Michał Białoński, Interia: Gdy rozmawialiśmy w pańskim biurze przed MŚ w Rosji wydawało się, że Robert Lewandowski duże granie zakończy w Bayernie. Rynek transferowy jawił się dla niego zacementowanym. La Liga wydawała się być dla niego niedostępną, a do Premier League się nie wybierał, z racji panującej na Wyspach Brytyjskich deszczowej aury. Tymczasem trafił do Barcelony za 45 mln euro i powoli zaczyna z nią podbijać najlepszą ligę świata. Zanosi się na bardzo słoneczną jesień kariery pańskiego przyjaciela. Bartosz Bosacki, były kapitan Lecha i ekspiłkarz reprezentacji Polski: Myślę, że fajnie się też stało, że Barcelona trafiła na Bayern w Lidze Mistrzów. Czekają nas ciekawe spotkania. Dla Roberta będzie to też duże przeżycie. Świetnie, że kariera Robertowi się tak poukładała, że trafił do Hiszpanii, o której marzył. Barcelona to klub, który ma na świecie 600 milionów kibiców. Czego więcej można sobie zapragnąć, w tak bogatej karierze Roberta, przy jego osiągnięciach?! Uważa pan, że w otoczeniu kilku wielkich talentów Barcelony, grając w najlepszej lidze świata, Robert może się jeszcze rozwinąć, w wieku 34 lat? - To jest analogicznie jak w życiu: do ostatniego dnia się czegoś uczymy. Robert na pewno może się czegoś nauczyć w Barcelonie, może stać się jeszcze lepszym zawodnikiem. Nabrać doświadczenia z nowej ligi, o innej charakterystyce niż ta Bundesligi. Kolejny duży klub na jego drodze, który ma dobrego trenera. Xavi Hernandez wyrasta na trenera światowego formatu. Na dodatek współpraca z dobrymi zawodnikami na pewno może Roberta rozwijać, wpływać na jego korzyść, a myślę, że jest na tyle doświadczonym nie tylko zawodnikiem, ale też człowiekiem, że będzie mógł z tego w pełni korzystać i to wykorzystywać. Mocno trzymam za niego kciuki i cieszę się, że tak mu się potoczyła kariera. Lewandowski z dubletem, Barcelona wykonała zadanie Bartosz Bosacki o Lechu Poznań po awansie do Ligi Konferencji Lech jako jedyny polski zespół awansował do Ligi Konferencji. Nietrudno sobie wyobrazić, że piłkarze Lecha bardziej będą się koncentrować na sześć czwartków z Ligą Konferencji. Czy w związku z tym nie ucierpią na tym ich wyniki w PKO Ekstraklasie? Czy kadra "Kolejorza" nie jest za wąska i oddanie takich piłkarzy jak Pedro Tiba czy Dani Ramirez nie odbije się czkawką? - Pewnie obaj by się teraz przydali, ale to już pytanie do tych, którzy decydują o tym, kto w Lechu gra. Trudno powiedzieć, dlaczego ci piłkarze w Lechu nie zostali: czy przez brak propozycji dalszej współpracy z klubem, czy po prostu sami mieli inny pomysł na siebie. Piłkarzy tacy jak Tiba sporo dawali zespołowi. Wprawdzie w ostatnim sezonie grał może mniej. We wcześniejszym mniej grał Amaral, ale ubiegły miał kapitalny. Teraz nie może się odnaleźć. Niewykluczone, że również Tiba nie byłby wiodącą postacią. Pamiętajmy, że na jego pozycji jest kilku piłkarzy: Kvekveskiri, Karlstroem, więc konkurencja była duża. Nie wiem czy Pedro do końca godził się z tym, że jest zawodnikiem rezerwowym i może dlatego chciał odejść. Dzisiaj to już jest gdybanie, Lech ma na dziś taką, a nie inną kadrę i ktoś o tym zadecydował, że ona zawiera akurat tylu, a nie więcej zawodników. Trzeba nimi nawiązać walkę z zespołami, które zostały wylosowane w Lidze Konferencji, a więc z Villarrealem, Austrią Wiedeń i Hapoelem Beer Szewa. Bartosz Bosacki: Van den Bromowi trzeba dać czas Przyłącza się pan do chóru krytyków gromiących Johna van den Broma, czy uważa pan, że dwa miesiące to za wcześnie, aby rozliczać trenera? - Na pewno dałbym mu czas. Często jestem proszony o podsumowanie danego transferu, to po upływie pierwszego półrocza nawet się tego nie podejmuję. Wielokrotnie się zdarzało, że ktoś miał słaby nawet pierwszy rok, a potem nagle eksplodował formą, czy trener znalazł mu nowe miejsce na boisku. Podobnie może być z trenerem, chociaż z obserwacji niektórych meczów, brakuje mi szybkiej reakcji na bieżąco, gdy czasami gra się nie układa i jakoś nie widzę, by trener reagował na boiskowe wydarzenia. Nie możemy jednak wykluczyć, że owa reakcja następuje, bo nie słyszymy tego, co trener mówi do piłkarzy, co im podpowiada w szatni, a chłopaki tego nie realizują. To jest jedyna rzecz, do jakiej bym się przyczepił jako obserwujący z boku. Ogólnie dałbym jeszcze czas Johnowi van den Bromowi. Przede wszystkim jemu i zespołowi potrzeba trochę spokoju. Sytuacja, w której drużyna jest, na pewno nie pomaga w budowaniu stabilności mentalnej drużyny, czy pewności siebie. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia