Ansu Fati pojawił się na murawie w 76. minucie meczu, zmieniając Lamine'a Yamala, czyli jednego z najlepszych piłkarzy tego spotkania. Po wejściu na boisko Hiszpan zdążył mocno podpaść Robertowi Lewandowskiemu, który powinien zdobyć gola po jego podaniu. Problem w tym, że podania ze strony Ansu Fatiego do "Lewego" nie było. Hiszpański skrzydłowy zdecydował się na karkołomny strzał, który został zablokowany. Chwilę później Lewandowski doszedł do strzału, ale była to już "musztarda po obiedzie". Polak w tamtym momencie wściekł się na swojego kolegę i aż krzyknął ze złości, bo ten nie podał mu piłki praktycznie na pustą bramkę. W tamtym momencie na tablicy świetlnej widniał wynik 4:3 dla FC Barcelona, więc w tym spotkaniu jeszcze wszystko mogło się wydarzyć. Lewandowski w końcu się przełamał. Gol Polaka dał zwycięstwo Barcelonie Lewandowski wściekł się na Fatiego. Po chwili popełnił taki sam błąd Kilka minut później Robert Lewandowski zrewanżował się Ansu Fatiemu. Tym razem to polski napastnik popełnił karygodny błąd w swojej decyzji. Polak stanął sam na sam z bramkarzem Villarrealu, a z lewej strony stał całkowicie niepilnowany Fati. "Lewy" miał mnóstwo czasu na przemyślenie sprawy, ale mimo wszystko postanowił oddać strzał, po którym piłka trafiła prosto w Filipa Jorgensena. Polak i Hiszpan nie mogą mieć do siebie pretensji, ponieważ obaj popełnili wręcz bliźniaczy błąd na niekorzyść zespołu. Na ich szczęście Villarreal nie doprowadził do wyrównania i FC Barcelona mogła cieszyć się ze zdobycia punktów na bardzo trudnym terenie, jakim bez wątpienia jest Estadio de la Ceramica. Ansu Fati od początku tego sezonu gra tzw. "ogony". Trener wpuszcza go jedynie na końcówki meczów, więc Hiszpan bardzo usilnie chce udowodnić, że zasługuje na pełnienie ważniejszej roli w drużynie. To jednak nie usprawiedliwia jego błędu, ponieważ podejmując o wiele lepszą decyzję o podaniu do Roberta Lewandowskiego, wychowanek z pewnością zyskałby o wiele więcej.