Sobotnie El Clasico rozpalało emocje kibiców na całym świecie, którzy już od dłuższego czasu odliczali do wielkiego hitu. Na bramki trzeba było jednak poczekać aż do 54. minuty. W pierwszej połowie, choć prób nie brakowało, piłka nie chciała wylądować w siatce. Aż w końcu wynik otworzył nie kto inny, jak Robert Lewandowski. Reprezentant Polski wykorzystał świetne dogranie od Marca Casado i z zimną krwią zamienił je na gola. Bramkarz gospodarzy nie miał najmniejszych szans na skuteczną interwencję i Barcelona cieszyła się z prowadzenia. Zaledwie dwie minuty później było już 2:0, a Lewandowski celebrował w uściskach kolegów kolejne trafienie. Tym razem Alejandro Balde pomknął z akcją lewą stroną i posłał na tyle dokładną wrzutkę, że piłka wylądowała niemal na głowie jednego z najlepszych napastników świata. Uderzenie było na tyle silne, że Lunin, choć wydawało się, że poradzi sobie z jego obroną, skapitulował. To wcale nie musiał być koniec. Niewiele zabrakło, by 36-latek jeszcze bardziej poprawił swoją sytuację w klasyfikacji strzelców La Liga. Miał bowiem okazje na co najmniej dwie kolejne bramki. Najpierw jednak trafił w słupek, a potem strzelił nad poprzeczką. Dzieła zniszczenia dokończyli za to jego koledzy - Lamine Yamal i Raphinha. Wyczyn Polaka w Madrycie nie do powtórzenia. Nie zdołał tego zrobić nawet Lewandowski Dla nikogo nie było zaskoczeniem, gdy po meczu ogłoszono, że to właśnie Robert Lewandowski został MVP sobotniego El Clasico. Mimo kapitalnego występu nadal nie jest jednak tym Polakiem, który najlepiej zaprezentował się na Santiago Bernabeu. Od 34 lat nikomu z naszych rodaków nie udaje się bowiem powtórzyć wyczynu Jana Urbana, którzy ośmieszył Real Madryt przed jego własną publicznością. doprowadzając miejscowych kibiców do furii. 30 grudnia 1990 roku Fernando Hierro, Manolo Sanchís, Chendo i Chucho Solana patrzyli bezradnie, jak piłka kolejny i kolejny raz lądowała w siatce po uderzeniach obecnego trenera Górnika Zabrze, który szalał wówczas na boisku w barwach CA Osasuna. Ostatecznie na trzech takich bramkach się skończyło, a Jan Urban został pierwszym i wtedy jeszcze jedynym Polakiem, który skompletował hat-tricka w meczu z "Królewskimi". "Tytuł" stracił po 23 latach, gdy Lewandowski w półfinale Ligi Mistrzów robił z obroną Realu Madryt co tylko chciał. Żeby trzykrotnie pokonać bramkarza potrzebował tylko czterdziestu siedmiu minut. Na koniec dobił jeszcze rywali czwartym trafieniem, tym razem z rzutu karnego. Zrobił to jednak w Dortmundzie. Nadal więc to były piłkarz Osasuny jest jedynym Polakiem, który trzy gole strzelił właśnie w Madrycie. Po zakończeniu El Clasico trener Górnika Zabrze zaznaczył, że w żaden sposób nie powinno to zaważyć na ocenie sobotniego występu jednego z najlepszych napastników świata. - Trudno się nie cieszyć, kiedy się strzela w takim spotkaniu dwie bramki. A to, że było trochę więcej tych sytuacji? Na pewno gdzieś mały niedosyt będzie, ale to nie może przysłonić tego sukcesu. To jest znakomite osiągnięcie i zaznaczenie tego, że FC Barcelona jest w świetnej formie. Robert z tymi 14 bramkami, które ma, podkreśla, że jest głównym kandydatem do zdobycia tytułu króla strzelców i to jest najważniejsze - powiedział w rozmowie z WP Sportowe Fakty. - Takie mecze, zwycięstwa na wyjeździe w El Clasico, zostają w pamięci wszystkich kibiców. To jest niesamowicie prestiżowe spotkanie. Chociaż wydaje mi się, że gdyby Robert wykorzystał wszystko, co miał, to byłby Polakiem, który strzelił najwięcej bramek na Bernabeu. Tak się akurat nie stało, co nie zmienia faktu, że był to znakomity występ Roberta - podkreślił Jan Urban.