywy finansowej, zapewniała bowiem ona występ w Superpucharze Hiszpanii, za który to federacja gwarantuje spory zarobek, a pieniądze w tym momencie są bardzo ważną kwestią dla "Blaugrany". Ostatecznie udało się to zrobić i "Duma Katalonii" zakończyła ubiegłoroczne rozgrywki jako wicemistrz Hiszpanii za plecami Realu Madryt. Niebywałe sceny w hicie Serie A, tego nie było od lat. Zieliński wezwany Latem doszło jednak w klubie do szeregu bardzo ważnych zmian, na czele z tą na stanowisku szkoleniowca. Legendę Barcelony Xaviego Hernandeza zastąpił bowiem Hansi Flick i jak się okazuje, na razie ta decyzja władz zespołu z Katalonii sprawdza się znakomicie. Niemiecki szkoleniowiec odmienił bowiem grę drużyny o 180 stopni i praktycznie bez żadnych wzmocnień stworzył z "Blaugrany" prawdziwą maszynę do rozbijania kolejnych rywali na swojej drodze. Sensacyjna porażka FC Barcelona. Gol "Lewego" anulowany Po 12 rozegranych kolejkach La Liga Barcelona liderowała tabeli z bardzo wyraźną przewagą nad goniącym ją Realem Madryt. W 13. kolejce "Blaugranę" czekał wyjazd do San Sebastian, gdzie na jej drodze stanął Real Sociedad, który w przeszłości potrafił jej napędzić sporo strachu, w tym sezonie jest jednak bardzo daleki od swojej najlepszej dyspozycji i to dość delikatne stwierdzenie. Oczywiście to goście, nawet mimo nieobecności Lamine'a Yamala, byli wyraźnym faworytem, a Robert Lewandowski z pewnością chciał odskoczyć Viniciusowi Juniorowi w walce o tytuł Pichichi. Pierwsza połowa miała niezwykle zaskakujący i intensywny przebieg. Rozpoczęło się od prawdziwego gongu, jaki wybrzmiał na stadionie gospodarzy. W ten uderzył Robert Lewandowski, który doskonale odnalazł się w polu karnym gospodarzy i pokonał Remiro. Polak już się cieszył, aż przyszedł sędzia i po długiej analizie VAR podniósł rękę do góry, sygnalizując spalonego. "Lewy" miał prawo czuć się rozczarowany, bo nawet pierwsza powtórka nikogo nie upewniła w tym, że spalony był. Dopiero jedna z kolejnych animacji dała tę pewność, Lewandowski był na nielegalnej pozycji [WIĘCEJ TUTAJ]. Jego stopa wystawała dosłownie centymetr za daleko. Prawo jest jednak nieubłagane i Sociedad dostał drugie życie. Do lektury, proszę Państwa - Orwell, Kafka i Mrożek! Z tego piłkarze Alguacila skorzystali doskonale. Swoim wysokim pressingiem raz po raz nękali defensywę gości i działało to zaskakująco dobrze, bo "Blaugrana" regularnie się gubiła, a i Pena musiał interweniować. w 33. minucie hiszpański bramkarz nie miał już jednak szans. Fatalnie potknął się Pau Cubarsi, a błąd nastolatka wykorzystał Becker, który precyzyjnym strzałem pokonał golkipera rywalizującego z Wojciechem Szczęsnym o minuty. Takim wynikiem zakończyła się pierwsza część spotkania, trzeba przyznać, że był on zasłużony. Barcelona nie przypominała siebie z poprzednich spotkań. Barcelona z porażką w plecaku w tym sezonie do szatni schodziła tylko raz - w Pampelunie. Tamten mecz zakończył się porażką 2:4, ale skład "Dumy Katalonii" był wybitnie rotacyjny. W Sociedad jedenastka wyglądała praktycznie galowo, wyłączając nieobecność Yamala. Kibice "Blaugrany" mieli więc prawo liczyć na to, że na boisku zobaczą reakcję lidera hiszpańskiej La Liga. Włosi wieszczą sensację, Milik wezwany na ratunek. Gigant powalczy o transfer Polaka Początek drugiej połowy musiał być więc mocno rozczarowujący dla fanów gości. Ci bowiem praktycznie nie kreowali sytuacji, a gospodarze raz po raz zagrażali bramce Peni. Nie widzieliśmy zabójczego pressingu, którym imponowała Barcelona. W tym aspekcie to piłkarze Alguacila pokazali się ze zdecydowanie lepszej strony i to oni zdecydowanie częściej angażowali bramkarza rywali do pracy. Remiro głównie wybijał piłkę nogami. Nic już się w tym spotkaniu nie zmieniło. Nie pomogły zmiany, które zaordynował swoim zawodnikom Hansi Flick. Barcelona zakończyła to spotkanie dorobkiem zera strzałów celnych na bramkę. Ta porażka oznacza, że Barcelona z dorobkiem 33 oczek pozostaje liderem La Liga, ale Real Madryt traci sześć punktów i ma jedno spotkanie rozegrane mniej. Walka o tytuł z pewnością jest daleka od bycia rozstrzygniętą, a przed nami jeszcze mnóstwo emocji.