FC Barcelona niezmiennie nie może działać na rynku transferowym zgodnie z zasadą 1:1. "Dumę Katalonii" wciąż obowiązuje ta zdecydowanie bardziej restrykcyjna, a więc 3:1, wedle której na każde wydane euro Barcelona musi poświadczyć aż trzema zarobionymi, co bardzo mocno ogranicza wypełnianie wszelkich potrzeb trenera. Tragiczny wypadek w Monachium. Nie żyje kibic, jest potwierdzenie z UEFA Sytuacja wynika ze złego zarządzania klubem w poprzednich latach, gdy władzę w klubie sprawował Josep Maria Bartomeu. Ten oferował bowiem bardzo wysokie kontrakty piłkarzom, którzy niekoniecznie na to zasługiwali, co zakończyło się poważnymi kłopotami finansowymi. Camp Nou czeka na Barcelonę. Lewandowski i Szczęsny już wiedzą Jakby tego było mało, "Blaugrana" postanowiła, że pójdzie drogą Realu Madryt i przebuduje własnym stadion. "Królewscy" większość prac wykonali w okresie pandemii, co okazało się bardzo dobrą decyzją. Barcelona z tą decyzją czekała, przez co sporo musiała wycierpieć i stracić pod względem pieniędzy. - Zeszliśmy ze stadionu na 90 tysięcy osób do 50 tysięcy - to duży spadek przychodów - powiedział w rozmowie z "Globoesporte" dyrektor sportowy Barcelony, a więc Deco. Probierz był związany z córką znanego piłkarza i polityka. Nie chwalił się Sytuacja wygląda już jednak bardzo optymistycznie i wszystko wskazuje na to, że w przyszłym sezonie, jeszcze w rundzie jesiennej Barcelona wróci na Camp Nou. - Dziś klub zawarł jeden z największych kontraktów z Nike. Wracając na Camp Nou, najpierw z pojemnością 65 tysięcy, a potem niemal 100% - proces odbudowy trwa. Obecnie nie mamy problemu finansowego, tylko problem z finansowym fair play, ze względu na restrykcyjne przepisy - zapowiedział Portugalczyk. Już od dłuższego czasu mówi się, że pierwsze kilka kolejek La Liga Robert Lewandowski oraz Wojciech Szczęsny mają rozegrać na wyjazdach właśnie na prośbę katalońskiego klubu. Prawdopodobnie tak też będzie z pierwszym ligowym El Clasico, a drugie odbędzie się już na Camp Nou, pytanie, jaka będzie wówczas pojemność stadionu.