Trener Xavi Hernandez mówił jasno: - Potrzebujemy Roberta Lewandowskiego, żeby FC Barcelona wygrywała. Po jego powrocie wiele się zmieni. Miał na myśli dyskwalifikację Polaka za kartki, która objęła trzy mecze ligowe. I rzeczywiście, zaraz po powrocie Lewandowski strzelił gola w starciu barcelończyków z Betisem Sewilla. Było to 1 lutego i wiele wskazywało na to, że powrót Polaka jest istotny dla FC Barcelona. Wcześniej wygrywała ona mecze, ale po 1-0, z trudem i okrutnie się męczyła. Zwycięstwo z Betisem było efektowniejsze. Od tamtej pory jednak Robert Lewandowski nie zdołał trafić do siatki, a prasa hiszpańska wytyka mu, że jest niedokładny w polu karnym, źle przyjmuje piłkę, sporo ich gubi i generalnie nie ma porównania między obecną jego grą a tą, sprzed mistrzostw świata w Katarze czy początku sezonu. - Lewandowski wciąż nie wrócił. Czekamy na niego - czytamy. Robert Lewandowski przestał strzelać Te refleksje są oczywiście podyktowane nie tyle występami ligowymi FC Barcelona, bo tutaj wygrała ona nie tylko z Betisem, ale również 3-0 z Sevilla FC i 1-0 z Villarreal, ale zwłaszcza europejskimi pucharami. Remis 2-2 z Manchesterem United stawia Katalończyków w trudnej sytuacji przed rewanżem i grozi eliminacją z Europy. A przecież remis osiągnięty został z trudem, Anglicy prowadzili na kwadrans przed końcem, a na dodatek żadnego z dwóch goli dla FC Barcelona nie strzelił Robert Lewandowski. Polak nadal prowadzi w klasyfikacji króla strzelców La Liga z 14 bramkami, ale goni go Karim Benzema (11 trafień). Tyle samo ma Joselu z Espanyolu Barcelona.