FC Barcelona w kiepski sposób wznowiła walkę o obronę tytułu mistrza Hiszpanii po przerwie reprezentacyjnej, gubiąc punkty po wyjazdowym remisie 1:1 z Rayo Vallecano. Jedyną bramkę dla "Dumy Katalonii" zdobył... obrońca rywali Florian Lejeune, który uprzedził Roberta Lewandowskiego i kopnął piłkę tak pechowo, że pokonał swojego bramkarza, posyłając ją do siatki. Polak i francuski defensor stali się także bohaterami innej, głośnej sytuacji, która wywołała aferę w hiszpańskich mediach. Chodzi o akcję, w której obrońca Rayo Vallecano bez walki o piłkę nagle chwycił Roberta Lewandowskiego za okolice szyi, po czym powalił go na murawę. To wszystko na oczach sędziego, który nie zdecydował się na interwencję, podobnie jak jego koledzy odpowiedzialni za system VAR. La Liga, czyli brudna i brutalna gra? Robert Lewandowski i FC Barcelona już się o tym przekonali To nie pierwszy raz, gdy La Liga pokazała swoją brudną, brutalną twarz. Dyskusja w tym temacie rozgorzała w naszym kraju między innymi po sierpniowym meczu FC Barcelona z Getafe na starcie sezonu, gdy piłkarze spod Madrytu z Damianem Suarezem na czele, dali pokaz ostrej, bezpardonowej gry, czasami skupiając się wyłącznie na prowokowaniu podopiecznych trenera Xaviego Hernandeza. Robert Lewandowski mówił po tym w wywiadzie dla telewizji Eleven Sports oraz portalu Meczyki.pl, że zdziwił się takim stanem rzeczy już po transferze z Bayernu Monachium. - Nie spodziewałem się, że liga hiszpańska - a tak moim zdaniem nie było - będzie wielokrotnie przez swoje drużyny wykorzystywała taką niechęć do grania w piłkę. I moim zdaniem też sędziowie źle interpretują tyle sytuacji. Nie wiem też, kto jest odpowiedzialny, bo sędziowie może chcieliby inaczej, ale mają z góry jakieś wytyczne na co zwracać uwagę, a na co nie - stwierdził reprezentant Polski. I dodał: Do słów naszego napastnika odniósł się przed kamerą Eleven Sport jego klubowy kolega - Ilkay Gundogan, który całkowicie zgodził się z diagnozą postawioną przez "Lewego". Słowa Roberta Lewandowskiego i jego klubowego partnera jasno potwierdzają także liczby. Jeśli weźmiemy pod uwagę statystyki drużyn z pięciu najlepszych lig Europy (Premier League, La Liga, Serie A, Bundesliga, Ligue 1), wśród 10 najczęściej faulujących drużyn Hiszpania ma aż... ośmiu reprezentantów. Pięć czołowych miejsc zajmują odpowiednio: Getafe, Real Sociedad, Rayo Vallecano, Mallorca i Cadiz, siódma oraz ósma lokata należy do Osasuny i Valencii, a na dziesiątym miejscu sklasyfikowani zostali piłkarze Granady. W TOP20 znajdują się za to także: Almeria, Athletic Bilbao, Deportivo Alaves oraz Villarreal. To przeszło połowa stawki z całej tabeli La Liga. Te statystyki plus słowa, które wypowiedzieli Robert Lewandowski i Ilkay Gundogan, jasno pokazują, że skojarzenia łączące rozgrywki ligi hiszpańskiej z wyłącznie piękną grą opartą na podaniach, już dawno straciły na aktualności. Teraz, jeśli chcesz błyszczeć w wiodącym klubie na Półwyspie Iberyjskim musisz przygotować się na to, że kości mogą trzeszczeć. Rywale bowiem już na pewno się o to postarają.